Kayth
Przez okna jej komnaty wlewały się promienie słoneczne, co
znaczyło, że na Ziemi musiał być wyjątkowo słoneczny dzień,
skoro jego okruszki docierały aż do Hadesu. Stała na środku
pomieszczenia, rozglądając się wokoło, nie wiedząc, jak się w
nim znalazła. Jeszcze chwilę temu była... nie mogła sobie
przypomnieć nazwy tego miasta, ale wiedziała, że bardzo jej się
podobało – zwłaszcza nocą. Widziała bardzo niewyraźnie, a gdy
przenosiła wzrok na inny przedmiot, od razu zapominała, co widziała
wcześniej. Zorientowała się, że śniła, gdy jej spojrzenie padło
na siedzącą na łóżku kobietę. Miała na sobie krwistoczerwoną
suknię, która mogła być modna wieki temu. Jej nieskazitelną
twarz okalały kasztanowe, sięgające piersi loki, a spojrzenie
zielonych oczu przesuwało się po tekście książki, którą
czytała ze znudzoną miną. Jakby pragnąc uwolnić się od nudnej
lektury, podniosła wzrok, który spotkał się ze wzrokiem Kayth.
Uśmiechnęła się niebezpiecznie i odłożywszy tomiszcze, wstała.
– Długo kazałaś na siebie czekać – powiedziała z brytyjskim
akcentem, wyciągając do niej dłoń. Pod płachtą uprzejmości
krył się dobrze zaostrzony nóż. - Nie miałyśmy okazji się
jeszcze poznać, choć przeczytałaś mój dziennik i ukradłaś
miłość mojego życia. Jestem Anne Boleyn. Nie sądzisz, że to
zabawne, iż masz mnie za ladacznicę i kurtyzanę, podczas gdy
wcale nie jesteś lepsza ode mnie?
Kayth przyłożyła palce do skroni, próbując zrozumieć, co się
działo. Wiedziała, że był to sen, ale stojąca przed nią kobieta
wydawała się być całkowicie realna. A przecież nie mogła. Były
jedną i tą samą osobą. Jakby wiedząc, co działo się w jej
głowie, Anne spytała z niewinnym zainteresowaniem:
– Czyż nie tego właśnie pragnęłaś, Kayth? Byśmy były dwoma
całkowicie innymi kobietami? Trzymasz mnie zamkniętą na końcu
własnego umysłu, nigdy nie pozwalając dojść do głosu.
Dlaczego? Bo chcesz być dobra – wywróciła oczami na to słowo.
- To naprawdę świetna zabawa obserwować, jak ta dobroć prowadzi
cię do zguby. Może nie masz moich wspomnień, ale masz mój
charakter i wierz mi, niedługo staniesz się jeszcze gorsza ode
mnie. Ja też kiedyś byłam szlachetna. Ale to nie jest świat dla
niewinnych. To, jacy jesteśmy zależy od zdarzeń, przez jakie
przechodzimy, a Mojry nie są litościwe. Och, widzę, że ktoś
bardzo chce, byś przypomniała sobie, jaka byłaś... i jaka już
niedługo będziesz...
Jej komnata zniknęła, zastąpiona przez jedno z pomieszczeń
domostwa Hever. Sala jadalna wyglądała inaczej, niż gdy Kayth
odwiedziła ją w 1902 roku. Wtedy wszystko było nienaturalne
wysprzątane przez pokojówki, podczas gdy teraz widać było, iż
dom był użytkowany na co dzień. Przed kobietą stała dwójka
mężczyzn, w których rozpoznała Thomasa i George'a Boleyn. Ojciec
siedział na fotelu, łącząc palce dłoni, a brat patrzył na nią
ze współczuciem.
– Czy to naprawdę jest konieczne? - odezwała się żałośnie,
ale nie był to głos Kayth; był to głos Anne. Kayth została
uwięziona w jej ciele, nie mając nad nim kontroli i mogąc tylko
obserwować zdarzenia, które rozegrały się dawno temu. - Król
chce się mną jedynie pobawić. Przecież królowa Catherine jest
jeszcze młoda, więc nie ma możliwości, bym wkrótce zastąpiła
jej miejsce. Och, ojcze, czy nie lepiej, bym poślubiła jakiegoś
zamożnego szlachcica i była ustawiona do końca życia? Błagam,
królowa Catherine jest dla mnie jak druga matka... Nie chcę jej
krzywdzić w tak okrutny sposób.
Thomas Boleyn wstał z fotela i podszedł do córki, biorąc jej
twarz w dłonie. W jego oczach błyszczały stanowczość i żądza
władzy, na próżno było szukać w nich litości.
– Moja droga Anne, nie bądź głupia. Już nieraz zdarzały się
sytuacje, że młode królowe odchodziły z tego świata w
niewyjaśnionych okolicznościach i nie widzę powodu, dlaczego tak
by się nie miało stać i tym razem... Król jest tobą oczarowany
tak, jak jeszcze nigdy nie był żadną kobietą. To jest szansa dla
Boleynów i nie pozwolę ci jej zmarnować – jego uchwyt na jej
policzkach się wzmocnił. - Nie życzę sobie, żebyś jeszcze
kiedykolwiek podważała moje decyzje, rozumiemy się? Jesteś
kobietą, a kobiety słuchają się mężczyzn, nawet jeśli mają
inne zdanie i tak cięty język, jak ty. Oby tylko nie zaprowadził
on cię do zguby...
Scena się zmieniła i teraz kobieta znajdowała się na
podwyższeniu w Westminster Abbey, które jako duch miała okazję
kilka razy odwiedzić. Biły dzwony, a ona siedziała na tronie w
złotej sukni, patrząc na zebranych w kościele poddanych. W
pierwszym rzędzie siedział jej ojciec, który patrzył na nią z
dumą i choć wiedziała, że uważał, iż to wszystko było jego
zasługą, było to najmilsze spojrzenie, jakie od niego otrzymała
od lat. Jej serce wybijało szaleńczy rytm, gdy Thomas Cranmer
wkładał jej na głowę koronę, obwieszczając królową Anglii.
Udało jej się. Wyniosła rodzinę Boleyn na szczyt. Obróciła
głowę, patrząc na nowo poślubionego męża i uśmiechnęła się
lekko. Odwzajemnił jej uśmiech, a w jego oczach błyszczała wielka
miłość. Wtedy uważała się za najszczęśliwszą kobietę na
ziemi... Przez następne trzy lata nawet wybijano monety z
przydomkiem, który dla siebie wybrała - „Anne Boleyn. The Most
Happy”. Niestety już niedługo miała być najbardziej
nieszczęśliwą.
Przed oczami pojawiały jej się dziesiątki wspomnień i choć
bardzo nie chciała ich sobie przypominać, nie miała wyboru. Dwór
powitał ją z otwartymi ramionami jako nową królową, ale Anglia
widziała w niej uzurpatorkę i nie kryła swej niechęci za każdym
razem, gdy jej orszak wybierał się w odwiedziny do okolicznych wsi.
Prości ludzie tęsknili za królową Catherine, która zawsze
dzieliła się z nimi pieniędzmi i jedzeniem. Anne, która
zapomniawszy, jak kiedyś ją ceniła, bez mrugnięcia okiem
wypędziła ją ze stolicy i reagowała furią za każdym razem, gdy
ktoś o niej wspominał. Choć jej romans z królem trwał od niemal
dziesięciu lat, Henry nadal zapatrzony był w Najszczęśliwszą
Królową jak w obrazek. A przynajmniej przez pierwsze miesiące tak
było... Anne była brzemienna już w momencie, gdy brali ślub, choć
oficjalna wersja głosiła, że do jego momentu żyli w celibacie.
Elizabeth urodziła się zaledwie trzy miesiące później i choć
rodzice starali się tego nie okazywać, byli zawiedzeni, iż nie
okazała się chłopcem. Henry potrzebował męskiego potomka i miał
nadzieję, że to Anne mu go zapewni. Mijały miesiące, a małżeństwo
coraz bardziej się od siebie oddalało, mimo usilnych prób
zatrzymania przez kobietę męża przy sobie. Wiedziała, że jeśli
oczaruje go inna dworka, może spotkać ją taki sam los, jaki z jej
rąk spotkał Catherine. Pewność siebie powróciła do niej, kiedy
okazało się, że znów była brzemienna. Nie wybuchała już
złością, gdy Henry na jej oczach flirtował z innymi, nie wpadała
w szał, gdy na polowania zamiast niej zabierał młode damy. Jeśli
tylko miała mu zapewnić męskiego potomka, była bezpieczna.
Ponownie przechadzała się korytarzami zamku z dumnie podniesioną
głową, a oschłe słowa ojca przestały robić na niej wrażenie.
Było mroźne, jesienne popołudnie, gdy Anne zabłądziła we
wschodnią część zamku, w której stało wiele pustych komnat.
Lubiła afiszować się ze swoją ciążą, dlatego w wolnym czasie
(a miała go aż nadto) zwiedzała każdy zakątek posiadłości. Jej
zdziwienie wzbudził fakt, że przed drzwiami jednej z komnat stał
uzbrojony strażnik. Jej kolorowy świat nagle stał się
czarno-biały, ponieważ wiedziała, co to znaczyło. Położyła
rękę na brzuchu i odezwała się lodowato:
– Przepuść mnie.
Strażnik wyraźnie się zmieszał.
– Dostałem rozkazy...
– Jestem królową Anglii, na Boga! Wpuść mnie, ale już!
Przełknął ślinę i z wahaniem otworzył jej drzwi. Zachwiała
się, gdy zobaczyła scenę rozgrywającą się w środku. Oparła
rękę o ścianę, próbując zachować równowagę. Jane Seymour,
jedna z jej dworek, siedziała na kolanach Henry'ego, a ich ruchy
były jednoznaczne. Nawet jej nie zobaczyli. Role się odwróciły.
Kiedyś to ona w tak okrutny sposób wbijała sztylet w serce
królowej Catherine, a teraz to ona była ofiarą. W przypływie
furii dopadła do kobiety i chwytając ją za włosy, podniosła z
kolan Henry'ego i nie dając jej czasu na poprawienie sukni,
wyrzuciła za drzwi. Chwyciła się za brzuch, ponieważ coś w niej
szarpnęło, ale nie miała czasu na ból. Ze łzami wściekłości w
oczach zwróciła się do męża.
– JAK MOGŁEŚ?!
Henry próbował ją uspokajać, przez godziny próbował ją
przeprosić. Ona jednak nie mogła wyzbyć się myśli, że już
niedługo zostanie zesłana na odludzie, tak jak to było w przypadku
poprzedniej żony, którą zdradzał. Nie reagowała na jego słowa,
jedynie głaszcząc się po brzuchu i modląc się, by był to
chłopiec. W końcu jej mąż dał sobie spokój. Wychodząc z
komnaty, rzekł:
– Naprawdę zaczynasz mnie męczyć, Anne.
Kilka dni później poroniła i to był jej koniec. Henry
wyprowadził się do osobnej komnaty, a niedaleko niego zamieszkała
Jane. Kiedy królowa skonfrontowała się z tą lafiryndą i
powiedziała jej, że król nigdy nie pokocha jej tak mocno, jak
pokochał ją, zazwyczaj uprzejma i skromna Jane podniosła sarnie
oczka i odparła cicho:
– Oby. Proszę zobaczyć, jak pani skończyła.
Nie powinna była tego robić, ale uderzyła ją. Dało jej to
satysfakcję, niestety nie na długo. Tydzień później została
uwięziona w Tower of London, obserwując śmierć własnego brata i
czekając na własną. Nie wierzyła, że tak zakończy się jej
opowieść. Była kobietą, która zmieniła bieg historii. To ona
była tą, dla której po raz pierwszy został unieważniony ślub
królewski, to dzięki niej Anglia uniezależniła się od papieża...
Nie płakała. Całymi dniami wpatrywała się w ścianę, wierząc,
że król tylko z nią pogrywał i niedługo ją uniewinni od kary
śmierci, skazując jedynie na wygnanie. Z każdym dniem pod jej
adresem przybywało hańbiących zarzutów. „Lafirynda, która
romansowała z całym dworem... Czarownica, dopuszczająca się
czynów kazirodczych z własnym bratem... Wiedźma, pojąca króla
eliksirem miłosnym...”.
Dziewiętnastego maja, ponad dwa tygodnie od uwięzienia, do jej
celi przyszedł ojciec Kingston, oznajmiając, że nadszedł czas. Do
tego czasu Anne zmieniła się nie do poznania; z wesołej kokietki
pozostał cień człowieka, umęczonego cierpieniami, które go
spotkały. Wiadomość o śmierci przyjęła ze spokojem, nie mogąc
się doczekać końca męczarni, jaką było jej życie. Dworki,
które król litościwie do niej przysłał, ubrały ją i uczesały,
choć nawet z najlepszym makijażem wyglądała jak upiór. Podczas
gdy dziewczęta płakały, ona utkwiła niewidzący wzrok w ścianie
i z roztargnieniem przejeżdżała dłońmi po szyi.
– Słyszałam, że nieraz potrzeba nawet dziesięciu ciosów, by
głowa całkowicie oderwała się od ciała – powiedziała głucho,
gdy była już przyszykowana do wyjścia. - Założę się, że król
rozkazał katowi zadać mi ich co najmniej dwadzieścia. Och, nie,
nie zakładajcie się ze mną, przecież nie będę miała okazji
sprawdzić, kto wygrał...
Zaczęła chichotać, a z każdą kolejną sekundą ich
niezręcznego milczenia, jej śmiech przybierał na sile. Obecni w
celi wymienili zaniepokojone spojrzenia.
– Doszły mnie słuchy, że król Henry sprowadził najlepszego
kata w królestwie. Będzie po wszystkim, zanim wasza królewska
mość się zorientuje – odezwał się spokojnie ojciec Kingston,
na co szaleńczy śmiech Anne gwałtownie się urwał.
– Jak hojnie z jego strony – odpowiedziała, przebiegając
palcami po kolii, którą miała założoną na szyi. Obrzuciła
spojrzeniem płaczące kobiety. - Nie ma z wami Jane, jak widzę...
No tak, przecież ona już nie jest zwykłą dworką, nieprawdaż?
Zróbcie mi przysługę. Przekażcie jej, że ją przeklinam i że
umrze w chwili narodzin swego pier...
– Królowo – przerwał ojciec Kingston stanowczo. Zrobił jej
ogromną przysługę, nie pozwalając wypowiedzieć dalszych słów,
ponieważ wtedy już na wieki zapisałaby się w pamięci ludzi jako
czarownica, zwłaszcza, że jej proroctwo miało okazać się
prawdziwe. - Czy nie chciałaby się królowa wyspowiadać?
Popatrzyła na niego, a w jej oczach pojawił się niebezpieczny
błysk; pierwsza żywsza reakcja od tygodni.
– Wyspowiadać? Och, tak. Wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłam...
– Co uczyniłaś? - nachylił się w jej stronę. Zbliżyła usta
do jego ucha, a na jej twarzy pojawił się wyraz zdecydowania.
– Zabiłam Henry'ego VIII Tudora – wyszeptała głośno, a po
chwili znów zaczęła chichotać. Wkrótce śmiała się tak
bardzo, że musiała zasłaniać usta rękami.
Niewiele pamiętała ze swojej egzekucji. Była ona tylko
formalnością, ponieważ wewnętrznie była martwa od chwili, w
której zobaczyła oddzieloną od ciała głowę swego ukochanego
brata. Wśród gapiów widowiska, jakim była jej śmierć, zabrakło
Thomasa Boleyn, który całkowicie odciął się od córki w
momencie, w którym król się nią znudził.
Anne zachowała spokój do samego końca. Ręce jej drżały, gdy
zdejmowała naszyjnik ze złotą literką „B”, ale nie płakała.
Uklęknęła przed katem, wpatrując się w tłum, w którym widziała
twarze jedynie swoich wrogów. Wszyscy jej przyjaciele zostali ścięci
z rozkazu króla kilka dni przed nią, a on sam był zbyt wielkim
tchórzem, by przyjść zobaczyć to, co zrobił kobiecie, którą
niegdyś kochał najbardziej na świecie. Wzniosła oczy ku niebu,
chcąc po raz ostatni poprosić Boga o pokój wieczny.
Nie zdążyła.
Kayth obudziła się gwałtownie i pierwszym, co zrobiła, było
przyłożenie dłoni do szyi, upewniając się, że jej głowa nadal
była na swoim miejscu. Oddychała ciężko, a jej serce wybijało
szaleńczy rytm. Przebiegając wzrokiem po pomieszczeniu, z ulgą
zorientowała się, że nadal była w Rzymie, a przy jej boku spał
Scar. Nie zastanawiała się długo. Użyła całej swojej
wściekłości, by zrzucić go z łóżka. Upadł na podłogę z
głośnym trzaskiem.
– CO, DO CHOL... - krzyknął zaskoczony, raptownie się obudziwszy.
Rozejrzał się, a jego wzrok spoczął na Kayth. Zaczął
rozplątywać się z kołdry. - Co ty wyprawiasz?
Skoczyła na niego z furią, siadając na nim okrakiem, tym samym
ponownie przygważdżając do podłogi.
– Co ty wyprawiasz?! Wyraźnie mówiłam, że nie chcę
pamiętać jej życia, a tymczasem podczas snu, czyli wtedy,
gdy jestem całkowicie bezbronna, zakradasz się do mojego umysłu i
sprawiasz, że wszystko sobie przypominam!
Spojrzał na nią z miną pod tytułem „za dużo wypiłaś”.
– Spałem – powiedział powoli, jakby mówił do głupiutkiego
dziecka. - Nie mogłem ci się zakraść do umysłu. Zresztą, skąd
w ogóle ten pomysł? Czyżbyś miała jakiś seksowny sen z moim
udziałem? Kochanie, o tym nie musisz tylko śnić...
Uderzyła go pięścią w pierś i zbliżyła wykrzywioną złością
twarz do jego, tak, że opadły na niego jej długie włosy.
– Nie kłam. Nadine powiedziała mi kiedyś, że opanowałeś sztukę
wnikania w czyjś umysł. Nikt nie pragnie powrotu dawnej Anne tak
bardzo jak ty, a ja niemal czułam twoją obecność w tym śnie.
Złapał ją za biodra i delikatnie, aczkolwiek stanowczo, zmusił,
by z niego wstała. Z irytacją usiadła na łóżku, a gdy do niej
dołączył, odsunęła się ostentacyjnie. Wzniósł oczy ku niebu.
– Jeśli cokolwiek zrobiłem, zrobiłem to całkowicie nieświadomie,
Kayth. Przed zaśnięciem rozmyślałem o Anne i możliwe, że
podświadomie sprawiłem, że również o niej myślałaś...
– Cóż – odparła chłodno, wstając i idąc w stronę łazienki. -
W takim razie będziemy musieli spać osobno. Jej życie było
okropne i choć nie jestem w stanie zapomnieć tego, co widziałam,
nie chcę poznawać całej reszty. To mnie... to mnie złamie, Scar.
Jej głos zatrząsł się przy ostatnim zdaniu. Kiedy była już przy
łazience, silne ręce objęły ją w pasie i przytuliły do piersi.
Obróciła się w jego ramionach, a gdy na niego spojrzała, w jej
oczach szkliły łzy. Nie mogła zapomnieć potworności, których
doświadczyła. Porzucając złość, wtuliła głowę w jego nagą
pierś, a on mógł poczuć, że trzęsła się z wyczerpania. Tulił
ją przez kilka minut, aż całkowicie się uspokoiła. Choć
fizycznie doszła do siebie, szramy w psychice miała nosić już
zawsze. Uśmiechnęła się jednak do niego nieśmiało.
– Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam...
– W dosłownym tego słowa znaczeniu – mrugnął do niej i pocałował
w czubek głowy. – Kiedy następnym razem najdzie cię ochota na
wściekanie się na mnie, proszę, zrób to na czymś wygodniejszym,
niż podłoga.
– Postaram się o łóżko... ze szpilkami – Zmierzwiła mu włosy i
ponownie ruszając w stronę łazienki, powiedziała przez ramię: -
Jest jeden plus tego, że z tobą spałam. Wreszcie mogę cię
zobaczyć bez tego okropnego irokeza.
– Już ja ci pokażę jeden plus – zawarczał i ze śmiechem
ruszył za nią do łazienki.
***
Byli na nogach już o siódmej rano, na co oboje narzekali równie
mocno, choć nawet bez przypomnień Scara Kayth wiedziała, czyja to
była wina. Poranną porą Rzym nie był tak ładny, jak wieczorem,
choć zewsząd dochodziły pyszne zapachy pieczonego chleba. Siedziba
Bogów znajdowała się zaledwie kilka kroków od Fontanny di Trevi,
dlatego nie mogli przepuścić okazji, by zobaczyć ją bez rzeszy
turystów wokoło. Pod posągiem Posejdona leżały tysiące monet,
ale Kayth i tak wrzuciła swoją, ponieważ Scar powiedział jej, że
pieniądze szły na cele charytatywne. Kiedy mieli ruszyć w
poszukiwaniu miejsca na śniadanie, podszedł do nich elegancko
ubrany mężczyzna, trzymając w ręku jakiś przedmiot.
– Może życzą sobie państwo zdjęcie? - spytał i choć zdjęcia
cieszyły się popularnością od niedawna, mająca zaprenumerowany
angielski The Times Kayth doskonale wiedziała, czym one były.
Ustawili się przed fontanną i objęli w pasie, a na ich ustach
tańczyły pełne miłości uśmiechy. W tym samym czasie, w którym
fotograf nacisnął na przycisk, Scar schylił się i pocałował
Kayth w policzek.
Mężczyzna sprzedał im film, z którego mogli wywołać zdjęcie,
za wygórowaną cenę, a Kayth pomyślała, że Rzym był miastem dla
bogaczy. Bóg Nocy schował rolkę w kieszeni spodni, nawet nie
próbując negocjować ceny, a fotograf wyruszył na poszukiwanie
następnych arystokratów. Spletli palce i wyruszyli na poszukiwanie
otwartego lokalu, w którym mogliby zjeść śniadanie. Jako że
konkurencja była ogromna, połowa restauracji była otwierana wraz
ze wschodem słońca, dlatego jedyny problem, jaki mieli, to wybór
tej jednej specjalnej, w której zjedzą swoje pierwsze wspólne
śniadanie.
– Wiesz, jestem nieco zawiedziona – przekomarzała się Kayth. -
Liczyłam, że gdy się obudzę, będę miała podane jedzenie do
łóżka...
– Myślę, że pobudka, jaką mi urządziłaś, zabiła we mnie cały
romantyzm – odparł. - Poza tym, odstaw te powieści romantyczne.
Masz przez nie zaburzone spojrzenie na rzeczywistość.
Na pocieszenie jednak pocałował ją słodko, a ona objęła go w
pasie. Kilkadziesiąt metrów przeszli w ciszy, zatrzymując się
przy wystawionych przed restauracjami tabliczkach i czytając ich
menu. Nigdzie nie znaleźli bomboloni, na który kobieta miała
ogromną ochotę, dlatego ruszyli dalej. Kiedy w jednej z bocznych
uliczek wreszcie znaleźli lokal, który je serwował, Scar
gwałtownie się od niej odsunął i sycząc, zaczął podskakiwać
na jednej nodze. Musiała zamrugać, by upewnić się, że jej się
nie przewidziało. Mężczyzna nadal wysoko podskakiwał, wyginając
się w powietrzu, a jego ręka wsunęła się do tylnej kieszeni
spodni, jakby próbowała coś z niej wyjąć.
– A już myślałam, że znalazłam normalnego faceta... - mruknęła
Kayth do siebie, obserwując to przedstawienie szeroko otwartymi
oczami.
– Cholerny contactus! - wrzasnął Scar, wyjmując go wreszcie z
kieszeni i z sykiem bólu rzucając go na ziemię. Świeca upadła
pionowo, a na jej końcu od razu pojawił się płomień. Mężczyzna
z gniewną miną chuchał na swoje palce, które od parzącego wosku
zrobiły się czerwone. - Kto się tak dobija, do cholery?! Niemal
wypaliło mi pośladek!
Zanim mieli szansę zobaczyć nadawcę połączenia, usłyszeli
głośny, serdeczny śmiech, dochodzący spod ściany pobliskiej
kamienicy. Tym razem to Kayth wysoko podskoczyła, ponieważ była
całkowicie pewna, że jeszcze chwilę temu uliczka była całkowicie
pusta (sprawdzała, czy nikt nie widział godnego miejsca w szpitalu
psychiatrycznym przedstawienia Scara). Teraz pod ścianą stał
opalony mężczyzna z torbą przewieszoną przez ramię i
skrzydlatymi butami na nogach. Już kiedyś się spotkali, ale teraz,
z szerokim uśmiechem na ustach, wyglądał jak całkowicie inny
człowiek – a raczej bóg. Hermes zaklaskał, próbując opanować
śmiech. Minęło kilka sekund, zanim zdołał wykrztusić:
– Właśnie latałem nad Rzymem, myśląc „Jak ja, u licha, mam
znaleźć w tak wielkiej metropolii dwoje ludzi?!”. Potem
zobaczyłem niezbyt zdrowego na umyśle mężczyznę, który o
siódmej rano tańczył jakiś bardzo pokręcony taniec... Od razu
wiedziałem, że to ty. Na pocieszenie powiem, że gdybyś włożył
contactusa do przedniej kieszeni, mogłoby ci się przypalić coś
ważniejszego. Wiesz, pośladki masz dwa... – Podszedł do nich i
poklepał Boga Nocy po ramieniu, a jego ton zmienił się na
bardziej oschły, gdy zwrócił się do postaci ukazanej w płomieniu
świecy, której usta zaciśnięte były w wąską kreskę, a mina
wyrażała ogromne zniecierpliwienie. - Może cię to zdziwić,
Persefono, ale nie jestem gołębiem pocztowym. Wiem, że jestem tak
ładny, że mogę się z nim mylić, ale jednak jest kilka różnic...
Więc powiedz mi, dlaczego mnie tu wysłałaś, skoro Scar ma
contactusa?!
Wizja królowej w płomieniach bardzo przypadła Kayth do gustu,
dlatego wpatrywała się w nią z takim zaciekawieniem, jak nigdy
wcześniej. Nie obchodziło ją zdrowie Persefony, ale musiała
przyznać, że bogini wyglądała strasznie; przypominała Anne na
kilka dni przed śmiercią. Na wychudłych policzkach cienie pod
oczami wydawały się niemal czarne, a w jej włosach pojawiły się
pojedyncze siwe włosy. Ostatnio widziała ją podczas misji
ratunkowej Henry'ego i choć już wtedy nie wyglądała dobrze, teraz
na pierwszy rzut oka było widać, że dawno nie miała w ustach
ambrozji. Oby nie miała jej jeszcze przez długi czas,
przebiegło Kayth przez myśl, za co natychmiast się zganiła. Jak
na osobę, która nie chciała być Anne, zaczynała myśleć w
niepokojąco podobny sposób.
– Nie odbierał – powiedziała po prostu. - Przez całą noc nie
mogłam się dodzwonić. W każdym razie, dodzwoniłam się, więc
nie jesteś mi już potrzebny, Hermesie. Leć być listonoszem gdzie
indziej.
– Pracę można zmienić – odparł sucho Hermes, a Kayth
przypomniała sobie, że gdy spotkali się w Hever kilkadziesiąt
lat temu, mówił, iż nienawidził być sprowadzany przez swoją
rodzinę do roli wyłącznie posłańca bogów. - Charakteru już
nie.
Tak trzymaj, pomyślała Kayth z zadowoleniem i odwzajemniła
pożegnalny uśmiech, który jej posłał, zanim wzbił się w
powietrze i zniknął na tle błękitnego nieba. Był jednym z
niewielu bogów, których lubiła i rozumiała.
– O co mu chodziło? - zdziwiła się bogini, patrząc za nim.
– O co tobie chodzi? - odparł Scar zimno, zakładając ręce na
piersi i patrząc na matkę z frustracją. Odkąd wyjechali z
Hadesu, Kayth nie mogła przestać się zastanawiać, o co im
poszło. Anne przez lata próbowała skłócić matkę z synem i nie
odniosła rezultatów. Persefona musiała zatem bardzo narazić się
Scarowi, skoro teraz niemal nie mógł na nią patrzeć. - Czy to,
że wyjechałem z Podziemia bez słowa pożegnania nie jest
wystarczającym sygnałem, iż nie chcę cię widzieć?
Persefona wydawała się zaszokowana tymi słowami. Przez kilka
sekund nic nie mówiła, aż w końcu w jej oczach pojawiło się
zrozumienie. Wyglądała, jakby chciała przeprosić syna, ale gdy
gdzieś za nią rozległy się głośne okrzyki tłumu, przywdziała
swą tradycyjną maskę i rzeczowym tonem przekazała wiadomość,
która niemal zwaliła ich z nóg.
– Wracaj do naszego królestwa. Wygraliśmy wojnę – po czym
zdmuchnęła świecę, a jej obraz zniknął.
Scar
Scar różnił się od innych ludzi pod wieloma względami, ale w
jednym był taki sam – lubił wygrywać. Jednak wygrana trzeciej
strony z Hadesem była tak gwałtowna i niespodziewana, że zamiast
szczęścia, czuł niepokój. Rzadko myślał racjonalnie, ale gdy
już mu się zdarzało, miał poważne wątpliwości co do ich szans
w tej walce. Teraz się okazywało, że nie tylko ją wygrali, ale
zrobili to w zatrważającym tempie. Podczas drogi z Rzymu do
Pompejów, w których znajdowało się przejście do jego krainy,
cały czas zadawał sobie pytanie, jak to było możliwe. Odpowiedź
siedziała tuż obok niego. Nie miał wątpliwości, że w dużej
mierze to właśnie Kayth zawdzięczali zwycięstwo. Przez
tysiąclecia jego matka wiele razy próbowała wprowadzić reformy,
ale kończyły się one fiaskiem, ponieważ nie miała poparcia
społeczeństwa. Kayth natomiast trzymała w garści serce ludu –
wszyscy ją kochali i przychodzili do niej nawet z najbardziej
banalnymi problemami. Jeszcze gdy na siebie ciągle warczeli, jego
uszu dochodziły wiadomości o przepięknej, pomocnej Kayth, która
zawsze miała dla każdego czas. Teraz, gdy patrzył na jej przejętą
minę, po raz pierwszy pomyślał, że może nie byłoby tak źle,
gdyby dawna Anne nie powróciła.
Z wysokości kilkuset metrów Pola Elizejskie wyglądały tak samo,
jak zwykle. Lecieli na Deltusie, czarnym pegazie Scara, i z początku
z niepokojem obserwowali widok, który się pod nimi malował. Świeża
trawa obrastała łąki i pagórki, rzeki lśniły czystością, a
domy dusz były w nienaruszonym stanie. Trudno było uwierzyć, że w
Hadesie od ponad dwudziestu lat toczyła się krwawa wojna. Scar
jednak wiedział, że gdyby lecieli nad Erebem, zastaliby całkowicie
inną, dużo straszniejszą panoramę. To właśnie na tamtych
terytoriach dochodziło do najgorszych zbrodni – według ostatnich
informacji, które zdobyła trzecia strona, Hades zabił jedną
dziesiątą jego polulacji, co było niewyobrażalną sumą. Mogło
to być jednak również iskrą, która otworzyła oczy jego
mieszkańcom i zachęciła do wspólnej walki przeciwko wrogowi. A
dopóki Scar i Persefona mieli po swojej stronie Kayth i Rosae, to
nie oni byli wrogami.
Jeszcze zanim wylądowali niedaleko stajni, usłyszeli niosące się
echem okrzyki, których źródłem musiały być setki ludzi. Gdy
mężczyzna pomagał Kayth zeskoczyć z Deltusa, wymienił z nią
pełne zaniepokojenia spojrzenie. Mieszkańcy Podziemia byli w
bojowym nastroju i dopóki chodziło o zdetronizowanie Hadesa, taki
nastrój był pożądany. Gorzej, jeśli społeczeństwo nie
zapragnie spocząć na usunięciu jedynie jego. Scar pamiętał
Wielką Rewolucję Francuską i pamiętał, jak niespodziewane były
jej rezultaty. Ludwikowi XVI i Marii Antoninie nawet w najgorszych
koszmarach nie przyszło do głowy, że mogliby zostać
zdetronizowani. Miał nadzieję, że on i Persefona nie staną się
teraźniejszymi przedstawicielami ancien regime'u.
Kayth splotła swe palce z jego, by dodać mu otuchy i razem ruszyli
w kierunku południowej części pałacu, z której dochodził gwar
tysiąca głosów. Podczas wędrówki przez błonia nie spotkali
żywej duszy (nieżywej też nie), co znaczyło, że na Polach
Hadesowych musieli zebrać się wszyscy mieszkańcy pałacu, a
egzekucja była już blisko.
– Kaythy! - dobiegł ich piskliwy głos, który jako jedyny nie
dochodził sprzed, a zza nich. Kobieta przystanęła, oglądając
się za siebie, a po wzniesieniu oczu ku sklepieniu Podziemia, Scar
zrobił to samo. - Och, jak Cutie się cieszyć, że ty już wrócić!
Nie być cię taaak długo!
Zilant wyrwał się z ramion niosącej go Tessie i powitał radośnie
swoją panią, latając nad jej głową. Dziewczynka natomiast
przytuliła się do Kayth, posyłając jej szeroki uśmiech.
– Dobrze, że już jesteś – szepnęła. - Wiesz, że uwielbiam
Cutiego, ale dużo bardziej lubię go na odległość.
– Jadł tyle kamieni, że myślałem, iż niedługo zabraknie ich dla
niego w całym Hadesie – wtrącił trzeci głos, a Scar napiął
mięśnie. Był zbyt zajęty patrzeniem na czułe powitania Kayth z
przyjaciółmi, by zauważyć, kto kroczył obok Tessie. Bóg Nocy
nigdy nie utrzymywał bliskich kontaktów z Julianem, a od momentu,
w którym dowiedział się, że był on narzeczonym Kayth, zaczął
go traktować jak powietrze. I choć kobieta zerwała z nim
zaręczyny, ich stosunki były przyjazne, o czym świadczył fakt,
że mężczyzna na powitanie pocałował ją w policzek. Czy to para
buchała z nozdrzy Scara?
– Cutie dużo jeść, gdy się stresować – bronił się smok,
przysiadając na ramieniu kobiety i podkładając łebek do
głaskania.
– W takim razie musisz mieć bardzo stresujące życie – mruknęła,
gładząc go po ciele, a jej spojrzenie było zamyślone. Gdy
zwróciła je na Juliana, w jej oczach pojawił się cień poczucia
winy. - Miło widzieć, że spędzasz czas z Tessie.
– Oczywiście, że spędzam. Przecież to nasza... Traktuję ją jak
własną córkę – dokończył niezręcznie, a wszyscy obecni,
nawet Cutie, który miał móżdżek wielkości ziarnka grochu,
wiedzieli, że chciał powiedzieć coś innego.
– Chodźmy wreszcie – przerwał napiętą ciszę Scar, odzywając
się nieco ostrzej, niż zamierzał i ruszył do przodu, obejmując
Kayth w pasie. Wywinęła się z jego uścisku, posyłając mu
karcące spojrzenie.
– Daj spokój – szepnęła kącikiem ust. - Pomyśl, jak ty byś się
czuł na miejscu Juliana.
– Ja bym nie dopuścił do tego, by cię stracić – odparł równie
cicho, choć do jego głosu wdarła się złość.
– Tak? - jej ton się ochłodził. - To zabawne, bo przecież już raz
mnie straciłeś... na dwadzieścia lat!
– Wtedy odszedłem od ciebie, bo, paradoksalnie, chciałem cię
znaleźć, więc to się nie liczy.
– Po prostu daj spokój – syknęła kobieta. - I nie patrz na
Juliana jak bazyliszek! Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Byłoby
miło, gdybyś choć spróbował nawiązać z nim koleżeńskie
więzy.
– Dobra uwaga – odparł Scar, na co Kayth uniosła brwi, słusznie
obawiając się najgorszego. Bóg Nocy odwrócił się do mężczyzny,
który szedł kilka kroków za nimi i był zajęty rozmową z
Tessie. - Hej, Julian, czy ty przypadkiem nie popierałeś Hadesa?
Wygląda na to, że wygrali lepsi, co?
– SCAR! - upomniała Kayth, szturchając go w ramię.
– Nigdy nie popierałem twojego ojca – wyjaśnił spokojnie Julian,
choć zacisnął pięści. - Zmusił mnie, bym opracowywał dla
niego taktyki militarne...
– Gdybyś nie był takim tchórzem, tysiące dusz, które zabił mój
ojciec, nadal by żyły – podsumował chłodno Scar, a zanim
mężczyzna miał szansę dodać coś na swoje usprawiedliwienie,
Bóg Nocy odwrócił się ku dźwiękowi tłumu, który nagle zrobił
się bardzo głośny. Znaleźli się na Polach Hadesowych, czyli
ogromnej łące, na której w „dobrych czasach” rozgrywały się
wszelkie festiwale i wystawne przyjęcia. Teraz Pola miały służyć
innemu, bardziej barbarzyńskiemu celowi, a i tak były zapełnione
jak nigdy wcześniej. Wydawało się, że każdy mieszkaniec Elizjum
chciał zobaczyć upadek dawnego władcy.
Przy krańcu łąki wznosiła się północna część pałacu,
której częścią był ogromny balkon i mimo że znajdowali się
dość daleko, Scar mógł dostrzec na nim jego matkę, Rosae i
Platona. Po obu stronach balkonu znajdowały się półkoliste
schody, prowadzące na górę. Mężczyzna, mimo protestów wciąż
złej na niego Kayth, złapał ją za rękę i zaczął się
przepychać przez tłum. Głowę trzymał nisko, ponieważ nie
potrzebował zamieszania, jakie z pewnością by wybuchło, gdyby
ktoś go rozpoznał. Spojrzenia i tak za nimi podążały, na
szczęście pełne podekscytowania szepty rozległy się dopiero, gdy
byli już przy schodach. Hades został pokonany niecałą dobę temu,
a Persefona już zdążyła wyrzucić z pracy szkieletowych
strażników. Zamiast nich, schodów pilnowały zwykłe dusze. Choć
Scar nigdy nie podzielał wręcz chorobliwej awersji jego matki do
szkieletów, musiał przyznać, że widok był dużo lepszy. Poniósł
głowę, a sprowadzeni z Erebu mężczyźni od razu go przepuścili.
– Poczekaj – Kayth wyszarpnęła rękę z jego uścisku, gdy
postawił stopę na pierwszym schodku. Entuzjastyczne szepty tłumu
zmieniły się w okrzyki, przez co ledwo ją słyszał. - Ty idź,
ja zostanę tutaj.
– Dlaczego? - uniósł brwi.
– Jeśli powiem, że wstydzę się tam wyjść niepomalowana,
uwierzysz? - Zmrużył oczy, na co wyrzuciła ręce w górę. -
Chodzi o to, że jeśli mnie tam ze sobą weźmiesz, to będzie to
coś w rodzaju... oświadczyn. Tak jakbyś obwieszczał wszystkim,
że jestem dla ciebie ważna i że być może zostanę księżniczką
Podziemia, jakkolwiek głupio to brzmi.
– Ta ostatnia część jest najmniej głupią z twojej wypowiedzi –
przewrócił oczami, ponownie ciągnąc ją za rękę. - To nie są
żadne oświadczyny. Cała trzecia strona wojny znajduje się na tym
balkonie, a ty jesteś przecież jej częścią.
Popatrzyła w górę, a gdy zauważyła Persefonę, Platona i Rosae,
którzy patrzyli na nich nagląco, na jej policzki wstąpiły
rumieńce. Przez całe zamieszanie musiała ich nie zauważyć.
– Etap pierwszy w zrobieniu z siebie głupka zaliczyłam śpiewająco
– mruknęła, na co ze śmiechem objął ją ramieniem.
– Och, Kayth, etap pierwszy zaliczyłaś w chwili, w której się
urodziłaś – szepnął jej do ucha, na co odparła słodko:
– Uważaj, bo głupie osoby mają tendencje do robienia głupich
rzeczy... jak na przykład zrzucenie boga ze schodów.
Na balkonie powitały ich okrzyki tłumu, które z każdą sekundą
przybierały na sile. Na Polach panowała wesoła, pełna
entuzjastycznego oczekiwania atmosfera. Choć tłum tworzyli tylko
mieszkańcy Pól Elizejskich, a oni nie doświadczyli żadnych
represji ze strony Hadesa, słyszeli, co się działo w Erebie i byli
radzi, że okres terroru się skończył. Scar skinął im głową, a
Kayth pomachała dłonią. Zaskoczone spojrzenie mężczyzny było
niczym w porównaniu z piorunującym wzrokiem Persefony, gdy
zobaczyli, że niemal cały tłum jej odmachał.
Królowa siedziała na wielkim tronie i wyglądała okropnie. Scar
nigdy nie widział matki w takim stanie. Jej policzki były
nienaturalnie wychudłe, a oczy straciły cały blask. Już nie
wyglądała pięknie. Po raz pierwszy w życiu mężczyzna zobaczył,
że jej ręka drżała. Nie było mu jej jednak żal. Zasługiwała
na nieco cierpienia po tym, jak przez lata ukrywała prawdę o tym,
co się stało z Anne. Rosae siedziała na nieco mniejszym tronie po
lewej stronie matki i uśmiechnęła się do Scara szeroko. Pobyt na
Olimpie jej służył – wyglądała kwitnąco. Stojący obok niej
Platon natomiast w zamyśleniu obserwował tłum. Scar usiadł na
swoim tronie wśród dobiegających ze wszystkich stron okrzyków i
choć nie podobało mu się, że Kayth musiała przy nim stać, nie
mógł teraz nic z tym zrobić. Przejechał spojrzeniem po tłumie i
po raz pierwszy tak naprawdę zdał sobie sprawę, jak wiele ludzi
przyszło. Musiał mrużyć oczy, by zobaczyć jego koniec. Na środku
łąki stał drewniany podest, na którego środku stało wymyślone
w dobie rewolucji francuskiej, nieco ulepszone urządzenie. Gilotyna,
która jaśniała blaskiem odbijających się od niej promieni
słonecznych, miała służyć nie tylko obcięciu głowy, ale
poćwiartowaniu ciała, dlatego była dużo większa od normalnej, a
wyposażona była w kilkanaście ostrz. Scar nie wiedział dlaczego,
ale odwrócił wzrok.
Kiedy cała trzecia strona była gotowa, a Persefona wstała ze
swojego tronu, tłum momentalnie ucichł. Wszyscy wstrzymali oddech,
gdy królowa ręką dała znak strażnikom, by wprowadzili więźnia.
Orszak z jego ojcem wyszedł centralnie spod balkonu, ponieważ tam
znajdowały się cele, które Hades kazał wybudować wieki temu dla
swych przeciwników. Nigdy nawet nie pomyślał, że kiedyś sam się
w jednej z nich znajdzie. Nie było słychać nic, oprócz kroków
kilkunastu strażników i skazanego. Ojciec Scara trzymał głowę
wysoko, patrząc na mijanych poddanych. Niektórzy z nich spuszczali
wzrok, inni dzielnie go wytrzymywali. Bóg Nocy wychylił się, by
spojrzeć na siostrę. W jej oczach malowała się jedynie
determinacja. Poczuł przykre ukłucie w sercu. Co się stało z jego
małą siostrzyczką, która nie mogła patrzeć nawet na śmierć
muchy?
Nagle Kayth złapała go za ramię. Popatrzył na nią, a w jej
oczach dostrzegł przerażenie.
– Nie – wydusiła gorączkowo. - Nie, nie możecie. Nie możecie go
zgilotynować. NIE.
Teraz nie tylko Scar na nią patrzył, ale cała trzecia strona
wojny. Przez tłum ponownie zaczęły przebiegać szepty.
– Dlaczego? - spytał zaskoczony. Jej palce mocniej zacisnęły się
na jego ramieniu i wyglądała, jakby przeprowadzała wewnętrzną
walkę.
– Bycie pozbawionym głowy to najgorsza możliwa śmierć... Nie ma
nic gorszego. Ten strach, to oczekiwanie na ostrze, ten ból, który
ogarnia całe twoje ciało w ostatnich momentach, a ty nie możesz
już nic zrobić. Chcesz krzyczeć, chcesz wrzeszczeć, ale już nie
możesz... - w jej oczach pojawiły się łzy. Zrozumiał, dlaczego
nie chciała nic mówić. Teraz Persefona już wiedziała o tym, iż
Kayth sobie przypomniała, że była Anne. - Myślałam, że
skażecie go na wygnanie, a nie na tak bestialską śmierć. Scar,
Rosae, błagam... To wasz ojciec. Nie róbcie mu tego, co mi kiedyś
uczyniono.
Scar spojrzał na swoją rodzinę. Jego matka wyglądała zarówno na
zdziwioną, jak i rozwścieczoną faktem, iż Kayth wiedziała o
swojej przeszłości. Jego siostra natomiast wyglądała na niepewną,
choć szala nadal bardziej się chyliła ku tej złej stronie.
Mężczyzna położył dłoń na ręce kobiety.
– Ty byłaś niewinna, podczas gdy mój ojciec jest winien milionów
zbrodni. On zasługuje na haniebną i straszliwą śmierć... Poza
tym, on tak naprawdę nie umrze. Nie znamy sposobu na zabicie boga –
popatrzył na nią znacząco, ponieważ była tylko jedna osoba,
która go poznała i była to Anne. - Mimo że go rozczłonkujemy i
wrzucimy do Tartaru, on za jakiś czas ożyje, bo jest
nieśmiertelny. Ale teraz musi ponieść karę za to, co robił
przez tysiąclecia.
Kobieta nadal nie wyglądała na przekonaną, ale wiedział, że
informacja o tym, że to nie była całkowita śmierć, nieco ją
zmiękczyła. Kiedy szepty tłumu stały się jeszcze głośniejsze,
Persefona przewróciła oczami i syknęła do córki Hekate:
– Och, na bogów, koniec tej szopki. - Ponownie wstała i zwróciła
się do tłumu, a jej zaczarowany głos obiegł całe Pola Hadesowe.
- Dzisiaj, dwudziestego ósmego sierpnia 1931 roku ziemskiego,
władca Krainy Zmarłych, Hades, zostaje oskarżony o spowodowanie w
sposób pośredni i bezpośredni śmierci tysięcy swoich poddanych,
głównie mieszkańców Erebu. Ponadto, jest oskarżony o
zastraszanie, szantażowanie i świadome głodzenie poddanych mu
dusz. Z jego winy wybuchła również wojna o Podziemie, którą w
dniu wczorajszym przegrał. Lista nie tyle jego zarzutów, co
mających potwierdzenie w każdym z nas win, jest długa i jeśli
ktokolwiek chciałby ją przeczytać w całości, będzie
powszechnie dostępna w sali zebrań w pałacu. Biorąc pod uwagę
rozmiar win i całkowity brak skruchy, trzecia strona wojny o
Podziemie skazuje Boga Zmarłych na poćwiartowanie i wrzucenie do
Tartaru. - Po Polach Elizejskich poniosły się entuzjastyczne
okrzyki, ale urwały się, gdy królowa podniosła dłoń. - Czy
oskarżony ma jakieś ostatnie słowa?
Przez całą przemowę Hades patrzył prosto na nią, a ona zawzięcie
unikała jego spojrzenia. Teraz, gdy ich wzrok się spotkał, w oczu
obu było widać ogromny żal.
– Nie – odparł bóg cicho, ale jego głos i tak potoczył się
wśród powszechnej ciszy.
Ich
spojrzenia jeszcze przez chwilę się krzyżowały, po czym bogini
przełknęła ślinę i z powrotem usiadła na tronie. Ku zdumieniu
Scara, odwróciła wzrok od swojego męża, wpatrując się w tłum
niewidzialnym wzrokiem. Ludzie ponownie podnieśli okrzyki, gdy przy
eskorcie straży Hades układał się na brzuchu na ogromnej
gilotynie. Wyglądała ona jak drewniane łoże, z tym małym
szczegółem, że była wyposażona w kilkanaście ostrzy. Układanie
władcy w takiej pozycji, by cięcia przeszły w prawidłowych
miejscach, zajęło kilka minut, w trakcie których oczy Persefony
robiły się coraz bardziej szkliste. Hades ani na sekundę nie
spuścił z niej wzroku, choć ona uparcie starała się go
ignorować. Wreszcie na podwyższenie wszedł kat, którego zadaniem
było pociągnięcie dźwigni, opuszczającej w tym samym czasie
wszystkie ostrza. Mężczyzna
zbliżył się do skazanego, a w momencie , w którym położył dłoń
na maszynie, powietrze przeciął drżący głos Persefony.
– Poczekaj.
Zanim
popatrzyli na matkę, Scar i Rosae wymienili zaniepokojone
spojrzenia. Zmieniły się one w westchnienia rezygnacji, ponieważ w
tym samym czasie przypomnieli sobie, co kiedyś powiedział im
Platon. I choć zarówno im, jak i całemu tłumowi rozżalonych
poddanych decyzja królowej miała się nie spodobać, na ustach
Hadesa błądził pełen zadowolenia uśmiech.
„Może
wam się wydawać, że się nienawidzą, ale nawet nie myślcie, że
ten z nich, kto wygra wojnę, zarządzi egzekucję tego drugiego.
Znam ich tak długo i na tyle dobrze, by doskonale wiedzieć, że
nigdy by się nie posunęli do czegoś takiego. Wygnanie? Może, ale
nic więcej. A gdy od siebie odpoczną, zaczną za sobą tęsknić
tak bardzo, że poruszą świat, by się odnaleźć”.
Stało się
dokładnie tak, jak przewidział Platon.
_____________________________________
Przepraszam, że tak długo kazałam wam czekać na ten rozdział, ale zupełnie nie miałam weny. Chciałam dodać przypomnienie, co działo się poprzednio, ale gdy zdałam sobie sprawę, że składałoby się na nie jedynie "Kayth i Scar pojechali do Rzymu, gdzie bardzo się do siebie zbliżyli", dałam sobie spokój. Do końca został jeszcze tylko jeden rozdział + epilog, dlatego myślę, że już pod koniec lipca ruszę z Kierunkiem Atlantydą (:
+ Co roku w Chinach organizowany jest "festiwal" psiego jedzenia. Nie chodzi tu o jedzenie dla psów, ale z psów. Tysiące naszych czworonożnych przyjaciół są torturowane (oszczędzę wam opisu, ale myślę, że takich okropności nie doświadczali nawet więźniowie obozów koncentracyjnych), zanim są zabijane. Aż się w głowie nie mieści, że torturowanie tych biednych zwierząt w biały dzień, jedynie dla chorej zabawy chorych ludzi, jest legalne. Do festiwalu zostało mało czasu, trzeba działać. Błagam, podpiszcie petycję do prezydenta Chin - KLIK.
+ Co roku w Chinach organizowany jest "festiwal" psiego jedzenia. Nie chodzi tu o jedzenie dla psów, ale z psów. Tysiące naszych czworonożnych przyjaciół są torturowane (oszczędzę wam opisu, ale myślę, że takich okropności nie doświadczali nawet więźniowie obozów koncentracyjnych), zanim są zabijane. Aż się w głowie nie mieści, że torturowanie tych biednych zwierząt w biały dzień, jedynie dla chorej zabawy chorych ludzi, jest legalne. Do festiwalu zostało mało czasu, trzeba działać. Błagam, podpiszcie petycję do prezydenta Chin - KLIK.
Ostatni rozdział postaram się dodać za trzy tygodnie!
Pierwsza :)
OdpowiedzUsuńHej :) Jeszcze nie przeczytałam rozdziału, ale zauważyłam twoją informację o pokerze. Jak chcesz mogę ci wytłumaczyć co i jak, a nawet polecić fajną grę internetową, która ciekawie szkoli w tej grze :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie! Jakbyś mogła to na shaaunee@gmail.com napisz mi co i jak, będę bardzo wdzięczna! <3
UsuńW końcu udało mi się przeczytać i powiem bardzo szczerze. Wiem, że to niby już końcówka wszystkiego i jestem mega ciekawa, co będzie dalej, ale jestem troszkę zawiedziona. Może dlatego iż jestem fanką ... kurde, nie wiem jak to napisać. Po prostu chodzi mi o to, że wolałabym by było dużo więcej wojny niż romansu. Trochę za szybko ta wojna minęła, w zasadzie byłam cholernie zaskoczona, że aż tak szybko, bo w zasadzie ja nawet nie poczułam, że ona miała jakieś wybitne znaczenie, a moim zdaniem powinna mieć.
UsuńBardzo podobał mi się pierwszy fragment. Oczywiście nie lubię Ann, ale coraz bardziej nie podoba mi się i Kayth i Scar. Na serio. Najlepiej było do momentu, w którym prawda wyszła na jaw, ale to tylko moje zdanie, bo ja preferuję, gdy romans ma swoje zakończenie na samiutkim końcu :) Zauważał też parę dziwnych literówek, ale w tej chwili ich za nic nie wyłapię...
No nic.
Rozdział był nawet ciekawy, choć tak jak mówiłam wyżej, paru rzeczy mi brakowało. Nie mniej czekam na zakończenie i teraz czekam na zakończenie wątku Ann i Kayth o którym już dawno ci mówiłam.
Weny, czasu, sprawnego kompa i do zobaczenia ;)
Dziękuję za szczerość i całkowicie rozumiem twój zawód. Wiem, że zawaliłam. Mogłabym pociągnąć tę wojnę i spokojnie dobrnąć do 30 rozdziałów, ale szczerze mówiąc, już nie mam weny na Krainę. Myślami jestem przy Kierunku Atlantydzie i jako że chciałabym już zacząć pisać nowe opowiadanie, to chcę szybko skończyć, stąd też tak prędkie załatwienie sprawy wojny. Nie wiem, czy w Kierunku będzie jakaś wojna, ale jeśli tak, to obiecuję, że ją całkowicie doszlifuję i spektakularnie rozwinę i zakończę. Właśnie dzięki takim komentarzom wiem, nad czym muszę w przyszłości popracować (:
UsuńWiesz, to już jest samiutki koniec... :D Ale wiem, sama tak mam, że jak jacyś bohaterowie zaczynają być razem to momentalnie tracę entuzjazm. Może ponownie ci się spodobają w następnym, już ostatnim rozdziale (:
Literówki? Sprawdzałam 3 trzy razy i nie zauważyłam. Eh, czas na sprawdzenie po raz czwarty.
Dziękuję! :*
Całkowicie cię rozumiem i literówka na 100% była :) Ale to nic się nie stało. Ja czasami sprawdzam 10 razy rozdział i nic nie widzę, więc spokojnie :)
UsuńOczywiście nie mogę się doczekać Atlantydy (bardzo ładny szablon, choć uważa, że może się okazać troszkę zbyt ciemny).
Czekam na ostatni rozdział, więc:
weny, czasu, sprawnego kompa!
Trzeciaaaaaaaa!!
OdpowiedzUsuńCzemu już tak blisko koniec?! x.x Cudooooowny rozdział. 10000000 razy lepszy od ostatniego. Na początku nie wiedziałam co się dzieje. Pomyślałam, że może jednak postanowiłaś zrobić nam psikusa i Kayth to tak naprawdę nie Anne. Ale niestety nie. No cóż, bywa.
Uwielbiam czytać o Anne i jej poprzednim życiu. To strasznie ciekawe i mega zajmujące. Po za tym słodko, słodko i jeszcze raz słodko. Co do egzekucji ja jednak wolałabym żeby się odbyła, ale eh, co zrobić.
Już nie mogę doczekać się "Kierunek Atlantyda" duuuuuuużo weny :***
W takim razie ostatni rozdział musiał być straszny :D Przy pisaniu tego zupełnie nie miałam weny (choć przy pisaniu poprzedniego też nie), ale bardzo się cieszę, że ci się podobał!
UsuńChyba jesteś jedyną, która chciałaby twista, że Kayth jednak nie jest Anne. Inni by mnie pewnie zabili za takie zamieszanie :P
Dla Hadesa wymyśliłam ciekawszą opcję, niż zesłanie do Tartaru... A na pewno zabawniejszą ^^
Dziękuję! :*
Mam ogromną prośbę i mam nadzieję, że jako prośbę wiernej fanki ją spełnisz xd
UsuńCzy mogłabyś wejść na mój profil i przeczytać ostatni wpis (ten z rozdziałem) i udzielić mi jakiś rad? Byłoby mi mega miło i strasznie byś mi pomogła :)
pozdrawiam i jeszcze raz weny :*
Jasne, jutro zajrzę! :*
UsuńTo znowu ja nie mogę się już doczekać nowego (jak przeczytałam, ostatniego) rozdziału :), ale chciałam się zapytać co sądzisz o moim wpisie (nie mam jeszcze bloga, ale zastanawiam się nad jego założeniem) obiecałaś, że zajrzysz
UsuńPs.: przepraszam jeśli jestem namolna, ale bardzo mi zależy ;)
Super rozdział :D Ja tam się ciesze ze Hadesa nie zgilotynowali :D
OdpowiedzUsuńNa pewno nie bardziej, niż on ^^ Choć nie będzie mu do śmiechu, jak się dowie, gdzie Persefona go wysyła...
UsuńDziękuję! :*
Cudowny rozdział 😍 nie moge uwierzyc, ze koniec jest tak blisko. Zakochalam sie w tym opowiadaniu ❤ pozdrawiam i zycze weny :*
OdpowiedzUsuńNiesamowicie miło się czyta takie komentarze! Dziękuję! :*
UsuńZnowu latam palcami po klawiaturze nie mając pojęcia co napisać.
OdpowiedzUsuńPoczątek z tym snem, był dziwny i przez moment zastanawiałam się o co chodzi, ale muszę Ci powiedzieć, że wspaniale przedstawiłaś historię Anne na dworze. Wspaniale <3
Początek jeszcze w Rzymie był strasznie uroczy <3 Scar zaraz po przebudzeniu...
Jeśli będzie kiedykolwiek ekranizacja Krainy... Mogę zgłosić się na Kayth?
Hermes <3 Jak ja za nim tęskniłam :3 Zdecydowanie należy do Twojej Świętej Trójcy Bogów - Apollo, Hermes i Scar <3
Odkąd Key i Scar weszli na Pola Hadesowe, o mało nie zaczęłam obgryzać paznokci z nerwów! Niesamowicie wciągające!
Już myślałam, że zetną Hadesa! Jestem ciekawa, co czeka go zamiast tego!
Nie wierzę, że został tylko jeden rozdział i epilog :'( łamie mi to serce. Najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam dobiega końca ;'(
Zawsze jednak będzie Kierunek Antlantyda.
Ale nie będzie tyle Scar'a :(
Mam nadzieję, że Apollo będzie godnym zastępstwem!
No nic
Życzę Niagary Weny, udanych wakacji i ogółem wszystkiego najlepszego ;*
Pozdrawiam,
Laciata <3
Rzeczywiście początek mógł zmylić, ale nie wiedziałam, jak inaczej to napisać. Ja sama uważam, że retrospekcje są najlepszą częścią tego rozdziału, dlatego cieszę się, że tobie również się spodobały!
UsuńHahah, jasne, możesz być Kayth. Ale uprzedzam, że ja będę Anne... Chociaż w retrospekcjach będę miała Scara dla siebie ^^
Też tęsknię za Hermesem, bardzo lubiłam o nim pisać! Ale w Kierunku też będzie (i to współcześnie, bo akcja się dzieje w 2015 roku).
Dla Hadesa przygotowałam coś... zabawnego (przynajmniej dla czytelników, bo dla niego już mniej).
Scara rzeczywiście nie będzie wiele w moim następnym opowiadaniu, ale obiecuję, że Apollo ci to wynagrodzi! Ja sama myślę, że może go nawet polubię troszkę bardziej od Scara... Tylko mu o tym nie mów, żeby nie doszło między nimi do jakiejś bójki! Co by to było, gdyby Apollo miał złamany nos!
Dziękuję! :*
Mamy Kayth, mamy Anne... To kto zagra Scara? ^^
UsuńCzyżbyśmy w końcu mieli szansę poznać końcowe losy Trice i Hermesa? <3
Właśnie tak myślałam kiedy obsadzisz Kierunek... Czy w starożytności *tak myśleć trochę nakazywał mi tytuł* czy w teraźniejszości..
Dla Hadesa prawie nic nie jest zabawne...
I czemu pomyślałam, że Persefona każe mu chodzić po Hadesie w różowym stroju Jednorożca?.
Apollo chyba byłby w rozsypce, gdyby ktoś odważył się złamać mu jego perfekcyjny nos!
OMG. Sen był cudowny, ale to co było po nim to to, nie potrafię tego opisać. Myślałam że Kayth go zabije gołymi rękami. Hermes jest mega fajny. Historia z contactusem i tekst Kayth oraz Hermesa rozbawiły mnie do łez. Czekam na koniec Krainy bo wiem, że to nie będzie koniec twojej twórczości, ale to ZAWSZE będzie koniec naszej cudownej parki, tej niezwykłej historii i tego wszystkiego. Atlantyde czytam obowiązkowo :) Mam nadzieje że będzie tam Hermes. Dobrze że nie uśmierciłaś Hadesa. Mimo iż nie sprawdza się jako władca, zawsze pozostanie mężem i ojcem. Persefona się zmienia, a ja ją już spisałam na całkowite straty.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i czekam na emocjonujący finał :)
Kayth bardzo nerwowo reaguje na jakiekolwiek wzmianki o Anne ze strony Scara, więc co dopiero, gdy myślała, że majstrował jej on przy wspomnieniach. Cieszę się, że ci się podobało! (:
UsuńScar i Kayth pojawią się w Kierunku gościnnie, więc epilog Krainy nie będzie jeszcze pożegnaniem ich na zawsze. Hermes również będzie się pojawiał, ale bogiem prowadzącym będzie Apollo (:
A finał będzie bardzo emocjonujący, obiecuję!
Dziękuję! :*
Do pokera polecam: http://www.poker1.pl/zasady-pokera
OdpowiedzUsuńSama kiedyś grałam, więc mogłabym pomóc, ale dopiero jak skończę sesję i wtedy też porządnie skomentuję. (;
Dziękuję, kochana! Ola Ri już mi pomogła, ale jako że jestem tępakiem, chętnie skorzystam również z twojej strony.
UsuńPowodzenia na sesji! :*
Po masakrycznie długiej mojej nieobecności wpadłam dosłownie na chwileczkę by pozostawić choć maleńki ślad w postaci tego tyci tyciutkiego komentarza. Czytałam zawsze, choć nie zawsze komentowałam (przez komórkę, gdy brakuje zasięgu jest to prawie niewykonalne).
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zawsze, wyszedł Ci świetnie. Czekam na więcej.
Weny. Pozdrawiam serdecznie.
Całkowicie rozumiem, nie musisz się tłumaczyć :* Sama często czytam, a nie komentuję, tylko u mnie to jest spowodowane głównie lenistwem.
UsuńDziękuję! :*
Zostałaś nominowana do LBA
OdpowiedzUsuńWięcej u mnie :
dalszy-ciag-nastapi.blogspot.com
Nie przyjmuję nominacji, niemniej bardzo dziękuję :*
UsuńOkropieństwo! Dlaczego ludzie nie potrafią zrozumieć, że psy też mają uczucia? Że to ich boli? :c
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co będzie teraz, kiedy Persefona wie, że Kyath się dowiedziała, kim była w przeszłości. W ogóle jak to będzie wyglądać! :c
Do zobaczenia za trzy tygodnie! :*
Też tego nie mogę pojąć. Wszystkie zwierzęta mają uczucia - niestety w przeciwieństwie do niektórych ludzi. A w Chinach to już panuje całkowita znieczulica - to, co tam się wyprawia na co dzień przechodzi ludzkie pojęcie.
UsuńDziękuję! :*
Przeczytałam i jestem szczęśliwa. Masz szczęście, że Hades'kowi nic nie jest. Huehue. Kocham gościa, ale nie ważne, wracam do rozdziału. Jak zawsze świetnie napisany i jak zawsze, świetnie dobrana muzyka. Ja też chciałam nauczyć się grać w pokera, ale mi nie wychodziło dłuższy czas, więc sobie odpuściłam. Jestem ciemna w tej grze. Kompletnie zielona. Od razu podpisałam i wysłałam petycję do tego całego nieczułego sukin... idioty. Ludzi to najokropniejsze stworzenia na ziemi, nieczułe jak nic innego. Sama się przekonałam na swojej skórze. Takie bestialskie zachowanie powinno być karygodnie zabronione, a skazywane nawet na śmierć. Pozdrawiam i życzę weny c:
OdpowiedzUsuńxoxo, elose.
+ wpadniesz i ocenisz mój styl itd. może jakieś rady? z chęcią bym przeczytała opinię od takiej świetnej pisarki c:
[ love-begins-with-hate.blogspot.com ]
Jesteś jedną z nielicznych, które słuchają muzyki, dlatego tym bardziej cieszę się, że ci się podobała.
UsuńTeż kiedyś próbowałam się nauczyć grać w pokera, ale to nie moja bajka. Niestety na potrzeby kolejnego opowiadania muszę go choć trochę zrozumieć :D
Ja czasami żałuję, że kodeks Hammurabiego już nie funkcjonuje. Jak czytam np o psie zakopanym żywcem w lesie to jedyną sprawiedliwością byłoby zrobienie z właścicielem tego samego.
Wpadnę do ciebie, jak tylko znajdę trochę czasu! Dziękuję! :*
Vakme naprawdę to już będzie ostatni rozdział?
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę w to uwierzyć że tak szybko zleciało
Ta historia należy do jednej z moich ulubionych i czytam ją z wypiekami na twarzy za każdym razem.
Ten rozdział był niezwykle poruszający. Szczególnie iż przedstawiłaś w nim historie Kayth jako Anny. Od początku miałam podejrzenia i nie myliłam się. Ona wciąz przeżywa wszystko i nic dziwnego że tak mocno wkurzyła się na Scara. W sumie ona chce się po części odciąć się od przeszłości a ja ją rozumiem. Najbardziej wstrząsnęła mną końcówka. Persefona wygrała wojnę dobry punkt. I ta wizja Hadesa, którego chcą ściąć. Nic dziwnego, że Kayth była zszokowana i próbowała go bronić. Znała dobrze ból jaki świadczy tej śmierci i nawet jeśli była niewinna uważa że mężczyzna nie zasłużył na taką śmierć. Ja tak samo uważam. Może i zachował się wyjątkowo okrutnie ale i tak nie zasłużył na wszystko. Nie wiem czemu ale po części ja również mu współczuje. Nie wiem czemu po prostu jakoś tak od serca.
Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego.
Petycja o której napisalas również mną wstrząsnęła.
Niby w innych krajach to normalne ale pies czy kot jest traktowany inaczej jak krowa czy kurczak.
To jednak członek rodziny i może nie humanitarne to jednak nie wyobrażam sobie bym miała zjeść członka rodziny.
pozdrawiam mocno i czekam na ciąg dalszy.
Kraina zaczęła się półtora roku temu, więc rzeczywiście szybko zleciał ten czas, nawet bardzo szybko.
UsuńKayth wolałaby nigdy nie dowiedzieć się, że jest Anne - myślę, że tak by było dla niej łatwiej. To piekło, przez które przeszła Anne jest naprawdę ciężkie do opisania... Nic dziwnego, że była taka wredna.
Kayth, która przypomniała sobie, jak to jest mieć ściętą głowę, nie mogła pozwolić, by taki los kogoś spotkał, nawet jeśli tym kimś był Hades.
Osobiście uważam, że Hadesowi dobrze by zrobiło trochę czasu w Tartarze, ale Persefona jest za miękka :P
Tu nawet nie chodzi o to, że psy w Chinach są jedzone, choć to również jest straszne, ale o sposób, w jaki cierpią, zanim trafią na talerz... Niewyobrażalne :'(
Ludzie to największe potwory.
Dziękuję! :*
Wiesz, mam wrażenie, ze ta wojna przebiegła tak szybko, ze wlasciwie się jej nie widziało. Mhsle, ze jeden rozdział o niej bezposrednio, o tym, jak ginęły dusze, by sie przydał, by ją w pewien sposob urzeczywistnil, nadal jej kolejny wymiar oprocz tego złożonego z intryg i skomplikowanych relacji miedzy Hadesem a trzecią stroną. Bo co do tych ostatnich to nie mam zastrzeżeń. Spodziewałam sie, ze Hades przegra, ale i wydawało mi sie tak jak Platonowi, ze Persefona nie skaze do na smierc. Zastanawia mnie jednak, czy oni będą potrafili się dogadać, czy persfona zahamuje hadesa i jego wielkie ambicje... Nawet hesli-to chyba ludzie nie beda zbyt zachwyceni. Nie wiem, czy w takim przypadku Hades i persefona będą mogli dalej rządzić podziemiem. Z drugiej strony tak sobie mysle, ze Scar i Kayth by sie całkiem dobrze do tego nadali. A jakby mieli takiego pomocnika jak cutie, to juz w ogole. Zastanawia mnie, co zrobisz z Henrym, bo jednak Scar nadal nie wie o jego roli w smierci Nadine, podobnie zresztą jak Rose, podejrzewam. Skoro jest jeden rozdział do konca, to mam wrażenie, ze dosc sporo rzeczy sobie zostawiłaś do wytluamczrnia, nie czuję się, jakby to byl koniec mimo zakończenia wojny. Np.sprawa kayth i jej podobieństwa do Anne.. No coz, wiem, ze to jedna i ta sama osoba i na pewno w kayth jest wiele z Anne, ale to odp niej zalezy, jaka bedzie. Scara kocham całą moją duszą i pewnie nigdy nie przestane xD z niecierpliwoscia czekam na ostatni rozdział i epilog, bo mam nadzieję na fozwiazanie wątków. Z drugiej strony nie chcę konca, zbyt polubilam Twoich bohaterow, zbyt się z nimi zżyłam... Eh, niezdecydowana ja xD
OdpowiedzUsuńWojna z pewnością przebiegła zbyt szybko i głupio mi, że tak to rozwiązałam. Gdybym miała wenę to bym to opisała bardziej szczegółowo, bardziej krwawo... Ale ostatnio mam wenę jedynie na nowe opowiadanie, a do Krainy jakoś ją straciłam :(
UsuńHades nie zostanie w Podziemiu - Persefona przygotowała dla niego inną karę :D
Sprawa Anne/Kayth wyjaśni się w przyszłym rozdziale, podobnie jak sprawa Henry'ego, choć nie do końca tak, jak można by się tego spodziewać. Podejrzewam, że ten rozdział będzie jeszcze dłuższy od poprzedniego... Nie wiem, jak wy przez to przebrniecie :P
Niektórzy bohaterowie Krainy będą się gościnnie pojawiali w Kierunku Atlantyda, więc to nie jest takie całkowite pożegnanie (oczywiście, jeśli zamierzasz czytać "kontynuację") (:
Dziękuję! :*
Hejo :)
OdpowiedzUsuńPonieważ skończyło się poprawianie ocen, wyskrobałam parę chwil na skomentowanie. Poprzednie rozdziały czytałam na bieżąco. Wszystkie były świetne, jak zwykle :)
Największe zaskoczenie przeżyłam, gdy okazało się, że to Henry zabił Nadine. Naprawdę super to rozegrałaś. Teraz aż mam ochotę zobaczyć go jeszcze parę razy. Brakowało mi trochę właśnie takich złych charakterów.
Co do tego rozdziału – ach, ta retrospekcja. Przeszłość Anne była naprawdę okropna i tak ją przedstawiłaś. Nawet trochę żal mi się jej zrobiło. Nie dziwne, że stała się taka zgorzkniała po tym co przeszła. Bardzo dobry pomysł miałaś też z przedstawieniem jej jako oddzielnej osoby. Dobrze ukazałaś psychikę swoich postaci, bo Kayth bardzo mało utożsamia się z Anne, traktuje ją nie jako część siebie, tylko jak kogoś innego. Natomiast można zauważyć, że Scar raczej uważa, że Kayth i Anne to to samo.
Fajny smaczek z tym aparatem, lubię początki XX w. :)
Zaraz... To już koniec wojny? :( Scar i Kayth nie brali w niej prawie żadnego udziału, nie byli w Erebie, w centrum wydarzeń. Były relacjonowane tylko z drugiej ręki, nikt z bohaterów nie odczuł skutków wojny (przynajmniej nie dotkliwych), dokładnie nie wyjaśniłaś z kim walczy Hades i dlaczego z tego powodu musi zabijać dusze (poza tym, że Hades jest przeludniony nie były to w każdym razie motywy, które naprawdę mogłyby kogoś skłonić do ludobójstwa, a i na to Pan Podziemia mógł znaleźć jakieś rozwiązanie). Nie było też bezpośredniej konfrontacji z zabijanymi czy buntownikami, a Trzecia strona wygrała wojnę nie ruszając się z Pałacu (z wyjątkiem Scara i Kayth, którzy pojechali do Rzymu). Być może czegoś nie dopatrzyłam, ale odniosłam wrażenie, że ta wojna mogła być o wiele lepiej rozwinięta :(
Och, Cutie ^^ mogę zabrać go do domu jak skończysz opowiadanie? Obiecuję, że będę mu dawać dużo kamyków :3
Oj, nie było egzekucji Hadesa. Chętnie bym o tym przeczytała *taka sadystka* Za mało osób umarło ^_^
Naprawdę istnieje taki festiwal? Ludzie przyjeżdżają żeby torturować psy? I na coś takiego się pozwala? Słucham? Wierzyć się nie chce. Powinno się coś z tym zrobić a jedyne co my jesteśmy w stanie to wpisać się na jakąś stronę internetową :(
Ok, to teraz coś przyjemniejszego. Wiesz, że pan Riordan wydaje nową książkę? Tym razem na podstawie mitologii nordyckiej ^_^
I co ja widzę? Nowe opowiadanie już w lipcu :D Uwielbiam tematykę Atlantydy, uwielbiam Apolla, uwielbiam Twój styl. Już się nie mogę doczekać :)
Dużo szczęścia życzę i niechaj Calliope nad Tobą czuwa :)
Cieszę się, że jesteś, tęskniłam za tobą! Nienawidzę tego czasu poprawiania ocen, jeden z najgorszych w roku szkolnym... Ale przynajmniej teraz już jest spokój, ja osobiście już od tego tygodnia nie chodzę do szkoły, choć zakończenie mam dopiero w piątek.
UsuńWydaje mi się, że zaniedbałam sprawę Henry'ego i jestem za to zła na samą siebie :\ Mogłabym go jeszcze trochę potrzymać w opowiadaniu, zamiast wysyłać na Olimp.
Scar chciałby, żeby do Kayth wreszcie "trafiło", że ona i Anne to ta sama osoba, ale jak widać, to nie jest takie łatwe. Nie wiem, czy Kayth kiedykolwiek w pełni to zaakceptuje. Bez wątpienia jej życie było dużo łatwiejsze i przyjemniejsze, zanim się o tym dowiedziała.
*chowa się pod ziemię* Wiem, całkowicie zawaliłam ze sprawą wojny. Już po prostu nie miałam weny i chciałam ją dość szybko zakończyć, żeby jeszcze w lipcu móc ruszyć z nowym opowiadaniem, na które mam pełno pomysłów. Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś, wojna mogła zostać dużo lepiej rozwinięta :(
Cutie jest twój! Tylko nie roztyj go za bardzo :D
W sumie w całym opowiadaniu umarła tylko Nadine... Rzeczywiście słabo. Mogłam jednak dać Hadesowi umrzeć :P
Ja bym zabiła wszystkich Chińczyków, naprawdę, jak słucham o tym, co oni wyprawiają to odzywa się we mnie instynkt mordercy. I jeszcze czerpią z tych tortur chorą przyjemność... Chory naród i tyle.
Wiem, że Rick Riordan wydaje coś nowego, ale nic poza tym, co nie zmienia tego, że z wielką chęcią przeczytam jego nową książkę! Wiesz może kiedy wychodzi? :)
Dziękuję! :*
Też teraz nie chodzę do szkoły ;) Ale oceny wycisnęłam na maksa :)
UsuńNie chciałam żeby wyszedł hejt totalny na tą wojnę... Rozumiem, że wolałaś się skupić na wątku miłosnym. Jednak, jeśli będziesz kiedyś wysyłać Krainę do jakiegoś wydawnictwa, to wątpię żeby przepuścili takie niedociągnięcie.
Książeczka będzie się nazywać Magnus Chase i bogowie Asgardu (mitologia nordycka, Loki ♥ *.* *fangirlowy pisk*). Podobno ma zostać wydana w październiku :D
A masz rodzeństwo Cutiego, które jest tak samo słodziaśne? Bo ja oprócz żółwia stepowego mogę przyjąć pod dach Zilianta (do terarium Zuzi się nie zmieści, to na ogród pójdzie). Hehe. A i dobrze, że piszecie o tej książce, bo Percy-ego już czytałam i mi się podobał. Co do psów dziś kol. pokazała mi okropny filmik na jej fb o tym co robią z tymi psami i wg (przypadek, nie sądzę?). To koszmar!!!! Całą klasę zmobilizowałam!!!(chociarz wątpię, że ktoś mnie usłyszał). Cytuję: "to zwierzęta- nie śmieci!!!!"
UsuńJa mam średnią... średnią, ale nie przykładałam się zbytnio do nauki i wyszło, jak wyszło. 4.0 - chociaż wiem, że i tak najważniejsza jest matura. Co w sumie nie jest pocieszające, bo mam spore wątpliwości, czy zdam matmę.
UsuńNie tyle chciałam się skupić na wątku miłosnym, co po prostu już zakończyć to opowiadanie, a gdybym nie ucięła wojny, to bym mogła ją ciągnąć przez następnych 5 rozdziałów. Co do wydawnictwa to i tak wątpię, by wydali Krainę, nawet gdybym opisała całą wojnę, więc obecnie chcę się skupić na jak najlepszym napisaniu Kierunku - może on się będzie nadawał do wydania :D I ja naprawdę lubię uzasadnione hejty, są bardzo motywujące! Dlatego jeśli w Kierunku będzie jakaś wojna, na pewno jej nie utnę, jak to zrobiłam tutaj (:
Magnus? Kojarzy mi się tylko z czarownikiem z Darów anioła... Nie pasuje mi to imię do nastolatka, niemniej narobiłaś mi ochoty i teraz też się nie mogę doczekać na tę książkę!
Truskawka, pamiętasz Zilanta, który bronił wejścia do Zakazanego Miasta? Możesz go mieć, może uda ci się go udomowić... Bo ostatnio chciał spopielić Kayth i Scara :D A tak to niestety Cutie jest jedynym słodkim Zilantem (takim odmieńcem), ale może Bestia się nim z tobą podzieli!
Straszne jest to, że dla niektórych nawet śmieci mają większą wartość od zwierząt - a przecież one czują zarówno fizycznie, jak i psychicznie, zupełnie jak ludzie, jeśli nie bardziej :'(
Dobra. To ja zabieram Bestię (jak brat na nią / niego warknie to od razu będzie grzeczny). A pieski są cudowne i słitaśne! (Nie mam bo jestem uczulona na sierść)
UsuńJak lubicie mitologię nordycką, to jedyna książka którą znam w tym temacie to Szkoła Bardów autorstwa Nancy Farmer. Ma jeszcze pare innych ale nie czytałam.
UsuńNie ogarniałam tego snu, dopiero jak napisałaś to zrozumiałam ^^. Rozdział mega,ale chyba wolałabym, żeby zgilotynowali nie Hadesa, a Persefone (ale tak na serio). Dużoo weny.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale na koniec roku przedstawienie robimy i nie miałam czasu.
Widzę, że sen wiele osób wprawił w stan konsternacji :P W sumie to dobrze, przez chwilę się poczuliście tak, jak Kayth :D
UsuńNie masz za co przepraszać! Cieszę się, że jesteś, czytasz i komentujesz, a data naprawdę nie jest ważna.
Dziękuję! :*
Troche mnie zaskoczyło to zakończenie wojny i w zasadzie nie wiem czemu to, że wygrała trzecia strona. Z jednej strony jest taka radość, że Kayth i Scar byli po wygranej stronie i itd, ale z drugiej strony szkoda mi było Hadesa. Między innymi dlatego, że cała rodzina była przeciw niemu, ale też z tego powodu, że mam wrażenie, że on robił to co uważał za słuszne i nie widział innego sposobu, a był zbyt dumny, by spytać kogoś o radę, bo w końcu to oni włada podziemiem. Po prostu takim był człowiekiem, znaczy bogiem oczywiście. Więc koniec konców ciesze się, że Persefona go oszczędziła.
OdpowiedzUsuńGdy tylko zauważyłam nowy rozdział, nie mogłam się powstrzymać i musiałam przeczytać go na informatyce. Dlatego też piszę komentarz dopiero teraz. Kurczę, tyle czekałam, aż Kayth i Scar będą razem i kiedy czytam teraz o nich, to mam takiego banana na twarzy, że się na mnie dziwnie ludzie patrzą, ale co tam. Skoro jestem już przy nich, to napisze o kolejnej dziwnej sprawie, mianowicie znowu jestem rozdarta ;D. Jak już zdążyłaś nas poinformować, niedługo koniec. Z jednej strony szkoda, bo naprawdę spodobała mi się ta historia i bardzo polubiłam bohaterów, ale z drugiej strony jestem niesamowicie ciekawa jak skończy się ten wątek miłości Kayth i Scara no i ogólnie jak zakończy się cała Kraina. Poza tym nie mogę się doczekać kierunku Atlantydy. No więc jak zwykle czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Hej hej! :D
OdpowiedzUsuńJestem i ja! Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła za tak długą zwłokę. Teraz postaram się przybyć na czas! A wiesz, co jest najlepsze? xd Ja Twoje rozdziały zawsze czytam zaraz po dodaniu, a potem mam problem, żeby znaleźć czas na jakiś ogarnięty komentarz. xd
Współczuję Kayth takich koszmarów. Jeju! Ja na jej miejscu bałabym się położyć spać. One są takie realistyczne.
Hah, szkoda tylko, że Scarowi się dostało. Biedak!
Mam nadzieję, że mężczyzna przestanie w końcu utożsamiać Kayth z Anne, bo widzę, że kobiecie nie bardzo się podoba to porównanie. Widać, że córka Hekate za wszelką cenę, chcę wyrzucić odległą przeszłość ze swojej pamięci.
Ojej! :o To już koniec wojny? Tak szybko?
Myślałam, że trochę dłużej to pociągniesz, główni bohaterowie przeżyją jakąś walkę, czy coś. Ale wiesz, w sumie to i lepiej, bo jeszcze by im się coś stało. Więc bardzo się cieszę, że to oni wygrali! :D
O matko... Jak ja się przestraszyłam, że naprawdę zetną Hadesa! :o Nie spodziewałam się takiej znieczulicy ze strony jego dzieci, bo choć nieobliczalny i okrutny, to zawsze ojciec.
Dobrze, że Persefona na czas zareagowała!
Ha! Ja wiedziałam, że oni nadal się kochają! Tak wielkie uczucie nie umiera od tak!
Naprawdę się cieszę i nie mogę się doczekać, co zaserwujesz nam w ostatnim rozdziale. :)
Tylko proszę, nie zrób czegoś strasznie złego. Tak teraz jest pięknie!
Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam! :3
Widziałam komentarz, w którym dziewczyna pisze, że nie podobało jej się to jak teraz toczy się opowiadanie. A ja właśnie jestem odmiennego zdania. Bardzo podoba mi się to, co teraz się dzieje i to, że więcej jest Kayth i Scara. Przez te XXV rozdziałów tak naprawdę niewiele mieliśmy scen miłosnych między nimi. Przynajmniej ja nie odczułam, żeby ciągle coś się w tej kwestii działo. Oczywiście przedstawiałaś uczucia Kayth i jej miłość, Scara również ale takich typowo romantycznych scen nie było wiele. Dlatego myślę, że pod koniec opowiadania rozdziały typu Rzymskie wakacje były bardzo potrzebne. I wcale nie odczułam by brak opisu wojny negatywnie wpłynął na całość. Może to zależy od czytelnika?W każdym razie ja jestem zadowolona;D
OdpowiedzUsuńNiepokoi mnie to, że Kayth zaczyna sobie przypominać życie z perspektywy Anne. Mam wrażenie, że im więcej będzie wiedzieć, tym bardziej ją to będzie wyniszczało. W końcu jeśli w jej głowie pojawią się wspomnienia, to pojawi się też sposób rozumowania Anne. I boję się, że po czasie może stać się taka jak Anne. A przecież ona nie chce taka być. Za to niezmiernie podobała mi się jedna myśl Scara, że 'może lepiej by pozostała taka jak jest i nie była Anną'. O tak, Scar! Oby więcej takich spostrzeżeń <3
Choć muszę powiedzieć, że zdenerwował mnie tym jak zachował się wobec Juliana. Ten chłopak nic mu nie zawinił! Gdyby Scar nie uciekł to Julian nie byłby z Kayth tak blisko, więc mógł sobie odpuścić te chamskie teksty. W końcu to Julian mógłby mieć do niego żal, a nie na odwrót.
Persefona jednak pokazała inne oblicze. Dobre oblicze! No proszę... tego się nie spodziewałam! Czyżby ona naprawdę kochała męża? Jeju, ja naprawdę mówię o tej samej Persefonie?:D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! ;*
A w wolnej chwili zapraszam na nowy do siebie! ;)
PS Jak przeczytałam o tej chińskiej zabawie to myślałam, że padnę... oczywiście podpisałam petycję, ale już za późno z tego, co czytałam. Mam łzy w oczach. Bez kitu... i gdybym miała władzę to bym kazała tym wszystkim katom zjadać się nawzajem, bo to kurwa nie jest ludzkie!!!
Zawaliłam na całej linii. Przepraszam, że tak długo mnie nie było. :/
OdpowiedzUsuńNo ale przechodząc do rozdziału. Dobrze, że Hades przeżył. Może i zasłużył sobie na śmierć, ale co to za Hades, bez Hadesa. Nie zdziwiła mnie reakcja Katyh na wieść o poćwiartowaniu Hadesa. Mam nadzieję, że kobieta mimo wszystko nie stanie się taka jak Anne. Ale żeby Scar i ta dobra Rosae chcieli tak okrutnej śmierci swojego ojca? Tego się nie spodziewałam.
Podobał mi się opis egzekucji Anne. Dobra to dziwne, ale i tak mi się bardzo podobał. :) Przez scenę z contactusem omal nie popłakałam się ze śmiechu. A komentarze Hermesa to mistrzostwo.
Przepraszam za taki krótki komentarz, ale jakoś nie mam do tego głowy. Co do pytań pod ostatnim rozdziałem to rozdziały są okej, chociaż ja wolę nieco krótsze wpisy. Osobiście wolę pierwszoosobową narrację, perspektywa kobiety i mężczyzny jest jak najbardziej okej. Ogólnie czytam bez muzyki, czasami włączam jakąś swoją.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
PS. Zapraszam na mojego bloga z miniaturkami. Może coś Ci się spodoba.
[miniatury-pat]
tak w ogóle to bardzo duuuuży plus za piosenkę ^^ tak bardzo Supernatural <3
OdpowiedzUsuńKomentarz do tego jak i do (chyba) dwóch poprzednich rozdziałów.
OdpowiedzUsuńHenry mnie zaskoczył. Ale skurwiel. A był takim słodziastym dzieckiem, takim dobrym... Ale czego się spodziewać po kimś kto ma takie geny... z pewnością niczego lepszego.
Rozumiem trochę irytację kobiety z powodu tego, że Monos widzi w niej Annę, a nie nią samą, ale mnie się wydaje, że one nie są tak bardzo różne, że zarówno ta pierwsza wersja - Anna, jak i druga - Key były dla Scara dokładnie takie same, i dlatego on nie czuje różnicy, dlatego pokochał Key nie wiedząc jeszcze, że jest Anną.
PS. Resztę skomentuje przy epilogu (już całość przeczytałem, ale niewygodnie mi się komentuje z tel i się wkurzałem podczas pisania tych kilku zdań, bo coś zrobiłem z wyświetlaczem i tak nagle pociemniał ;-( )