piątek, 15 maja 2015

Rozdział XXIV. Rzymskie wakacje


Kayth

Niektórym ludziom wystarczało kilka lat, by zwiedzić świat. Poświęcali ciężko zarobione pieniądze na podróże ich życia, w każdym miesiącu odwiedzając inny zakątek globu. Kayth żyła już bardzo długo, a mimo to lista odwiedzonych przez nią miejsc nie była imponująca. Jeszcze jako Anne jej miejsce pobytu ograniczało się do Anglii, a głównie do Londynu. Zanim przykuła uwagę króla i w rezultacie została jego żoną, przez rok przebywała na dworze francuskim, ale niemal nie pamiętała tamtego okresu. Całe życie Anne wydawało jej się znajdować za chmurą pyłu, której nie mogła odgonić i tylko nieraz była w stanie zobaczyć jakieś niewyraźne kształty.
Teraz jednak doskonale wiedziała, gdzie się znajdowała i z fascynacją obserwowała oraz zapamiętywała każdy szczegół. Rzym był labiryntem maleńkich, klimatycznych uliczek. Od każdego placu, których były dziesiątki, odchodziło po kilkanaście wybrukowanych ścieżek, po których obu stronach rozciągały się pomalowane na jasne kolory kamieniczki. Jedną z tych dróg, w której unosił się dochodzący z pobliskiej piekarni zapach świeżo pieczonego chleba, przechadzali się Kayth i Scar. Podróż z pałacu do stolicy Włoch zajęła im kilkadziesiąt minut, co kobietę nie tyle cieszyło, ile przygnębiało. Mimo że przez całe życie znajdowała się tak blisko Ziemi, miała już na zawsze pozostać w Hadesie, a świat pozostać rarytasem, na który mogła sobie rzadko pozwolić. Tęsknota, która zrodziła się w jej sercu, była niemal bolesna. Uczucie przygnębienia potęgowało wspomnienie o Nadine, która często wspominała, że oprócz Paryża, pragnęła odwiedzić również Rzym. Jej marzenie miało się już nigdy nie spełnić.
– To do ciebie niepodobne, byś przez pięć minut nic nie mówiła. Co się dzieje? – spytał Bóg Nocy, przystając i zakładając jej włosy za ucho. Przez kilka godzin, które spędzili w mieście, do którego prowadziły wszystkie drogi, rozmawiali o sztuce, historii, świecie. Nigdy nie brakowało im tematów, a ich rozmowy były czystą przyjemnością, choć Kayth nie mogła pozbyć się sadystycznych zapędów za każdym razem, gdy mężczyzna wygłaszał jakąś głupią uwagę. Uśmiechnęła się lekko na jego gest, jednak w jej oczach nadal czaił się smutek.
– Nic, czym powinieneś się martwić – odparła cicho, łapiąc go pod ramię i ruszając w górę uliczki. Nie chciała wspominać przy nim o Nadine, gdyż wiedziała, że tym samym rozpocznie rozmowę, na którą nie była gotowa. Musiała mu kiedyś powiedzieć, że to Henry stał za śmiercią ich przyjaciółki, ale dzisiaj nie miała na to siły. Byli na Ziemi. Powinni się cieszyć, a nie smucić. Była wdzięczna Scarowi, że zabrał ją do stolicy Włoch. Podczas gdy przechadzali się między kamieniczkami, mijając dziesiątki drzwi, za którymi skrywały się przeróżne przysmaki; od włoskich ciasteczek, po wykwintne makarony, nie miała nawet czasu na przygnębienie. Jej organizm miał jednak czas na coś innego. Czując zapach potraw, Kayth robiła się coraz bardziej głodna. Słysząc, jak burczy jej w brzuchu, mężczyzna zaśmiał się cicho i pociągnął w stronę drzwi, ukrytych pośród pnącego się po ścianie kamieniczki krzewu. Otoczony kwiatami szyld przedstawiał włoski napis, który musiał być nazwą restauracji.
– Idziemy coś zjeść, panno Boleyn. Przygotuj się na to, że po naszym wypadzie przybędzie ci trochę dodatkowych kilogramów... a ja będę mieć całą wieczność, by pomóc ci je zrzucić.
– Nawet znam sposób, w jaki zamierzasz mi pomóc. Słyszałam, że pocałunki spalają setki kalorii – odparła lekko, ale nie uśmiechnęła się. Jej myśli krążyły wokół nazwiska, jakim ją nazwał i tego, jak bardzo jej się to nie spodobało. Zmarszczyła brwi, ale nie zamierzała rozpoczynać tak trudnej rozmowy na ulicy. Zamiast tego szturchnęła go w ramię. - Czy mi się tylko wydaje, czy stajesz się romantykiem? Mamy całą wieczność?
– Tylko realistą, kochanie – odparł, po czym otworzył przed nią drzwi do malutkiej restauracji. Ukryte wśród zieleni wejście miało metr pięćdziesiąt wysokości, przez co musieli się schylić, gdy przez nie przechodzili. Zeszli po kilkunastu schodkach, by znaleźć się w położonej pod ziemią pizzerii, oświetlanej przez setki świec, które zrobiły na Kayth ogromne wrażenie. Pomieszczenie mieściło zaledwie kilka drewnianych stolików, zapewniając uczucie przytulności, a ściany wykonane były z kamienia, przywodząc na myśl pełną tajemnic piwnicę. Mimo niebanalnego wystroju, z pewnością nie była to najdroższa, ani najpopularniejsza restauracja w mieście, co kobiecie całkowicie odpowiadało. Chciała choć raz w życiu poczuć się normalnie. Odkąd tylko trafiła na Pola Elizejskie, miała wszystko, co najlepsze. Najlepsze stroje, kosmetyki, potrawy. Ludzie ją uwielbiali, niektórzy nawet zazdrościli idealnego życia. Po śmierci zawsze czuła się tak, jak Anne czuła się za życia – wyjątkowo. Dzisiaj chciała się poczuć jak zwykła turystka.
Było dopiero południe, co oznaczało, że byli jedynymi gośćmi w lokalu. Zajęli miejsce w rogu sali i po kilku długich minutach, w trakcie których Scar tłumaczył Kayth nazwy potraw z menu, zamówili pizzę Palermo, a do niej obowiązkowe wino. Włosi mieli wielkiego bzika na punkcie wina, co Kayth bez trudu zaobserwowała, choć znajdowała się w mieście od zaledwie kilku godzin. Gdziekolwiek się nie obejrzało, można było być pewnym, że ujrzy się sklep z alkoholem. Nic dziwnego, że wszyscy mieszkańcy stolicy wydawali się być tak szczęśliwi i otwarci.
– Wolałabym, byś nie nazywał mnie jej imieniem, Scar – zaczęła cicho, bawiąc się widelcem, gdy czekali na zamówienie. Mężczyzna uniósł brwi, spoglądając na nią. - Nie jestem na to gotowa. Nie masz pojęcia, jakie to uczucie, po tylu latach dowiedzieć się, że wszystko, co o sobie wiesz... jest kłamstwem. Powracają do mnie wspomnienia, ale większość wciąż spowija mgła. Nieraz nawet nie wiem, czy coś wydarzyło się naprawdę, czy było zwykłym snem.
Mężczyzna popatrzył na nią w skupieniu i powoli kiwnął głową, choć widziała po jego twarzy, że nie miał pojęcia, o czym mówiła.
– Rozumiem.
– Myślę, że jednak nie rozumiesz – odparła. Gdy raz się nakręciła, nie mogła przestać. Słowa, w które wlała całe swoje uczucia, wylewały się z jej ust. - Odkąd tylko znalazłam dziennik, nienawidziłam jej. Nie rozumiałam motywów jej postępowania, nie wiedziałam, jak można być tak podłą osobą. Gardziłam nią za to, co ci uczyniła, co uczyniła Nadine. Zostawiła dwie bliskie jej osoby bez słowa pożegnania. Była okropna dla wszystkich, których spotykała na swojej drodze, dwulicowa. Za życia została porządnie skrzywdzona, fakt. Miała despotycznego ojca, męża mordercę, straciła dziecko, brata... To jej jednak nie usprawiedliwiało w moich oczach. Przez lata zastanawiałam się, co w niej widziałeś. Byłam nawet trochę zazdrosna, ponieważ nie sądziłam, że ktoś będzie kiedykolwiek tęsknić za mną tak bardzo, jak ty tęskniłeś za Anne. A potem dowiedziałam się, że to ja nią jestem. Że jestem osobą, której tak bardzo nienawidzę.
Widziała jego pełne niezrozumienia spojrzenie. Był jedyną osobą, która mogła ją zrozumieć... i nie rozumiała. Nie wiedziała, dlaczego sądziła, że będzie inaczej. Kochał Anne z całego serca i nie pojmował, dlaczego Kayth tak bardzo odrzucała myśl o byciu nią. Od odpowiedzi na chwilę uratowało go przyniesienie przez kelnerkę gorącej pizzy. Nawet gdy kobieta odeszła, życząc im smacznego, żadne z nich nie ruszyło jedzenia, wpatrując się w siebie nawzajem.
– Wiem, że może ci się to wydawać przytłaczające... - zaczął wreszcie, jednak nie pozwoliła mu skończyć.
– Przytłaczające! Przytłaczająca może być ilość korytarzy w pałacu, wieść, że trzeba wstać wcześnie rano, otrzymanie na dzień przed spektaklem jego scenariusza! Wiadomość o tym, że jestem Anne jest... przerażająca. W dniu, w którym się o tym dowiedziałam, gdy wróciłam wieczorem do mojej komnaty... ja nie mogłam oddychać, Scar. Jestem umarła od trzystu lat, a mimo to byłam pewna, że się uduszę. Miałam tak silny atak paniki, że wstrząsał mną dopóki Cutie nie przyleciał i nie włożył mi główki pod ramię, chcąc dodać otuchy. Ja naprawdę, całym moim sercem, nienawidzę myśli, że jestem nią.
W przeciwieństwie do kobiety, mężczyzna sięgnął do pizzy, powoli krojąc ją nożem i nakładając jej kawałki na ich talerze. Wbijał wzrok we własny posiłek, przez kilkanaście sekund nic nie mówiąc. Jego nozdrza lekko falowały.
– Cóż, przykro mi – powiedział w końcu i tylko ktoś, kto go dobrze znał, mógł zauważyć złość w jego głosie. – Przykro mi, że ta myśl cię tak bardzo gnębi. Przykro mi, że nie możesz chociaż udawać, że jest inaczej. Przykro mi, że to, co dla mnie jest spełnieniem marzeń, dla ciebie jest najgorszym koszmarem.
Wiedziała. Wiedziała, że jej nie zrozumie i była zła na siebie, że poruszyła ten temat. Obserwowała, jak zaczyna jeść, chcąc tym samym uciec od rozmowy z nią. Odchyliła się na krześle, a na widok pizzy na jej talerzu zaczęło jej się robić niedobrze. Nie mogła przełknąć śliny, a co dopiero coś zjeść.
– Straciłam apetyt – oznajmiła, na co uniósł brwi.
– Daj spokój, przecież całe jedzenie się zmarnuje... – odparł, cytując słowa, które ona niegdyś powtarzała mu w Hever, gdy była zła na niego za ogromne porcje, które kazał dla siebie przygotowywać. Wiedziała, że przywołał cytat tylko po to, by ją rozzłościć. Najbardziej zdenerwował ją jednak ton jego głosu. Był prześmiewczy, jakby mężczyzna świadomie chciał ją skrzywdzić za to, że podzieliła się z nim swoimi myślami. Coś w niej pękło.
– Za to moja duma się zachowa – warknęła, po czym wstała od stołu i wbiegając po schodach, wyszła na zewnątrz. Oślepił ją blask słońca, do którego po latach w Podziemiu nie była przyzwyczajona, jednak nie zatrzymała się, brnąc do przodu. Plan wyjścia na ulicę miasta, którego się zupełnie nie znało, nie był najmądrzejszym. Plan pobiegnięcia jak najdalej od jedynej osoby, którą się znało w tym mieście, był jeszcze głupszy. I był dokładnie tym, co zrobiła Kayth. Wściekłość ją rozsadzała, nie pozwalając zatrzymać się w miejscu. Niemal biegnąc pokonała długość całej uliczki i wyszła na Plac Hiszpański, jak informowała przyczepiona do jednej z kamieniczek tabliczka. Plac tak naprawdę nie był placem, a szerokimi schodami, na których siedziały dziesiątki turystów. Kobieta dopiero po chwili zauważyła, że u podnóży schodów znajdowała się wielka fontanna, którą otaczały rzesze ludzi. Była przerażona ilością zwiedzających w tym mieście. Podczas gdy w biegnących od głównych placów uliczkach panował przyjemny spokój, przy najważniejszych zabytkach roiło się od głośnych turystów. Usiadła na schodach, nie mając pojęcia, co dalej robić. Jej plan opierał się na oddaleniu od nieznośnego bufona, jakim był Scar i nie zakładał nic więcej. Rozejrzała się wokoło, nie wiedząc, gdzie podziać wzrok. Nieopodal niej wesoło grał uliczny muzyk, a za nim siedział mężczyzna, malujący rozciągającą się za nimi panoramę. Obok niej bawiła się dwójka dzieci, która założyła się, kto pierwszy przebiegnie całą długość schodów. Wpatrzyła się w nie, po cichu kibicując dziewczynce i zazdroszcząc im braku jakichkolwiek problemów.
– Jeśli nie chciałaś za siebie płacić, wystarczyło powiedzieć – odezwał się Scar, siadając obok niej, a jej uwadze nie uszło, że zachował między nimi półmetrowy odstęp. Nie była zaskoczona tym, że ją znalazł. Wiedziała, że tak będzie, inaczej nigdy by się od niego nie oddaliła. Po prostu potrzebowała chwili samotności, by zebrać myśli. Mężczyzna pochylił się, opierając łokcie na kolanach i zerknął na nią, mrużąc oczy przed jasnym blaskiem słońca. - Jeszcze jedna taka akcja, Kayth, a obiecuję ci, że wracamy do Hadesu. Nie mogę cię stracić, nie ponownie.
Zaśmiała się cicho, odchylając głowę i patrząc w niebo. On nadal nic nie rozumiał.
– Nie jestem nią, rozumiesz? Wiem, że chcesz być księciem, który znalazł swojego kopciuszka, ale co, jeśli w naszej bajce jestem tylko przyrodnią siostrą? Co, jeśli kopciuszka już nie ma, a jedyne, co ci pozostało to co prawda lepsza, ale tylko przyrodnia siostra?
Milczał przez krótką chwilę, bijąc się z myślami. Była przygotowana na wszystko, oprócz tego, że przysunie się do niej, zmniejszając dzielącą ich odległość i trąci ramieniem.
– Wtedy sprawię, że ten cholerny pantofelek będzie na ciebie pasował.
Odetchnęła z ulgą, odwracając głowę w jego stronę. Ich oczy znalazły się kilkanaście centymetrów od siebie. Pamiętała, że gdy go pierwszy raz spotkała, były czarne niczym noc. Odzwierciedlały jego duszę, która była zgorzkniała i ponura. Teraz w jego źrenicach pojawiły się złote błyski, kojarzące jej się ze świtem, który rozpraszał mrok ciemności. Wiedziała, że kryzys nie został jeszcze zażegnany, a jedynie opóźniony w czasie, ale i tak chwyciła dłoń Boga Nocy i pozwoliła pociągnąć się do góry. Będą mieli całe wieki na kłótnie. Mężczyzna nachylił się i wyszeptał:
– Gdzie pragnie pani teraz pójść, panno Candid?
Uśmiechnęła się z wdzięcznością, słysząc nazwisko, jakiego użył. Rozejrzała się po zatłoczonym placu, udając, że się zastanawia.
– Poszłabym coś zjeść. Burczy mi w brzuchu tak bardzo, że można by pomyśleć, iż w tym mieście nie ma żadnych restauracji.
Dał jej kuksańca w bok.
– To nie jest zabawne. Ani trochę.
Następną godzinę spędzili w ulokowanej nad Tybrem kawiarni. Znajdowała się ona na wielkim balkonie, którego barierka wykonana była ze szkła, co dawało wspaniały widok na biegnącą w dole rzekę. Kończąc jeść kawałek panettone, Kayth przebiegło przez myśl, że niektórym suma, którą ona płaciła za ciasto, musiała wystarczyć na miesiąc życia. Objęła wzrokiem przepiękną panoramę skąpanego w blasku letniego słońca Rzymu, ubolewając nad tym, że świat był tak niesprawiedliwy. Kiedy była duchem, jedynym, czego pragnęła, była możliwość wprowadzenia zmian, które uczyniłyby z Ziemi lepsze miejsce. Teraz, po trzystu latach, zrozumiała, że miała taką możliwość, kiedy była Anne Boleyn, królową Anglii. Mogła zmienić życie milionów. Zamiast tego zaszyła się w Londynie, ciesząc się przywilejami, których innym nigdy nie było dane mieć. Najsmutniejsze było to, że sama wywodziła się z rodziny kupieckiej. Nie była wychowywana na królową, a rodzice często ją zaniedbywali, swoją uwagę skupiając na jej bracie. Już gdy była dzieckiem i coś wydawało jej się niesprawiedliwe, chowała się w swojej komnacie, płacząc i obiecując sobie, że kiedyś wprowadzi zmiany. I gdy wreszcie miała tę szansę, nie tylko z niej nie skorzystała. Ona po prostu odrzuciła ją z obrzydzeniem, jakby pomoc uboższym była czymś uwłaczającym jej nowej godności.
Bogowie, jak Kayth jej nienawidziła. Gdy już myślała, że przyzwyczaja się do myśli, iż kiedyś nią była, przypominała sobie następne, coraz to gorsze urywki z jej życia. To absurdalne, powtarzała sobie z uporem. Nie mogła być Anne. Nie mogła być tą wyrachowaną, zimną manipulantką. To nie była ona.
– …więc pomyślałem sobie „Wystąpienie nago z Kayth w teatrze amatorskim to świetny pomysł”. Mamy rezerwację na dzisiejszy wieczór.
– Co? - ocuciła się Kayth, skupiając uwagę na Scarze.
Na twarzy mężczyzny pojawił się połowiczny uśmiech, który nieraz miała mu ochotę zetrzeć z twarzy, a nieraz całować.
– Wiesz, gdybym nie miał tak wysokiego poczucia własnej wartości to mógłbym się obrazić. Jesteś na romantycznej wycieczce z najgorętszym bogiem Olimpu, a mimo to cały czas ulatujesz gdzieś myślami.
– To chyba znaczy, że nie jesteś aż tak gorący – drażniła się, patrząc mu prosto w oczy.
Nachylił się nad stolikiem i zakręcił na palcu pukiel jej włosów.
– Ostrożnie. Anne też tak mówiła. Chwilę potem przekonała się, jak bardzo gorący jestem.
Zaniemówiła, a na jej policzki wpłynęły rumieńce. Wiedziała, że związek Anne i Scara był zaawansowany, ale co innego wiedzieć, a co innego słyszeć. Zwilżyła wargi.
– Cóż... wtedy też chyba nie skupiłeś jej uwagi wystarczająco, bo zauważ, że nie pamiętam tamtej chwili.
Uniósł brwi, a w jego oczach pojawił się drapieżny błysk.
– Mogę sprawić, że sobie przypomnisz – odparł niskim głosem, nachylając się w jej stronę jeszcze bardziej, na co zrobiło jej się gorąco.
– Fiori per la bella signora? - odezwał się niski mężczyzna, stając przy ich stoliku z bukietem czerwonych róż. Kayth odchrząknęła z zakłopotaniem i odsunąwszy się od Scara, spojrzała na niego. Nie znała włoskiego, ale wiedziała, że był to jeden z natrętnych sprzedawców, którzy oferowali jeden kwiat za cenę, za którą w zwykłej kwiaciarni można byłoby kupić ich tuzin. Scar sprawiał wrażenie, jakby go nie zauważył, ponieważ ciągle patrzył prosto na nią.
– Nie widzę tu żadnej miłej pani – odpowiedział, a na jego ustach zatańczył uśmiech.
– Nie słyszałeś, że Miłapięknaipomocna to moje drugie imię? - podjęła grę. - Trochę długie, wiem...
– Racja, długie. Może zmienimy je na Drażniąca?
– Kayth Drażniąca? - zacmokała z dezaprobatą, po czym puściła mu oko. - Niestety nie pasuje, ale pójdę na kompromis i zgodzę się na Kayth Wspaniała.
– Scusami? - odezwał się ponownie sprzedawca, niepewny, co powinien zrobić. Scar leniwie podniósł na niego wzrok, na co mężczyzna skulił się w sobie. Bóg Nocy był przerażający, nawet gdy nie starał się takim być. Wyjął portfel i wręczył mu plik banknotów.
– Wezmę wszystkie – oświadczył, na co sprzedawca zachłysnął się powietrzem, a jego oczy zaświeciły. Chwycił pieniądze, wręczył Kayth kwiaty, po czym zaczął się wycofywać z kawiarni tak szybko, jakby się bał, że klient zmieni zdanie. Nogi tak plątały mu się z przejęcia, że przy wyjściu niemal się przewrócił. Kayth i Scar posiedzieli jeszcze chwilę, żartując, po czym dopili wino i wyszli na zatłoczoną nie tylko przez ludzi, ale również samochody ulicę. Podążyli w bliżej nieokreślonym kierunku - tam, gdzie poniosą ich nogi i wodze wyobraźni.
– Dziękuję za kwiaty, Scar - powiedziała kobieta, zanurzając w nich nos i delektując się ich pięknym zapachem. Uśmiechnął się, jednak mina mu zrzedła, gdy wcisnęła mu je do ręki. - Doceniam gest, ale skoro zachciało ci się być romantycznym, nie będziesz miał nic przeciwko noszeniu bukietu kujących róż po całym Rzymie.
Zaczął protestować i chciał oddać jej kwiaty z powrotem, ale schowała ręce za siebie.
– Jestem mężczyzną! - bronił się, choć wiedział, że był na straconej pozycji. - Pomyśl, jak z nimi wyglądam!
– Jak romantyczny mężczyzna? – podsunęła, uśmiechając się słodko. Była diabłem w anielskiej postaci.

Scar

Rzym podobałby mu się dużo bardziej, gdyby nie musiał po nim chodzić z bukietem kujących róż. Zaczął poważnie rozważać wręczenie ich jakiejś przypadkowej kobiecie, choć powstrzymywała go wizja uśmiechu zwycięstwa na twarzy Kayth. Gdyby miało ją to rozzłościć, oddałby go już dawno temu, ale wiedział, że ona nie będzie zła, a jedynie triumfująca. Dlatego przez kilka godzin chodził z cholernym bukietem w dłoni.
Wszyscy bogowie mieli słabość do dwóch miejsc na Ziemi: Aten i Rzymu. Scar nie był wyjątkiem, choć na świat przyszedł, gdy te ośrodki nie były już siedzibą olimpijczyków. Będąc w stolicy Włoch, można było jednak odnieść odwrotne wrażenie. Na każdym kroku natrafiało się na wspomnienia starożytności, a tym samym wspomnień politeizmu. Z jednej strony miasto było prężnie rozwijającym się ośrodkiem artystycznym i ekonomicznym, a z drugiej utknęło w dawnych czasach. Tworzyło to niezaprzeczalnie wspaniały klimat, którego Rzymowi nie mogli odmówić najwięksi zgorzknialcy.
Lawirowali wśród krętych uliczek przez długie godziny. Zwiedzili Koloseum, Panteon, Fontannę di Trevi, a nawet obeszli Watykan, choć ten przystanek podróży nieszczególnie podobał się bogowi. Kayth z fascynacją słuchała, jak mężczyzna opowiadał jej o tym, jak miasto wyglądało w przeszłości i o miejscach, które kiedyś były jego ulubionymi, a teraz nie istniały. Ich kolejnym przystankiem stał się Most Świętego Anioła, który rozciągał się nad Tybrem i prowadził do (cóż za zaskoczenie!) Zamku Świętego Anioła. Choć most był jednym z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc, spotkali na nim tylko kilka osób. W przeciwieństwie do pozostałej części miasta, w której zawsze było głośno, tutaj dało się słyszeć jedynie szum płynącej w dole rzeki.
Scar dopiero teraz zauważył, że zaczął zapadać zmrok, a rozciągająca się przed nim panorama Rzymu oświetlona była tysiącem świateł. Kayth oparła się o barierkę przyozdobionego dziesiątkami rzeźb mostu, podziwiając ten przepiękny widok. Stanął obok niej, kładąc kwiaty na murze i przyglądając jej się kątem oka. Lekko, niemal niezauważalnie drżała.
– Zimno ci? - spytał i zanim zdążyła odpowiedzieć, zdjął skórzaną kurtkę i założył jej na ramiona, tym samym przykrywając zieloną sukienkę bez rękawów. To tyle, jeśli chodziło o niebycie romantycznym.   
– Nie poznaję cię – roześmiała się, otulając odzieniem, po czym obróciła się twarzą do niego i żartobliwie uszczypnęła w ramię. - Scar, to naprawdę ty? Gburowaty władca Podziemia, który wygląda, jakby zawsze chciał wszystkich pobić, nagle stał się miły?
– Nie chcę pobić wszystkich – zaprotestował, stając centralnie przed nią i opierając dłonie o barierkę, tym samym przyciskając kobietę do muru. Przełknęła ślinę, ale nie odwróciła wzroku. - Niektórych chcę całować. Całować, aż zabraknie im tchu.
Położyła mu dłonie na piersi, a ich twarze znalazły się centymetry od siebie.
– Więc zrób to – wyszeptała, wargami ocierając się o jego.
Złapał ją w pasie, przyciskając do siebie, a ich usta rozpoczęły namiętny pocałunek, który, Scar mógł to stwierdzić z całą pewnością, był mocniejszy niż butelka wódki. Podczas gdy Kayth jeździła dłońmi po jego torsie, on wplótł drugą rękę w jej włosy. Jej język wdarł się do jego ust, badając każdy ich centymetr. Musiał się powstrzymywać, by jej nie podnieść i nie usadzić na murze. Wiedział, że w kraju tak bardzo katolickim, jak Włochy nie byłoby to tolerowane. Tak bardzo jej pragnął. Poczuł to po raz pierwszy, odkąd ją stracił. Przez ostatnie trzysta lat wymieniał pocałunki z wieloma kobietami, ale one nic dla niego nie znaczyły, podczas gdy ten mógł zachwiać świat w podstawach.
– Jeszcze nie ma dwudziestej drugiej – zaprotestował żartobliwie ktoś stojący niedaleko nich. Scar zacisnął dłonie na plecach kobiety, modląc się o cierpliwość. Powoli odsunęli się od siebie, patrząc na przybysza. Blondyn stał pod niepokojąco podobną do niego rzeźbą i uśmiechał się figlarnie, ukazując dołeczki w policzkach. Dłonie trzymał w kieszeniach spodni, a cała postawa jego szczupłej, rozluźnionej sylwetki sugerowała, że był osobą, która przejmowała się niewieloma rzeczami. Jego ubranie było poplamione farbą, a jasne włosy zmierzwione przez wiatr. Choć uwielbiała go cała rodzina olimpijska, Scar w tym momencie nie zaliczał się do jego fanów.
– Ale dzieciaki chodzą spać koło dziewiętnastej, Apollo. Może powinieneś pójść ich śladem – przywitał się oschle, lecz gdy Bóg Poezji wyciągnął dłoń, ze zrezygnowaniem przybił mu piątkę. Jakkolwiek złe wyczucie czasu miał jego kuzyn, nawet Scar nie umiał się na niego gniewać. - Co tu robisz?
– Zatopiony! - krzyknęła wysoka i smukła szatynka, podbiegając do nich. Ubrana była w zwiewną, sięgającą łydek sukienkę, która łagodziła jej ostre rysy, a na nogach miała sznurowane sandały. Przez ramię zwisał jej kołczan, a niepokreślone makijażem oczy błyszczały adrenaliną. - Odezwałeś się sam z siebie, a reguły jasno mówią, że za to zostaje się zdyskwalifikowanym.
– Nikt już nie mówi „zatopiony”, Artemido – przewrócił oczami Apollo, po czym zwrócił się do Scara i Kayth. - Wymyśliliśmy taką grę, w której stoimy pod przedstawiającymi nas rzeźbami i sprawdzamy, czy ktoś nas rozpozna. Robimy to, odkąd Leochares powiedział, że idealnie odwzorował mój nos na swojej najsłynniejszej rzeźbie, a tymczasem był on tak krzywy, jakby ktoś mi przybił piątkę prosto w twarz! Niestety, moja siostrzyczka ma problem ze znalezieniem własnej rzeźby i postanowiła dyskwalifikować mnie za dosłownie wszystko. Zazdrość nie pasuje do Bogini Dziewicy, Temi.
– Za to do ciebie pasowałaby strzała w piersi – odparła niewinnie, mimochodem przejeżdżając dłonią po łuku. Nawet tak żartobliwe zachowanie w jej wykonaniu przyprawiało o gęsię skórkę. Przeniosła ciemne oczy na kuzyna. - Och, witaj, Momosie. Jakbyś stanął za moim braciszkiem, mogłabym upiec dwie pieczenie na jednym rożnie. Im mniej mężczyzn na świecie, tym lepiej.
– Wybaczcie za nią – Apollo objął siostrę ramieniem, po czym zakręcił młynka przy uchu. - Tyle lat w celibacie robi coś z człowiekiem.
– Naprawdę nie macie co robić? - zaśmiał się Bóg Nocy, patrząc na nich ze zdziwieniem. - Niedługo narada bogów, a wy się bawicie niczym małe dzieci?
– Mówiłam mu dokładnie to samo – zgodziła się Artemida niechętnie, jakby nie nie była przyzwyczajona do przyznawania komuś racji. - Ale teraz rozumiem, że mimo iż głupie, jest to bardzo odprężające. Od czasu do czasu musimy porzucić nasze obowiązki i po prostu się pobawić, bez żadnej odpowiedzialności spoczywającej na barkach. Tysiąclecia życia mogą odcisnąć na nas bardzo nieprzyjemne piętno, Momosie. Gdyby nie okruchy zabawy, którymi się karmimy, najpewniej byśmy... jak to się teraz mówi, Apollo?
– Ześwirowali – dokończył bliźniak, przyglądając się Kayth z figlarnym błysku w oku. - Skoro już o tym mowa, mógłbym oszaleć na twoim punkcie, piękna. Taka uroda nie powinna się marnować przy Scarze.
Artemida westchnęła głośno, porzucając filozofowanie i zakładając ręce na piersi w wyrazie zniecierpliwienia.
– Czy ty musisz podrywać każdą kobietę, którą spotkasz?
– Nie podrywam każdej! Tylko te piękne – zauważając powątpiewające spojrzenie siostry, wyrzucił ręce w górę. - Nie moja wina, że wszystkie są piękne! A skoro już przy tym jesteśmy, widziałem na Olimpie twoją siostrę, Scar. To ogromny cios dla całej męskiej populacji, że ma już narzeczonego. Choć może jeśli napiszę dla niej wiersz, zmieni zdanie... „Och, Rosae, Rosae, gdy na ciebie patrzę, słońce dla mnie wstaje”. Jak myślisz?
Bogini Łowów popchnęła go lekko.
– Idziemy, Romeo – posłała w stronę Kayth i Scara uśmiech, który miał być przepraszający, ale w jej wykonaniu każdy wyraz twarzy wyglądał, jakby mówiła "Zjem cię na śniadanie" . – Bawcie się dobrze.
Wzięła brata pod ramię, ciągnąc w stronę Placu Marsowego i wysłuchując wierszy, które wylewały się z jego ust pod wpływem natchnienia. Scar patrzył na nich, zanim nie zniknęli za rogiem, a w myślach wciąż miał słowa Artemidy, która doradzała mu dobrą zabawę. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale większość bogów wydawała się wypruta z emocji i nieczuła na uroki życia. Mieli dość świata i stracili radość z niego płynącą. Wystarczyło popatrzeć na jego rodziców, którym przyjemność sprawiało jedynie cudze cierpienie. On sam zaczynał się takim stawać. Choć może zabawa bliźniaków wydawała się infantylna, paradoksalnie ona utrzymywała ich przy zdrowych zmysłach. Raz na jakiś czas wybierali się na Ziemię i po prostu się odprężali, uciekając od codzienności. Choć Artemida wolała unikać towarzystwa, nie bez powodu cały Olimp tak uwielbiał Apolla. Przynosił światło, które większość bogów już dawno ukryła głęboko w sobie.
– Czy mi się wydaje, czy właśnie podrywał mnie Bóg Sztuki? - wykrztusiła Kayth, stojąc oniemiała, po czym pokręciła głową z niedowierzaniem. - Masz ciekawą rodzinę, nie ma co.
– Och, Kayth – objął ją ramieniem, prowadząc w dół mostu. - Moja rodzina składa się z kilkuset członków. Nie masz pojęcia, jak ciekawa może być.
Spacerowali jeszcze przez godzinę, podziwiając miasto nocą. Dochodziła dziesiąta wieczorem i większość sklepów była zamykana, a ulice pogrążały się w przyjemnej ciszy. Scar lubił Rzym w każdej postaci, ale najbardziej odpowiadał mu on właśnie wieczorową porą, dlatego z chęcią pokazałby Kayth jego nieznane dla większości turystów uroki, niestety kobieta oznajmiła, że jest zmęczona. Uliczkę, na której znajdował się ich pensjonat, oświetlała pojedyncza latarnia. Mimo ciemności, Bóg Nocy widział idealnie, dlatego kobieta złapała go za ramię. Przeszli jedynie kilkanaście kroków, by zatrzymać się przed starą kamieniczką, w głąb której prowadziły spróchniałe drzwi. Nie była zachęcająca, ale również nie była szczególnie odpychająca. Obmyślona dokładnie tak, by nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, choć Scarowi ten zabieg wydawał się niepotrzebny. Budynek i tak mogli zobaczyć tylko ci, którzy wierzyli w bogów i w mitologię, dla zwykłych śmiertelników był on jedynie pasem rozpadającego się muru. Wiedział, że Kayth była zdziwiona widokiem ich hotelu, ale nic nie powiedziała, dając się pociągnąć do jego środka. A gdy się tam znalazła, straciła ochotę na protest. Wbrew przypuszczeniom, nie powitał ich ciemny korytarz kamienicy, a wielki, oświetlony setkami świec ogród, w którym pośród kwiatów stały wykonane przez Fidiasza posągi bogów. Na jego środku stała potężna rezydencja, wyglądem przypominająca starożytne świątynie. W całości wykonana z białego kamienia i podtrzymywania przez kilkanaście kolumn, mogła uchodzić za siostrę bliźniaczkę Panteonu. Mężczyzna rzadko w niej bywał, dlatego Siedziba Bogów zrobiła na nim niemal tak wielkie wrażenie, jak na Kayth. Kobieta odwróciła się w stronę drzwi, przez które weszli i zamiast kamienicy, którą spodziewała się ujrzeć, zobaczyła obrośnięte bluszczem ogrodzenie ze spróchniałą, drewnianą furtką. Tylko ona była potwierdzeniem, że z zewnątrz ten raj wyglądał na stary, zapomniany budynek. Za murem rozciągała się tak realistyczna panorama Rzymu, że mieli wrażenie, jakby znajdowali się na jakimś wzgórzu, a nie w jednej z ciasnych uliczek.
– Czas zmienić definicję tego, co uważałam za niesamowite – mruknęła do siebie, pożerając wszystko wzrokiem. - Właściwie nie powinno mnie dziwić, że masz pałac również w Rzymie.
– Tak naprawdę to pałac każdego olimpijczyka. Siedziby Bogów są zbudowane w każdym z większych miast, a najokazalsze z nich znajdują się w Rzymie i Atenach – wytłumaczył i pociągnął ją w stronę wejścia do rezydencji. Choć była ogromna, wewnątrz urządzona była bardzo przytulnie. W wystroju królował beż, a meble wykonane były z mahoniu. Na ścianach wisiały portrety bogów, którym Scar przyglądał się tak wiele razy, że był pewien, iż żadnego wśród nich nie brakowało, sprawiając, by każdy bóg czuł się w Siedzibie jak u siebie. Podczas gdy na parterze znajdowały się kuchnia, jadalnia i salon, na środku holu ku górze pięły się spiralne schody, prowadzące do sypialni. Ich ilość zwiększała się w zależności od potrzeb. Jeśli jakimś cudem do Rzymu w jednym czasie zjechali się wszyscy bogowie, magicznie pojawiłoby się kilkaset pokoi. Widząc minę Kayth, uśmiechnął się jednym kącikiem ust. - Nie chcę cię podrywać na stan konta, ale jak widzisz, moja rodzina jest dość bogata.
– Naprawdę? - wywróciła oczami, ruszając za nim po schodach. - Na co dzień mieszkasz w takich warunkach, że myślałam, iż jesteś biedakiem.
– Biedę znajdziesz jedynie w jego głowie, ale to wina jego ojca  – odezwał się kobiecy głos, witając ich na piętrze. Odwrócił spojrzenie od Kayth, patrząc przed siebie i zatrzymał się gwałtownie, powodując, że kobieta na niego wpadła. Przed nim stała około pięćdziesięcioletnia, niska i pulchna kobieta, podpierając się pod boki. Czarny kolor jej włosów nieco wyblakł, ale uśmiech wciąż był taki sam, jak zawsze. Pierwszą jego myślą, gdy ją zobaczył, było „O nie”. Bogini Urodzaju podeszła do niego, zadzierając głowę i zanim się zorientował, ścisnęła jego policzki, jak to nieraz robiło się małym dzieciom. - Tak dawno mnie nie odwiedzałeś, twoja siostra tak samo! Jedynie na twoją matkę można liczyć, przynajmniej od kiedy pokłóciła się z tym ciemnogrodem, twoim ojcem. Gdybyś nie miał takiej ładnej buźki, to bym się obraziła. Ale jak tu się gniewać na takiego słodziaka? Nawet ta naburmuszona minka nie jest w stanie przyćmić moich genów! - Popatrzyła na kwiaty, które trzymał między nimi niczym tarczę ochronną. - Och, jakie piękne róże! To dla mnie?
Powoli odjął jej dłonie od twarzy i rozmasował obolałe policzki. Kątem oka widział, że Kayth pękała ze śmiechu, choć usilnie starała się zachować powagę. Ze wszystkich bogów musieli wpaść akurat na jego babcię, która uparcie myślała, że nadal miał kilka lat. Zawsze, gdy ktoś mu mówił, że był szalony, pokazywał mu swoje drzewo genealogiczne. Jak mógłby nie być?
– Demeter – przywitał się uprzejmie, całując ją w oba policzki, siłą woli zmuszając się, by nie wytargać ich tak, jak ona zrobiła to przed chwilą. Popatrzył na kwiaty, a potem na Kayth, po czym uśmiechnął się szatańsko i wręczył babci bukiet, do którego dołączył sarkastyczną uwagę, której i tak wiedział, że nie zrozumie. - Tak, kupiłem róże specjalnie dla ciebie, bo wiedziałem, że cię dzisiaj spotkam. Ach, ta męska intuicja. Co robisz w Rzymie?
Kiedy wyjeżdżasz?
– Słyszałam, że kręci się gdzieś tu Artemida, a muszę z nią poważnie porozmawiać o dzikach, które niszczą moje uprawy – machnęła ręką, nie chcąc wdawać się w szczegóły. Przeniosła wzrok na towarzyszkę Scara i uśmiechnęła dobrodusznie. - Ty zapewne jesteś Kayth. Słyszałam, że moja córka cię nienawidzi, ale ona nienawidzi niemal wszystkich, więc się nie przejmuj, kochana. Szczególnie nienawidzi wybranek Scara, a ta rola niestety tym razem przypadła tobie. Osobiście uważam, że wasza miłość jest jak ziarenko, które zostało zasadzone przez los, pielęgnowane przez lata i w końcu wyrósł z niego... pomidor, czy coś tam innego. W każdym razie, rozumiecie wątek. Tyle lat historii... będzie o czym opowiadać dzieciom!
– Babciu! - upomniał Scar, przewracając oczami, choć spodobał mu się rumieniec, który wystąpił na twarzy Kayth. Pojawiło się na niej coś jeszcze, ale był tylko mężczyzną. Nie umiał odgadnąć, co. Może nie była zachwycona, że ich miłość została porównana do pomidora.
– No dobrze, dobrze, nie będę cię zawstydzać – objęła go na pożegnanie, a gdy sięgnęła dłońmi ku jego twarzy, szybko się odsunął. Ze śmiechem pogroziła mu palcem i zaczęła schodzić na dół. Po chwili obróciła się, puszczając im oko. - Ziemia w tym roku ma być bardzo żyzna. To najlepszy czas na sadzonki.
Po czym dumnie wyprostowana zeszła ze schodów, zaśmiewając się z tylko sobie znanego żartu. Córka Hekate patrzyła za nią jeszcze przez chwilę.
– Jaka szkoda, że to Persefonę widuję na co dzień, a nie jej matkę. Nigdy bym nie powiedziała, że są spokrewnione.
– Uwierz mi, są do siebie bardzo podobne – mruknął Scar, obejmując ją ramieniem i prowadząc w stronę jego własnej komnaty. W Siedzibie każdy bóg miał własny, urządzony przez siebie pokój, który pojawiał się w niej tylko wtedy, gdy odwiedzał Rzym. - Pod maską dobrodusznej staruszki kryje się prawdziwy potwór. Nie zapominaj, że to ona jest odpowiedzialna za panujący w Erebie i Tartarze głód. Większość bogów przywdziewa maski, ale tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. Zepsuci.
Przyłożyła mu dłoń do policzka i przekrzywiła głowę, patrząc na niego.
– Nie wszyscy – wyszeptała.
Skinął głową, dając znać, że ją usłyszał, ale w głębi duszy wiedział, że się myliła. Uważała go za lepszego, niż był w rzeczywistości, choć dał jej tysiące powodów, by go nienawidziła. Albo była głupia, albo bardzo zakochana. Wzdychając, otworzył przed nią drzwi do urządzonego w ciemnych barwach, kontrastujących z całą Siedzibą, pokoju. Przypominał on jego komnatę w pałacu, choć za oknem rozpościerał się dużo ładniejszy widok. Za szklaną ścianą rozciągała się panorama oświetlonego przez noc Rzymu, choć tak naprawdę nadal znajdowali się na uliczce w samym środku miasta. Zadziwiające, jak bardzo można było kogoś zmylić przy pomocy magii. I choć oboje wiedzieli, że widok był kłamstwem, w dodatku stworzonym przez znienawidzoną przez nich Hekate, oboje wyszli na balkon jak zaczarowani, nawet nie zwracając uwagi na wygląd komnaty.
Kayth podeszła do barierki i oparła się na niej, podziwiając panoramę miejsca, które tak bardzo różniło się od Hadesu. Scar również się oparł, ale tyłem do widoku, a przodem do kobiety. Po tylu latach tylko na nią pragnął patrzeć. Przez otaczającą ich ciszę atmosfera zrobiła się bardzo intymna, ale nie przeszkadzało im to. Jeszcze niedawno by tak było, ale odkąd tylko dowiedzieli się, że Kayth była Anne, ich relacja przekształciła się w coś... poważniejszego. Już nie tylko żartowali i sobie dogryzali, ale także mogli porozmawiać szczerze na każdy temat i Scar miał nadzieję, że nie zaprzepaścił tego przez ich poranną kłótnię. Rozumiał, że potrzebowała więcej czasu, by przyswoić sobie bycie Anne i w pełni to akceptował. Musiał zapewnić jej nieco swobody, zanim kobieta pozwoli wrócić wszystkim wspomnieniom, na powrót stając się Anne Boleyn, którą tak bardzo kochał. Potrzebowała tylko czasu, powtarzał sobie, nie dopuszczając do siebie myśli, że Kayth mogła mieć inne plany.
– Demeter wspominała o dzieciach – zaczęła kobieta, wpatrując się w dal. Na jej twarzy widniał smutny, melancholijny uśmiech. - A ja nie mogę ich mieć. Miałam córkę, Elizabeth, ale tak naprawdę nie czuję, że była moja... była Anne. A ja, Kayth, umarłam i żyję w Hadesie. Nigdy nie będę mieć własnego dziecka. - Wiedział, jak bardzo go pragnęła. Podczas drogi do Rzymu opowiadała mu o Tessie i nietrudno było się domyślić, że marzyła o własnym maluchu. Uniosła oczy, spoglądając na niego. - Zastanów się, Scar. Zastanów się, czy wystarczę ci na całą wieczność. Nigdy nie będziemy mieć dziecka. Nie będziemy patrzeć, jak dorasta, sprzeczać się o jego wychowanie, tak jak Hades i Persefona o twoje... I to wszystko przeze mnie. Zastanów się, czy naprawdę tego chcesz.
Nie mógł uwierzyć, że myślała, iż była gorsza od innych kobiet. Uniósł jej podbródek, zmuszając, by uważnie słuchała, co miał do powiedzenia.
– Nie chcę mieć dzieci. Jeśli bym chciał, chciałbym mieć je tylko z tobą, dlatego nawet nie próbuj mi mówić, że jest coś, czego mi nie dasz i nie waż się myśleć, że przez ciebie coś tracę. Wieczność z tobą to jedyne, czego pragnę. Dajesz mi całą siebie i to mi w pełni wystarcza, Kayth. – Widząc, że na jej twarz wpłynął nieśmiały uśmiech, schylił się w jej stronę, jakby powierzał jej sekret. - Poza tym, jeśli nie spróbujemy, nigdy się nie dowiemy, czy na pewno nie możesz mieć dzieci.
Rozpogodziła się i objęła go za szyję.
– A więc tak się teraz podrywa kobiety, co?
Położył dłonie na jej biodrach, uśmiechając się zawadiacko.
– Gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, czterysta lat temu, powiedziałem ci, że ofiaruję ci klucz do mojego serca. Musisz przyznać, że od tamtej pory poczyniłem postępy.
– Postępy w byciu zuchwałym z pewnością – odparła, a gdy ich usta niemal się złączyły, ich uszu dobiegła ekspresjonistyczna melodia, słyszalna tak wyraźnie, jakby dochodziła spod balkonu. Kayth zamknęła oczy, jakby modląc się o cierpliwość. - Proszę, nie mów, że poprosiłeś jakiś zespół o serenadę.
– Czy wyglądam na Apolla? W znajdującej się obok kawiarni zapewne zaczął się wieczorek muzyczny. - Złapał ją za rękę i ukłonił się nisko. Sytuacja przypominała mu jego pierwsze spotkanie z Anne. - Zechciałaby pani zatańczyć, panno Candid?
– Kupujesz kwiaty, wspaniale całujesz, umiesz tańczyć... Jest coś, czego nie robisz?
– Nie przyjmuję odmowy.
Oparł dłonie na jej biodrach, podczas gdy ona położyła je na jego ramionach. Poruszali się w rytm melodii, a ich ciała idealnie do siebie pasowały. Umieli przewidzieć każdy swój ruch, dlatego tworzyli wspaniałych partnerów tanecznych. Pomyślał, że gdyby wcześniej z nią zatańczył, od razu zorientowałby się, że była Anne. Tylko ona umiała się tak obłędnie poruszać. Nieraz tańczyli wolno, nieraz szybciej, w zależności od muzyki. Znajdowali się tak blisko siebie, że ich oddechy się ze sobą mieszały. Po którymś obrocie z rzędu, mężczyzna jej nie puścił, a usadził na barierce, stając między jej nogami. Oddychała ciężko, zmęczona tańcem, ale znalazła siłę, by przyciągnąć go do siebie i pocałować. Podczas gdy on trzymał ją mocno, uważając, by nie spadła, ona oplotła go nogami w pasie, a jej ręce wdarły się pod jego koszulkę. Jeździła dłońmi po jego plecach, doprowadzając go do szaleństwa. Obsypywał pocałunkami jej twarz, szyję, piersi... W pokoju miał ogromne, dębowe łóżko. Nie widział powodu, dlaczego miałoby się marnować. Wciąż ją całując, zaniósł ją do środka, jedną ręką odpinając guziki jej sukienki. Usiadł na łóżku, sadzając ją sobie okrakiem na kolanach. Zdejmując jej sukienkę i stanik, palcem kreślił linię jej figury, powodując, że na jej ciało wstąpiła gęsia skórka. Zrobiła to samo z jego koszulką, ciskając ją w najdalszy kąt pokoju. Przewrócił ją na plecy, przygważdżając do łóżka i zaczął całować jej brzuch, na co drżała, dłonie zanurzając w jego włosach. Po chwili nie dzieliły ich już żadne ubrania. Kayth była piękna, tak samo jak Anne. Niesamowicie idealna. Nie zerwali kontaktu wzrokowego nawet na moment, dłońmi i ustami poznając swoje ciała na nowo.
– Kocham cię, Scar – wyszeptała, wbijając paznokcie w jego plecy i oddychając ciężko. Usłyszał te słowa po raz pierwszy od niemal czterystu lat.
– Zawsze cię kochałem, Kayth – odszeptał, wiedząc, że to imię pragnęła usłyszeć, choć w jego głowie jasno i wyraźnie rozbrzmiewało imię Anne. Odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował z czułością, której nie okazywał przy nikim innym. Widząc jej uśmiech pomyślał, że bycie romantykiem nie było takie złe.
Choć widoczny w oddali Rzym już dawno pogrążył się we śnie, oni nie spali całą noc.

________________________________________

Przedstawiam Wam najdłuższy rozdział na blogu. Jest sielankowo i choć ja nie lubię takich pełnych szczęścia rozdziałów, nieraz są one potrzebne.
Dodam, że postanowiłam, iż moja następna historia również będzie związana z mitologią. W tym rozdziale poznaliście dwóch bohaterów Kierunku Atlantyda - Apolla i Artemidę. Jak wrażenia?

Ważne!
Jako że koniec Krainy coraz bliżej, mam do Was kilka pytań, które pomogą mi w organizacji następnego opowiadania. Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście na nie odpowiedzieli. 
1. Czy taka długość rozdziałów Wam odpowiada, czy powinnam rozbijać je na krótsze wpisy? 
2. Wolicie narrację pierwszo, czy trzecioosobową? 
3. Czy odpowiada Wam perspektywa dwóch bohaterów - kobiety i mężczyzny? 
4. Czy słuchacie muzyki, którą załączam do rozdziałów, czy wolicie czytać bez podkładu dźwiękowego?
Jeśli macie inne kwestie, którymi chcielibyście się podzielić, jestem otwarta na propozycje. Krainy już nie zmienię, ale pragnę, by Kierunek Atlantyda był jak najlepszy, a Wasze zdanie bardzo się dla mnie liczy. (:

47 komentarzy:

  1. Chyba nie będę pierwsza, ale zacznę od odpowiedzi na pytania. Ogólnie one nie mają żadnego znaczenia, bo przeczytam wszystko, co napiszesz, więc...
    Lubię krótsze rozdziały, ale kiedy czytam coś świetnego, nie ma znaczenia ile ma rozdział. Osobiście wolę 3-osobówkę. Odpowiada mi rozłożenie na kobietę i mężczyznę.Muzyki raczej nie słucham, bo jakoś wolę jak już jakieś melodie słuchać do czytania, a nie piosenek ;)
    Co do rozdziału... Cholernie romantyczny, a cóż dziwnego? Mamy prawie koniec opowiadania (CO?!). Nie będę się zbytnio rozwodzić, bo uważam, iż świetnie mi się go czytało. Myślalam, że będę potrzebowała go rozłożyć na parę czytanek, a pochłonęłam za jednym zamachem. Świetnie się czytało i jeśli mi się udało, to pierwsza, a jak nie.. to po co się ścigać?
    Oczywiście czekam na więcej, więc...
    Weny, czasu, sprawnego komputera i pozdrawiam
    Ola Ri ;)
    8,5/10 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak pierwsza!!!! Hura!!!
      A! Zapomniałam o moim wywodzie na temat Kayth -> Anne... Ostatnio o tym pisałam i widzę, że Kayth to samo zrobiła. Dla mnie jest tylko pytanie, co Scar o tym sądzi, bo póki co wydaje się, że traktuje główną bohaterkę jako Ann (Ale by były jaja, gdyby jednak okazało się, że nie jest Anną... Troll roku!), ale wracając do głównego tematu. Kayth ma dylemat, bo ciągle nie nienawidzi osoby, którą w zasadzie jest i była. Widać, że nie chce sobie przypomnieć, bo w zasadzie jest przeciwieństwem tej jędzy. No cóż... Czas pokaże co wymyślisz, a ja czekam z niecierpliwością :)

      Usuń
    2. A jednak pierwsza! Oczywiście to nie jest żaden wyścig, ale i tak jestem pełna podziwu, że tak szybko przeczytałaś i skomentowałaś. Ten rozdział zajmuje niemal 10 stron A4 w Wordzie :D
      Dziękuję za odpowiedzi na pytania, właśnie myślę, że chyba odpuszczę sobie tę muzykę. Nieraz mam problemy ze znalezieniem odpowiedniej, a sama przy czytaniu też raczej niczego nie słucham.
      By opisać ten rozdział w zasadzie wystarczy jedno słowo, albo w porywach dwa, których zresztą użyłaś - cholernie romantyczny.
      No ale dobra, niech Kayth i Scar mają trochę szczęścia :D
      Dziękuję! :*

      Usuń
    3. Co do drugiego komentarza:
      Zainspirowałam się Twoim poprzednim komentarzem i stwierdziłam, że muszę porządnie opisać kotłujące się w Kayth emocje. Tak, ona nienawidzi bycia Anne i nie ma najmniejszej ochoty przypominać sobie jej życia, bo jeśli to zrobi, to się nią stanie. Scar widzi to inaczej i masz rację, on dalej traktuje ją jak Anne, nie jak Kayth i wierzy, że już wkróce przypomni sobie dawne życie. W zasadzie niedługie się o to poważnie pokłócą.
      Szkoda, że nie wpadłam na pomysł trollowania, byłoby ciekawie! :D Zapewniam, że Kayth to na 100% Anne.

      Usuń
    4. Ach... to tylko ja lubię tak trollować!
      I kurcze... Czuję się zaszczycona! I dlatego warto pisać komentarze! Naprawdę jesteś cudowna ;)

      Usuń
  2. Aaaaale słoodko uwielbiam takiego Scara chociaż w swojej codziennej wersji też jest super :D rozdział cudowny czyli taki jak zawsze ;) Smutno mi że zbliżamy się do końca Krainy ale cóż nic nie może przecież wiecznie trwać ;)
    1. Ta długość rozdziałów jest idealna
    2. Ja osobiście wole narracje pierwszoosobową
    3. Jak najbardziej, dwójka bohaterów pozwala popatrzeć przez dwa różne perspektywy
    4. Nie słucham muzyki kiedy czytam jednak jest to indywidualna sprawa, mi po prostu przeszkadza ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scar w tym rozdziale jest słodki jak wata cukrowa :D Mi samej żal rozstawać się z Krainą, ale nie ma sensu dłużej ciągnąć tej historii, bo już niemal wszystko się wyjaśniło, a jeśli nie, wyjaśni się w ciągu następnych dwóch rozdziałów. Poza tym, bohaterowie Krainy będą gościnnie pojawiać się w Kierunku Atlantyda (:
      Dziękuję za odpowiedzi i za komentarz! :*

      Usuń
  3. jest słodko, sielankowo, romantycznie, wręcz i d e a l n i e. coś czuję, że długo tak nie będzie, ale jakże radosne to chwile hah wyjątkowo podoba mi się ten rozdział, a w dodatku jaki długi c: co do nowego opowiadania to wolę dłuższe, ale rzadsze wpisy, bo można "wczuć się w wątek", narrację pierwszoosobową i podział na męski i damski punkt widzenia. co do muzyki to nie słucham, bo zawsze czytam rozdziały na telefonie c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tak ci się spodobał ten rozdział! Na początku myślałam, że będzie jednym z krótszych, ale oczywiście tak się rozpisałam, że okazał się najdłuższym. Cała ja :D
      Dziękuję za odpowiedzi i komentarz! :*

      Usuń
  4. Na początku odpowiem na notkę, a później opowiem moje wrażenia odnośne do Twojego, nowego rozdziału...
    1. Szczerze mówiąc lubię czytać takie długaśne rozdziały, jakie dodajesz teraz, ale dość długo się je pisze, więc zastanawiam się nad krótszą wersją (oczywiście pod warunkiem, że będzie dodawana częściej). Chyba ostatecznie bardziej wolałabym krótszą, ale nie chcę się narzucać. Pisz tak, jak Ci wygodnie.
    2. Ja osobiście wolę narrację pierwszoosobową, ale do trzecioosobowej nic nie mam.
    3. Oczywiście, że odpowiada! To będzie idealnie. Czasami rozdziały pisane z jednej perspektywy są, hm, nużące. Lubię, gdy jest pisane kobietą, drugi mężczyzną. Wtedy mogę poznać ich tok rozumowania, co mnie strasznie cieszy.
    4. Słucham wtedy, jeśli czytam na laptopie. Czyli przeważnie tak.
    Teraz przejdę do dzisiejszej notki..
    Jejciu! Mogę powiedzieć, że oderwałaś mnie od niemiłych rzeczy, które zaplątały się w moje myśli i nie chciały ich opuścić. Cały dzień próbowałam się ich pozbyć, ale mi się nie udawało. Gdybym wcześniej wiedziała, że wystarczy przeczytać Twoje dzieło..
    Martwi mnie jednak to, iż Scar chce Anne, nie chce Kayth. Moje domysły mogę potwierdzić tym fragmentem ,, Rozumiał, że potrzebowała więcej czasu, by przyswoić sobie bycie Anne i w pełni to akceptował. Musiał zapewnić jej nieco swobody, zanim kobieta pozwoli wrócić wszystkim wspomnieniom, na powrót stając się Anne Boleyn, którą tak bardzo kochał. Potrzebowała tylko czasu, powtarzał sobie, nie dopuszczając do siebie myśli, że Kayth mogła mieć inne plany.'' A co, jeśli ona nie chce się zmieniać? Chce zostać tą osobą, którą jest teraz? Zostawi ją? Znowu? :c Nie może! Nie pozwalam! Liberum Veto! ;-;
    Ile ja bym dała, by z ukochaną osobą przejść się po Rzymie... Na razie, ani jednego, ani drugiego, nie mogę sobie zapewnić. Brak mi towarzysza, jak i funduszy. Chociaż nie. Mogę w pełni stwierdzić, iż jestem za mała na takie wyprawy. Mama by mnie nie puściła..
    Pojawili się bliźniacy! Przedstawiłaś Apolla jako niechlujnego poetę, co mnie bardzo dziwi. W większości opowiadaniach on jest idealny. Przynajmniej fakt, że jest blondynem się zgadza. To dobrze. ;D
    No i jeszcze Demeter. Tak strasznie mnie rozśmieszyło jej zachowanie, kiedy podeszła do Scar'a, złapała za policzki i zaczęła mówić jak do dziecka. To było takie kochane!
    Biedna Hayth. Tak dużo myśli zaprząta jej głowę... :c
    No nic, mój czas dobiega końca.
    Miłego dnia, kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi w zasadzie nie przeszkadza pisanie długich rozdziałów, wolę je pisać raz na miesiąc, niż krótsze co dwa tygodnie, ale dostosuję się do woli czytelników :D
      Jesteś pierwszą, która powiedziała, że słucha soundtracku, przynajmniej mój dotychczasowy wysiłek nie poszedł na marne :D
      To jest jednym z moich głównych celów pisania - odrywać myśli od szarej rzeczywistości, dlatego niesamowicie się cieszę, że z tobą mi się udało!
      Oj, tak, będą problemy między Kayth i Scarem. On tęskni za Anne. Czuje coś do Kayth, ale myślę, że "dzisiejszej" nocy by nie było, gdyby ona nie była Anne. Jak się to dalej potoczy na razie jest moją tajemnicą, którą poznacie za dwa rozdziały ^^ Osobiście nie mogę się doczekać!
      Życzę ci, żebyś kiedyś spędziła w Rzymie tak cudowny dzień, jak Kayth i Scar. Sobie też tego życzę, byłoby wspaniale <3
      "Przedstawiłaś Apolla jako niechlujnego poetę, co mnie bardzo dziwi." - Dziwi w dobry, czy zły sposób? Na razie jestem na etapie kreowania jego charakteru, więc będę wdzięczna za wszelkie opinie!
      Demeter pokazała w tym rozdziale swoją babciną twarz, ale na co dzień nie jest taka milutka.
      Dziękuję! :*

      Usuń
    2. Oczywiście, że w dobrym znaczeniu! W sumie to takie urocze! :D

      Usuń
  5. Rozdzial jak zwykle cudowny.
    1 wole jak rzadziej a dlugie bo mozna sie wczuc w opowiesc
    2 obydwie mi pasuja
    3 oczywiscie ze tak, jak juz bylo wyzej wspomniane mozna dowiedziec sie co siedzi w glowie tego i tego bohatera
    4 osobiscie nie slucham muzyki przy czutaniu ale to kwestoa gustu
    Co do rozdzialuam wrazenie ze to cisza przed burza, bowiem musza sie w koncu poklucic, bo w koncu Scar traktuje ja jak Ann, zyje przeszloscia tak jagby chcial Ann a Kayth juz nie..
    Tak latwo sie czytalo ze nie powiedzialabym ze to 10 stron A4!
    Weny weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, naprawdę nie myślałam, że tak dużo osób woli takie długie rozdziały! Myślałam, że Was nimi zanudzam :D Ale niesamowicie cieszę się, że podobają Ci się dłuższe rozdziały dodawane rzadziej, bo takie najlepiej mi się pisze.
      Zanim Scar dowiedział się, że Kayth jest Anne, zaczął się w niej zakochiwać, ale choć paradoksalnie to brzmi, gdyby stanął przed wyborem Kayth, a Anne, wybrałby tę drugą (:
      Ostatnio w ogóle rozdziały wychodzą mi długie, poprzedni miał 9 stron, jeszcze poprzedni podobnie. Ale 10 jeszcze nigdy nie było :D
      Dziękuję! :*

      Usuń
  6. Ja kocham ten rozdział, tyle na niego czekałam. Serio sie przestraszyłam, jak kayth wybiegła z restauracji, ale niepotrzebnie. To znaczy, moze trochę potrzebnie, bo mam wrażenie, ze Scar chce, aby kayth oswoiła się z myślą, ze jest Anne, nie rozumie tej nienawiści kayth do dawnej siebie. A mnie się wydaje ze kayth chyba nigdy tego nie będzie tolerować tak zupelńie. Tylko mam nadzieje,mze to nie przeszkodzi im na dłuższa metę, bo kaczy ich wsoańiale uczucie. To zwiedzanie Rzymu. Spowodowało, ze polubilam to miasto xD serio, a ta siedziba bógow... Kurde, szkoda, ze nie istnieje naprawde. Apollo i artermida są super zabawni, choc nie do konca w czas się pojawili. Ale mysle, ze to dobrze, ze p nich będziesz pisac, juz skradli koje serducho. Jestem ciekawa, jak Scar zachowa się na wieść. Ze to Henry zabił Nadine.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scarowi bardzo trudno zrozumieć nienawiść, którą Kayth żywi względem Anne, ponieważ kocha ją najbardziej na świecie. Nie umie się postawić na jej miejscu.
      Masz rację, Kayth się nigdy nie przekona do myśli o byciu Anne i możliwe nawet, że nie będzie chciała sobie przypomnieć dawnego życia.
      Cieszę się, że udało mi się przedstawić Rzym w takim świetle, że go polubiłaś. Sama go polubiłam, choć nigdy tam nie byłam. Byłam za to we Włoszech i ten kraj ma wspaniały klimat <3
      Skąd wiesz, może Siedziba istnieje? Nigdy nie wiadomo :D
      Pytanie, czy Scar się dowie, że Henry zabił Nadine... Jeśli się dowie, to jedno jest pewne - zabije go. Bez zadawnaia pytań, bez czasu na usprawiedliwienie.
      Dziękuję! :*

      Usuń
  7. Rozdział wyszedł wyszedł super!
    1.Długie rozdziały są super!!
    2. Pierwszo i trzecio. Niema różnicy.
    3.tak.
    4.nie :)) nie czułam dotychczas potrzeby. Tylko by mnie rozpraszała.☺☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję zarówno za opinię o rozdziale, jak i odpowiedzi na pytania! :*

      Usuń
    2. A no i zapomniałam napisać, że zachęciłaś mnie do wyjazdu do Rzymu
      Pozdrawiam *:

      Usuń
    3. Cieszę się, że mi się udało, choć ja sama tam nigdy nie byłam i to, co napisałam, podchodzi bardziej pod fikcję literacką, a nie wiarygodny opis.
      Chociaż w samych Włoszech byłam i mogę z czystym sercem polecić! :*

      Usuń
    4. To super! Za rok, za dwa... Napewno kiedyś tam pojadę!

      Usuń
  8. Ach, przez rozdział się trochę rozmarzyłam. (Bynajmniej nie ze względu na sceny romantyczne). Wróciłam sobie wspomnieniami do Rzymu, urokliwe miejsce, choć gdybym miała wybierać najciekawsze miasta, to chyba Rzym uplasowałby się gdzieś na piątym miejscu. Trochę żałuję, że nie zdecydowałaś na Florencję, albo Wenecję, bo dla mnie to akurat największe perełki Włoszech. (Co prawda, ja i tak kocham miłością nie do zgaszenia Paryż i fortyfikacje nad Loarą, ale jednak potem jest Wenecja, Florencja i Asyż).
    Most Świętego Anioła jest urokliwym miejscem (gdy akurat nie trafisz na sesję zdjęciową par młodych, podejrzewam, że na paru zdjęciach ślubnych jestem, niestety), chociaż woda w Tybrze wygląda, jak wygląda... Ale za to bodaj Hiszpańskie Schody dobrze wspominam, chociaż zostałam potrącona na nich parę razy przez chińskich turytów. Ach, te wspomnienia.
    Dementuję również plotki, że w Rzymie jest spokojniej w odnogach placów. Nie, zarówno w sezonie, jak i poza nim, wszelkie uliczki przy jakichkolwiek "sławniejszych" zabytkach są zapchane ludźmi. Spoconych, depczących innych po nogach, pstrykających zdjęcia kreaturami, które kradną tylko powietrze lub okradają nieświadomych. Przy Fontannie di Trevi, oprócz zjedzenia najgorszej (zimnej, glutowatej) pizzy, która jednocześnie była najdroższą, jaką zjadłam w całym swoim życiu, to jeszcze otoczona przez wielkie tłumy musiałam ściskać plecak, przepychając się, by ów zabytek zobaczyć. Narzekania narzekaniami, ale Rzym jest piękny, mimo wielu złodziei i trudności przy spokojnym zwiedzaniu. Tym miłym akcentem kończę swój wywód w tym aspekcie, bo wypadałoby coś powiedzieć o rozdziale, coś konstruktywnego, precyzując.

    Odnoszę pewne wrażenie, że Kayth za bardzo skupia się na Nie-Byciu Anne, powinna w pewnym stopniu zaakceptować to, że kiedyś nią była i to poprzednie wcielenie pozostanie na zawsze jakaś częścią niej samej, nawet w przypadku gdy Kayth nie zdaje sobie z tego sprawy. Środowisko działa na ludzi, ale pewne predyspozycje charakteru zostają. c; Scar raczej powinien się pogodzić z tym, że Kayth nie przemieni się z powrotem w Anne, kiedy wrócą do niej wspomnienia. Raczej wtedy pozostanie kimś pomiędzy, ni to Kayth, ni to Anne.
    Scar... planujesz może go zabić? Bo niedługo w sumie mam urodziny... ;d Apollo i Artemida na razie wydają się dość ciekawymi postaciami. (;

    A w odpowiedzi na Twoje pytania. Narracje dobierz sobie sama, bo wiem, że w tym aspekcie poleganie na czytelniach nie jest zbyt dobrym pomysłem. Wybierz tę, która najbardziej odpowiada Tobie. Co do muzyki, możesz sobie zrobić playlistę ogólnie do opowiadania, bo przy rozdziałach wolę niczego nie słuchać. (;

    Pozdrawiam,
    Alathea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nigdy nie byłam w Rzymie (wiem, to paradoksalne, że o nim piszę), ale miałam za to okazję zwiedzić Wenecję i szczerze ci powiem, że nie do końca mi się w niej podobało. Może to wina tego, że byłam tam tylko jeden dzień i w dodatku zwiedzałam ją z przewodnikiem podczas niemal 35-stopniowego upału, po zerwanej nocy (uroki jeżdżenia na wycieczki w trakcie obozów młodzieżowych). W zasadzie najmilej zapamiętałam te studzienki, które stały na placach i można było pić z nich za darmo wodę... :D Jakbym miała ją kupić gdzieś w Wenecji, to jak nic zapłaciłabym 5 euro.
      W Paryżu również byłam, też nie zapałałam miłością. Po prostu po zdjęciach spodziewałam się czegoś innego, a dostałam dość brudne miasto z rzeszą turystów. Z większych metropolii podobała mi się jedynie Barcelona i dwa malutkie państewka, Monako i San Marino. Jeśli nigdy nie byłaś to serdecznie polecam, zwłaszcza dwa ostatnie. Gdybym mogła, to bym się tam przeprowadziła.
      Co do pizzy we Włoszech, również nie wspominam jej najmilej. Jadłam trzy - jedną w Rimini, drugą w Wenecji (zapłaciłam 4 euro za jeden kawałek!) i trzecią w San Marino. Ostatnią wspominam bardzo dobrze, ale dwie pierwsze były okropne.
      Kiedy masz te urodziny? Bo powinien ci się spodobać epilog :D
      Czuję się dobrze zarówno w narracji pierwszo, jak i trzecioosobowej, więc dla mnie nie ma różnicy, choć trzeba przyznać, że pierwszą pisze się dużo łatwiej (:
      Dziękuję! :*

      Usuń
    2. W Paryżu mieszkałam tydzień u znajomych, a w Wenecji była chyba z cztery dni i w te wakacje też się wybieram. ;d Przewodnik może zachęcić do zwiedzania miasta, ale akurat w tych wypadkach, żeby wczuć się w klimat, trzeba wziąć przewodnik i samodzielnie przespacerować się po poszczególnych miejscach. W Paryżu jest mnóstwo interesujących muzeów, Luwr jest mainstreamowy, mimo to ciekawy, ale osobiście polecam Orsay. Sam Paryż jest brudny, mimo to ma doskonały klimat w sezonie. Mentalność Francuzów może na początku denerwować, jednak jak się człowiek wczuje w rytm życia, to naprawdę robi się przyjemnie.
      Chyba to też zależy od pory, w jaką się wybierasz do danego miasta. Bo ja zwykle podróżuje we wrześniu, kiedy ruch turystyczny jest odrobinę mniejszy. (;
      35-stopni? SŁABO, Rzym zwiedzałam przy ponad 40, to był dopiero wyczyn. (; Te studzienki z wodą w Rzymie też są, chociaż są oblegane i swoje trzeba odstać.
      Barcelona mi się w ogóle nie podobała. Sargada Familia jedynie fasada od Gaudiego jest piękna, reszta... mam ochotę zabić tego Japończyka, który tworzył boczną fasadę, która jest paskudna. W Barcelonie podobało mi się jedynie rekinarium,dzielnica portowa i gęsi w jednym z kościołów, bodajże. Akurat pojechaliśmy do Barcelony w dni miasta, miałam okazję widzieć tę paradę ze smokami, ludzką wieżę i fajerwerki. Do tej pory się zastanawiam, jakim cudem udało nam się ze znajomą doturlać z powrotem do hotelu. ;d
      Do Monako się wybieram, bo wszyscy mi polecają. A w San Marino już byłam, też miło wspominam. (;
      W Rimini byłaś? Oboshe, nie potrafiłam tego miejsca zdzierżyć, a nocowałyśmy tam po drodze tylko noc.
      Cena nie jest wymierna do jakości pizzy, niestety. W normalnych restauracjach można kupić świetną pizzę w miarę dobrej cenie, ale trzeba poszperać, a na to zwykle nie ma czasu. ;<
      Urodziny w listopadzie (dla mnie to i tak niedługo). ;d Skoro mówisz, że mi się spodoba, no to zaczynam się niecierpliwić. c;

      Usuń
    3. Ja w tym po raz drugi jadę do Paryża i może nieco zmienię nastawienie, choć nie będę na to miała wiele czasu, bowiem zatrzymam się tam tylko przez jeden dzień. Mam tak zaplanowany program wycieczki, że w drodze na wakacje w Lloret de mar, przez jeden dzień będę "zwiedzać" Paryż, a w drugim jadę do Disneylandu i to tej wycieczki w chwili obecnej nie mogę się doczekać bardziej. Trzy lata temu byłam w Disneylandzie i jest to jedno z moich najpiękniejszych wspomnień. Choć jestem już starą dupą, klimat tego miejsca jest niesamowity. Jeśli jesteśmy przy lunaparkach, byłaś w Mirabilandii?
      Niestety zawsze wybieram się na zagraniczne wycieczki w lipcu/sierpniu i wtedy turystów jest tak dużo, że mogą popsuć nawet najpiękniejsze miejsca. Rzym przy 40 stopniach? Ja przy tych 35 w Wenecji nie marzyłam o niczym innym, niż wskoczenie do kanałów (tak się nazywają te rzeki?).
      Ja Barcelonę bardzo miło wspominam, w tym roku również ją odwiedzę, zwłaszcza podobał mi się pokaz fontann.
      Byłam w Rimini w te wakacje i jest to zdecydowanie miasto dla nocnych marków i miłośników dyskotek. Byłam ze znajomymi, chciałam się zabawić, więc nie wspominam najgorzej, choć znam miejsca dużo lepsze. A byłaś w Bułgarii? To zdecydowanie były moje najgorsze wakacje, tam dopiero jest syf... A wyjdziesz na ulicę to od razu cię zaczepiają obrzydliwi faceci. Nigdy więcej!
      Zakończenie Krainy jakoś pod koniec czerwca, więc będzie to bardzo wczesny prezent. I i tak nie wiem, czy będzie dla ciebie wystarczająco dobry :D

      Usuń
  9. 1. Obowiązkowo długaśne rozdziały. Wolę poczekać np. miesiąc i dostać perełkę niż co tydzień dostawać krótkie i nijakie. Ty piszesz idealne na długosc. Aż chce sie czytać
    2. Ja wolę w 1 os. dzięki temu bardziej mogę wczuć się w przeżycia, problemy, dylematy bohaterów. Ale oczywiści pisz tak jak ci jest wygodniej a jak ktoś nie chce czytać to niech tego nie robi
    3. oczywiście że tak. Uwielbiam jak w książce czy opowiadaniu są perspektywy wielu osób. To pozwala przenieść się nam jeszcze bardziej w tamten świat
    4. Muzyka mnie trochę rozprasza

    A teraz opinia o tym bajecznym rozdziale. Był tak mega cudowny że ąz szczena opadła mi do samiutkiej ziemi :) Piszesz doskonale, zero błędów czy literówek. Kurcze no taki talent. Ja chcę Krainę na papierze. Zajęła by u mnie na półce honorowe miejsce. Kayth szaleje. Moim zdaniem powinna pogodzić się z faktem iż to właśnie ona jest tą słynną Anne. Ale przecież teraz jest tak cudownie dobra więc można powiedzieć że Anne zmieniła się z jędzy na oazę dobra, ale nie spokoju :) Ach te babcie. Jak wnucząt nie widzą przez dłuższy czas to.... chowaj się póki możesz. Jestem bardzo ciekawa czy tajemnica Henrego wyjdzie na jaw oraz czy Persi i Hades znowu się spikną. Oby tak bo lubię bardzo lubię happy endy. Scara wręcz ubóstwiam a potym rozdziale pokochałam kolejnych bohaterów: Apollo i Artemida. Woda i ogień. Masz wspaniały talent do pisania rymowanek :) Jak to juz niedługo Kraina papa? Mam nadzieje że następny blog będzie tak samo dobry jak ten a może nawet lepszy. Z kazdym opowiadaniem twój talent poszerza sie o kolejne nieznane obszary w Podziemiu. Zaintrygowała mnie nazwa Kierunek Atlandyda. JEstem ciekawa czy umiescisz historię w czasach teraźniejszych czy może w okresie jeszcze gdzie nie było smartfonów i TV. A i uwielbiam inteligentnie sarkastycznych bohaterów. To chyba tyle czekam na zakończenie tej historii i wyjaśnienie reszty tajemnic. Ale boje się tego dnia kiedy opublikujesz epilog. Dlatego jesli nie chcesz żeby toja wierna czytelniczka uschła z rozpaczy jak najszybciej rozpocznij nowy blog. Czekam niecierpliwie na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz więcej osób mówi mi, że chciałoby Krainę na papierze i to jest tak strasznie miłe i podbudowujące <3 Sama bym tego bardzo chciała, ale niestety wątpię, by miało to kiedyś nastąpić, choć myślę, że po zakończeniu wyślę kopie do paru wydawnictw i zobaczymy, co z tego będzie.
      Kayth bardzo trudno się pogodzić z tym, że kiedyś była taką jędzą, zwłaszcza, że sama tego dobrze nie pamięta i raczej nie chce sobie przypominać.
      Historia Persefony i Hadesa "zakończy się" w przyszłym rozdziale i jestem szalenie ciekawa, co zarówno ty, jak i inni czytelnicy pomyślicie o takim zakończeniu.
      Niesamowicie się cieszę, że spodobali ci się Apollo i Artemida i mam nadzieję, że w Kierunku Atlantyda (jeśli oczywiście będziesz czytać), ta sympatia jedynie się zwiększy.
      Zależy mi, by Kierunek był opowiadaniem (a nawet powieścią), które będę mogła z czystym sumieniem przesłać do kilku wydawnictw, dlatego napiszę je jak najlepiej tylko umiem.
      Powiem tak - początek historii umieszczony będzie w czasach współczesnych, a reszta już będzie umieszczona... poza czasem. Inteligentnie sarkastyczni bohaterowie to moi ulubieni! Prolog Kierunku pojawi się w tym samym tygodniu, co epilog Krainy (:
      Dziękuję! :*

      Usuń
  10. Hejka! ;*
    Uff, tym razem już bez kolosalnego opóźnienia! :D
    Niee... Ja nie chce, żeby Kraina dobiegła końca. Tak bardzo lubię to opowiadanie. :c
    Jednocześnie nie mogę doczekać się Kierunek Atlantyda, bo wiem, że historia będzie równie cudowna jak tak.
    Poza tym widziałam już szablon, który wykonała dla Ciebie Mei i muszę powiedzieć, że idealnie pasuje do tytułu.
    Ale! Ja nie o tym!
    Odnośnie Twoich pytań:
    1. Jeśli chodzi o długość rozdziałów, nie mam nic przeciwko takim wpisom u Ciebie. ;* Bo na niektórych blogach, można czytać i czytać i już prawie usnąć, a po przeczytaniu Twoich i tak zawsze czuję niedosyt.
    Tak z ciekawości: ile powyższe cudo ma stron? :D
    2. Chyba pierwszoosobową. :)
    3. Jak najbardziej! :D
    4. Ja zazwyczaj czytam rozdziały na telefonie, więc nie słucham, ale wiem, że muzyka zawsze urozmaica odczucia przy czytaniu. ;*
    A jeśli chodzi o rozdział:
    Jejku, jak było cudownie! *-*
    Tacy byli szczęśliwi, no może za wyjątkiem tego momentu, kiedy Kayth zaczęła mówić o swojej nienawiści do Anne. Już się bałam, że cały czar pryśnie i znowu będzie ponuro. :c
    Na szczęście jakoś zażegnali kryzys. :D
    Ha! Już wielbię Apolla! Taki poztywny z niego człowiek, że uch! Hihi, nieźle się z niego ubawiłam, z Artemidy z resztą też.
    Ach, jak ta Kayth ma dobrze, wszyscy facei by ją podrywali. Scar powinien czuć się zazdrosny! :D
    Serio? ;-;
    A już myślałam, że Demeter jest miła. I dobra. A tu o. Już by się Scar nie odzywał z tym, że to jej Tatar zawdzięcza to, co zawdzięcza. xd
    Och, i to cudowne uwiecznienie tego pięknego dnia! *-*
    Ciekawe... Czy będą mieli te dzieci, czy nie? ;>
    Pięknie napisany rozdział, zwłaszcza podobały mi się opisy relacji Anne i Momosa. :* Uch, znowu czuję niedosyt. ;-;
    Jestem niezmiernia ciekawa, jak zakończysz tę historię. Mam nadzieję, że ich nie skrzywdzisz, już dość się w życiu nacierpieli. ;c
    Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam! ^^
    PS. Zapraszam serdecznie na nowy rodział! ;*
    only-half-blue-sky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, męczę biedną Mei o ten szablon, to już drugi, który wykonała dla tego opowiadania. Pewnie na mnie narzekała, co? :D
      Po prostu chcę, by zarówno treść, jak i wygląd Kierunku były idealne ^^
      Ten rozdział ma prawie 10 stron w Wordzie, co sprawia, że jest najdłuższym rozdziałem, jaki kiedykolwiek napisałam. Chociaż poprzedniemu niedużo brakowało, bo miał 9 stron.
      Gdyby Scar i Kayth pokłóciliby się na amen w trakcie wycieczki do Rzymu to coś mi podpowiada, że kolejnego rozdziału by nie było, bo byście mnie zabili :D
      Apollo to taka miła odmiana po Scarze, który zawsze był nieco gburowaty. Apollo właśnie ma być pozytywnie zakręcony, dlatego cieszę się, że choć tutaj pojawił się na chwilkę, udało mi się go takim zrobić. Apollo, jak sam powiedział, podrywa wszystkie kobiety, więc Scar nie ma powodu czuć się zazdrosny. Poza tym, Apollinowi pisany jest ktoś inny ^^
      Demeter to w końcu matka Persefony, co więcej, dogadują się bardzo dobrze, więc jakieś podobieństwo musi między nimi istnieć.
      10 stron a ty czujesz niedosyt? Uważaj, bo w końcu zacznę pisać rozdziały na 20 stron (chybaby mi ręce [a wam oczy] odpadły) :D
      Nowy rozdział? Lecę! Ale skomentuję prawdopodobnie wieczorem, bo mówiąc o odpadających rękach to już się u mnie zaczyna :p
      Dziękuję! :*

      Usuń
  11. Chciałam z lenistwa odpuścić sobie komentowanie tego rozdziału...
    Ale potem sobie przypomniałam że tak bardzo czekałam na ten rozdział ze jednak nie mogę tego zrobić ^.^
    I w końcu mogę bez wyrzutów sumienia że omijam jakiś ważny wątek skupić się na Scarze <3 To, że uwielbiam tego boga całym sercem wiesz doskonale...
    Ale w tym rozdziale zdobył moje serce od nowa po tysiackroć #,#
    Te kwiaty, kawiarnia, pizza, nawet te kłótnie! No po prostu siedziałam, marnowałam 3G które powinnam zostawić sobie na wycieczkę, czytałam i szczerzylam się do siebie prawie tak bardzo jak przy końcówce Serafiny <3 * zaznaczamy że przy Serafinie szczerze się jak głupi do sera i robie awww nawet gdy czytam ją podczas drogi ze szkoły, gdy inni mogą uznać mnie za chorą XD*
    Jeszcze ta końcówka. awww Nadal mam minę jakbym właśnie dostala koszyk małych słodkich puszystych kotków.
    Emm... To chyba na tyle z mojego zachwytu Scarem *u*
    Apollo, Apollo, Apollo... Oprócz Scara nie ma Boga którego kocham tak bardzo jak Apollina...
    Juz się nie mogę doczekać Kierunku Atlantyda!
    Artemis nigdy nie lubiłam wiec...
    A może Tobie uda się to zmienić?
    Demeter została moim mistrzem w tym rozdziale. Moja mina wahała się od szalenczego śmiechu do wielkiego kotkowego awww.
    Rozdział oczywiście świetny i bosko długi ;3
    Przechodząc do Twoich pytań :
    Rozdziały Mają doskonałą długość (szczególnie te które zaliczasz do długich i z wyjątkiem tych krótkich.)
    Osobiście wolę 3 osobę, ale 1 tez nie pogardze.
    Dwie perspektywy to jest coś co kocham *,* I masz u mnie ogromnego plusa za nie
    Ja nie słucham muzyki która dodajesz Wole psuć sobie klimat swoją xD
    Ja nie chce końca Krainy ;-; Albo chce Krainę na polecane by móc siedzieć i jak głupia się w nią w wgapiac *.*
    Weny i czasu i powodzenia w więzieniu ;*
    Laciata <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scar porzucił bycie dupkiem, przynajmniej na czas tego rozdziału. Nawet wyszedł trochę niepodobny do siebie, ale cieszę się, że ci się podobał :D
      Serafina? Nie słyszałam o tej książce :(
      Mam nadzieję, że dzięki mnie polubisz Artemidę, zwłaszcza, że będzie ona nierozerwalną częścią życia Apolla, co znaczy, że będzie jedną z ważniejszych bohaterek Kierunku Atlantyda (:
      Kto by nie chciał takiej babci jak Demeter? Oprócz Scara, oczywiście :D On nie umie docenić tego, co ma.
      "Weny i czasu i powodzenia w więzieniu ;*" - Cooo? Bo nie zrozumiałam chyba ;D
      Dziękuję zarówno za komentarz, jak i za odpowiedzi! Cieszę się, że jednak lenistwo nie zwyciężyło i zdecydowałaś się skomentować rozdział :*

      Usuń
    2. Więzienie = szkoła (ktoś mi tak niedawno powiedział i się mnie uczepiło) ;)
      Scar i jako dupek i jako mega romantyczny Scar z tego rozdziału jest cudowny i genialny więc na co narzekać nie ma 😍
      Serafina jest jedną z moich ulubionych książek i gorąco Ci ją polecam ;) Autorką jest Rachel Hartman.
      Z tą Artemidą może nie być łatwo, ale mam nadzieję, że Ci się uda (jak na przykład w przypadku Tessie) :)
      Nie Wiem Jak można nie chcieć takiej babci! Nawet ja bym chciała. Ale nie zamieniłabym jej na moją babcie, za dobre naleśniki robi ;3

      Usuń
    3. Już myślałam, że zostałam za coś skazana ;D
      Dziękuję, na pewno przeczytam! Jak skończę po raz 3 (albo 4) czytać Harry'ego Pottera.
      Sama jeszcze do końca nie wiem, jak wykreuję Artemidę, bo nie jest to łatwe zadanie. Z pewnością będzie specyficzną postacią.
      Czasami myślę, że Scarowi do szczęścia wystarczyłaby tylko Rosae i Kayth, resztę rodziny by puścił w diabły ;D

      Usuń
    4. Niee nigdzie nie trafiłaś ;)
      Mam nadzieję że Ci się spodoba, ja Pokochałam tą książkę od pierwszych stron
      Może w końcu ją polubie, życzę Ci powodzenia
      Na pewno tyle by mu wystarczyło :D

      Usuń
  12. To ja może zacznę od pytań, bo potem zapomnę;)
    1. Jestem zdecydowanie za taką długością jak teraz;)
    2. Wolę 3-osobową;)
    3. Jeśli piszesz w 3 osobie to nie widać różnicy. Czy napiszesz, że perspektywa Kayth czy nie to i tak można wywnioskować z tekstu. Ale gdybyś pisała w 1 to wtedy dwie perspektywy byłyby akurat;D
    4. Niestety ja zazwyczaj nie słucham, bo nie mam jak. Czytam albo w pociągu, albo na telefonie, więc nie bardzo mogę włączyć.

    A teraz rozdział;) Po tylu różnych wydarzeniach i akcji dobrze, że nastał wreszcie taki sialankowy rozdział. Wreszcie dałaś odpocząć swoim bohaterom i pozwoliłaś na chwilę wytchnienia, co mnie ogromnie cieszy. Dlaczego? Bo dzięki temu miałam okazję przeczytać więcej o uczuciu Scara i Kayth! Bardzo podoba mi się to, że mimo tego odnalezienia i tak dalej, nie jest między nimi idealnie. Pojawiają się zgrzyty, kłótnie i zapewne minie trochę czasu zanim się 'dotrą'. Poza tym martwi mnie podejście Scara do Kayth. To jest ciężka sprawa, bo choć Anne i Kayth to ta sama osoba to jednak w pewnym sensie dwie różne. Mam wrażenie, że Scar patrzy na nią przez pryzmat swojej starej miłości i gdy okaże się, że ich charakter jest całkiem inny to może się boleśnie sparzyć. W końcu widać, że Anne i Kayth są bardzo różne... I wydaje mi się, że gdyby hm... nagle się rozdzieliły i wyszły z jednego ciała to Scar pobiegł by za Anne. Może to dziwnie brzmi, ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi:D Mam złe przeczucia po prostu. Choć muszę przyznać, że ten czuły, romantyczny, zakochany Scar to postać o której mogłabym czytać miesiącami! Uszczęśliwiłaś mnie tym rozdziałem, nie ma co! :D

    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba jedyny tak bardzo sielankowy rozdział w tym opowiadaniu i w sumie sama się cieszę, że bohaterzy mogli odpocząć, zwłaszcza po tak wielu burzliwych wydarzeniach. Ale od następnego rozdziału ruszamy z akcją i już niestety nie będzie tak kolorowo.
      Również myślę, że Scar wybrałby Anne. Po prostu bardziej do niego pasowała. Mieli bardzo podobne charaktery, oboje pięli się do celu po trupach. Kto wie, może twoje przeczucia są dobre... ale nie będę spoilerować ^^
      Dziękuję! :*

      Usuń
  13. Wycieczka do Rzymu! Niesamowite! Przeniosłaś nas do tego wspaniałego miejsca w świetnym stylu. Bardzo podobał mi się sposób w jaki opisałaś to miasto i ważniejsze z punktów turystycznych. Musiałaś sporo przeczytać o tym miejscu.
    Pomimo małych spięć pomiędzy Kayth a Scarem ten rozdział był wyjątkowo romantyczny i uroczy. Takie notki też są potrzebne, bo dają wytchnienie od emocjonujących wrażeń, czy szybkich akcji.
    No i ciężko zapomnieć o zabawnych momentach.
    Ale od początku. Zastanawiałam się, czy fakt, że Kayth to Anne nie przyniesie jakichś zgrzytów pomiędzy zakochanymi. W pierwszej chwili sama nie widziałam problemu, w końcu Scar upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Kobieta którą kochał była jedną i tą samą w której się zakochał. Nie musiał rezygnować z żadnej. Dlatego też wydawało mi się, że są na prostej do szczęścia. Tak jak inni bohaterowie nie pomyślałam o Key. Teraz kiedy wyjaśniła swój stosunek do Anne w pełni ją rozumiem. Dobrze, że Scar chociaż próbuje. Na pewno nie będzie mu łatwo, ale liczą się chęci.
    Nie wiedziałam, że bóg potrafi być taki romantyczny. Kwiaty, czułe słówka, pocałunek na moście... Jak chce to potrafi być uroczy. ;)
    Haha, nie mogłam z Artemidy i Apolla. W całym tym przedstawieniu funkcjonują najlepiej (bogom także przydałyby się wakacje. Pracoholicy jedni). A jednak wciąż wydawali się niezłymi dziwakami, a swoim zachowaniem doprowadzili mnie do ataku śmiechu. Oni jednak to nic w porównaniu z Demeter.
    Jej metafora jako rosnący pomidor powaliła mnie na łopatki. Śmiałam się jak głupia przez dobre pięć minut. Zaczęło się piękne, od uroczej sadzonki, a tu nagle... pomidor! Haha ;D
    Ukryta siedziba bogów to także ciekawy pomysł.
    Niesamowite, majestatyczne miejsce. Nic dziwnego, że bogowie chętnie w nim nocują, będąc w Rzymie. W dodatku ten zaczarowany widok z okien i balkonu. Cudownie.
    No cóż taki dzień musiał się skończyć w ten sposób ;) Nie było innej opcji.
    Co do twoich pytań... Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak twoje opowiadanie będzie miało związek z mitologią :P
    Notki jak dla mnie są doskonałej długości. Narracja jest mi obojętna, bo to i tak zależy od ciebie, perspektywa wielu bohaterów jest wspaniała, bo poznajemy świat przedstawiony na różne sposoby, muzyki słucham w zależności od nastroju, ale częściej włączam więc myślę, że to tez jest ciekawy dodatek :)
    Standardowo życzę morza weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytania o Rzymie rzeczywiście miałam dość sporo, choć w zasadzie ograniczyłam się do niezastąpionej Wikipedii i mapy Google, dzięki której mogłam się poruszać po tym mieście. W te wakacje prawdopodobnie będę się już po nim poruszać na własnych nogach. Cieszę się, że ci się podobało!
      Scar tęskni za Anne i na pewno nie odpuści. W następnym rozdziale dojdzie kwestia wspomnień Kayth/Anne i przewiduję niestety kolejną kłótnię w tej kwestii.
      Chciałam pokazać łagodniejszą stronę Scara, ale już w następnym rozdziale przybierze swą tradycyjną maskę.
      Bardzo się cieszę, że spodobali ci się zarówna Artemida i Apollo, jak i Demeter. Z tym pomidorem sama siebie rozwaliłam. Najpierw napisałam jej kwestie bez żadnych odwołań do roślin, a potem sobie przypomniałam, że przecież jest Boginią Urodzaju, powinna wspomnieć o jakimś warzywie. I wyszło na pomidora :D
      "No cóż taki dzień musiał się skończyć w ten sposób ;) Nie było innej opcji." - Właśnie tak sobie pomyślałam, że jakbym była postronnym czytelnikiem, to jak tylko zaczęłabym czytać rozdział od razu bym się zorientowała do czego to zmierza. Ach, ten mój dar tworzenia tajemniczej atmosfery...
      Co do nowego opowiadania to stwierdziłam, że zostanę przy wcześniejszych planach tajemniczej wyspy, rozbitków, itd. ale dodam też elementy mitologiczne, bo po prostu za bardzo je kocham, by sobie odpuścić ^^
      Dziękuję! :*

      Usuń
  14. A więc na początek na pytania.
    Długość rozdziałów jest genialna! Ja osobiście jestem maniakiem i uwielbiam gdy jest długo i dużo czytania!
    Co do muzyki osobiście nie słucham ale pewnie są osoby, które lubią.
    A do rozdziału rozkoszny.
    Proszę daj Kayth i Scarowi szczęśliwe zakończenie. Uważam że oboje zasługują na nie. Naprawdę sporo przeszli w życiu i byłoby cudownie gdyby udało Ci się jakoś wszystko ładnie poskładać.
    Aż nie wierzę że to już powoli koniec.
    pokochałam te historie od początku do końca i już dawno nie czytałam nic tak fascynującego.
    Droga Vakme bez względu na wszystko masz we mnie swoją wierną fankę na zawsze.
    czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę się nie spodziewałam, że tak dużo osób lubi długie rozdziały! Myślałam, że was nimi zanudzam :D
      Wszyscy mnie tak proszą o te szczęśliwe zakończenie... Normalnie jakbyście mnie podejrzewali o jakieś niecne zamiary :D
      Bardzo dziękuję za tak miłe słowa! :*
      Oo, widzę Ninę na awatarze! Szkoda, że odchodzi z Pamiętników... Eleny mi nie będzie brakować, ale szkoda, że już nigdy nie zobaczymy Katherine :(

      Usuń
  15. Od czego by tu zacząć...
    Wiem! Pisząc, że to romantyczny rozdział pewnie cie nie zaskoczę. Dlatego napisze, że był magiczny.
    Rzym, Scar i Kath. Oni naprawdę cholernie do siebie pasują, wiesz. Nawet pomimo tego, że ona jest jego była dziewczyną, która uciekła z piekła by móc obejrzeć śmierć swojego męża, który praktycznie ja zabil i móc zobaczyć się z córk, a potem umarła i straciła papamięć. Trochę zakręcone.
    Artemida i Apollo. Uwielbiam! ;)
    Zmieniłaś mój szary dzień, wiesz? :D
    Demeter tez całkiem szalona.
    Oni wszyscy poszaleli na tym Olimpie. Jednak mieć kilka tysięcy lat robi swoje.
    To chyba taki spokój przed burza. Wszystkie co piękne trwa krótko.
    Biedna Kath. Nienawidzi Anne, a przecież to ona sama. To tak jak nienawidzić samej siebie. :(
    Scar, debilu! Ja rozumiem zyskałes, kochałeś dwie kobiety, które nagle okazały się jedną. Jak się nie ogarniesz to stracisz obie!
    Kath nie mów Scarowi kto zabił Nadine, bo w szale zabije Henrego, a biedna Rosae zostanie sama.
    Chyba dramatyzuje.
    Pozostaje mi życzyć weny i czasu!
    Ściskam i pozdrawiam, Catty :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że o czymś zapomnę. Pytania.!
      1. Długość rozdziałów jest idealna. ( dla mnie, choć gdyby były dłuższe nie narzekalabym, na krótsze też)
      2. Nie widzę różnicy. 3-osoba jest jak najbardziej okej! :)
      3. Zawsze można spróbować, prawda?
      4. Najczęściej czytam na telefonie, wiec nie bardzo mam jak włączyć.
      Za błędy przepraszam. Autokorekta.
      Nie mogę się juz doczekać nowego opowiadania. Kierunek Atlantydy.
      Brzmi fajnie.

      Usuń
    2. "Nawet pomimo tego, że ona jest jego była dziewczyną, która uciekła z piekła by móc obejrzeć śmierć swojego męża, który praktycznie ja zabil i móc zobaczyć się z córk, a potem umarła i straciła papamięć." - Moda na sukces, odcinek 948948293 :D Rzeczywiście, nieźle to poplątane.
      Cieszę się, że poprawiłam twój dzień! Ja nawet jakbym miała okazję, to pewnie bałabym się sama wejść na Olimp. Nie wiadomo co takim bogom odbije.
      Cisza przed burzą? Możliwe. Ale czemu wszyscy od razu zakładają, że dam jakieś smutne zakończenie? :P
      Reakcja Scara na wieść kto zabił Nadine byłaby przerażająca, zapewniam.
      Bardzo długo się zastanawiałam nad tytułem nowego opowiadania i cieszę się, że ci się spodobał.
      Dziękuję! :*

      Usuń
  16. Przeczytałam kochana już w dniu, kiedy dodałaś rozdział i wybacz, ale nie wstawię tutaj jakiegoś długaśnego komcia :(
    Cieszę się bardzo, że w końcu Kayth&Scar połączyli się, ale czuje, że szykujesz dla nich coś... spektakularnego. Może śmierć jednego z nich? Oby nie! Ogółem notkę czytało się lekko i bardzo umiliła mi wieczór (:
    Odpowiem sobie teraz na pytanka:

    1. Mi to obojętne, lubię długie rozdziały, ale też nie lubię za długich — wtedy czasami nie mam czasu przeczytać od razu, tylko czytam w kratkę.
    2. I to, i to. Ale wydaje mi się, że trzecioosobowa jest lepsza. Bardzie ją lubię, chociaż sama stosuje u siebie pierwszoosobową.
    3. Zdecydowanie tak! <3
    4. Szczerze — jedynie jak mi się spodoba.
    Nie mogę się doczekać Kierunku Atlantydy <3
    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. No więc zacznę od końca twoich pytań ;D.
    Osobiście rozdziały czytam zazwyczaj na telefonie i nie mam możliwości jednocześnie słuchać i czytać. Bardziej mi się chyba podoba w 3- os, chociaż perwszoosobowa też nie jest zła. Lubię długie rozdziały, ale gdyby były trochę krótsze i trochę częściej dodawane byłoby super. I jeszcze 3 pytanie- tak. Tak poza tym to strasznie mnie ciekawi jakbyś nazwała dzieci Kayth i Scara. Do następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  18. Będę mega tęsknić za krainą 😳, ale może dobrze, że się już kończy, bo czuję, że sama masz już dość, wypalasz się i chcesz już zacząć nową historię😉. Odpowiadając na pytania: 1) Wolę krótsze rozdziały o ile będziesz je częściej wstawiała 😉
    2) Zdecydowanie wolę narracje pierwszo-osobową 😚
    3) Oczywiście, że mi odpowiada 👌🙈✨
    4) Nie słucham muzyki, taka już jestem (że w ogóle nie słucham muzyki 🎵🎶😂)
    5) Z ogromną przyjemnością przeczytam wszystko co napiszesz 😁
    Rozdział baaaaaaaardzo romantyczny (czyli w moim stylu😂) i mimo długości czytało się go doskonale 😊
    Masz niesamowity talent🎉. Zobacz ilu masz fanów, którzy z utęsknieniem czekają na następny rozdział. Chcę kiedyś pójść do księgarni i kupić twoją książkę🙊📘. Trzymam za ciebie kciuki ✊. Wodospadu weny i dużooooo czasu 😘

    OdpowiedzUsuń
  19. Uważam, że taki rozdział pełen słodyczy jest czasem potrzeby. Ogólnie kocham twoje opowiadania. Masz prawdziwy talent. Byłam zaskoczona kiedy okazało się, że Anne to Kayth,
    chociaż szczerze powiem, że na początku miałam gdzieś tam takie podejrzenia, jednak szybko się ich z głowy pozbyłam. A jednak !! Szczerze nie mogę uwierzyć, że zbliża się już koniec tego opowiadania, było cudowne i jeśli kiedyś je wydarz ( czego na marginesie szalenie ci życzę ) to lecę na piechotę do empika ( a do najbliższego 20 km). Jestem twoją fanką. Co jeszcze, co. Hm, pisze anonim bo nie chce mi się logować. Wracając jeszcze do głównego wątku tego komentarza, historia miłości Hadesa i Prsefony była cudowna i idealnie opisana. Szczerze czekam na następne rozdziały i opowiadanie.
    Pozdrawiam Ajlinmili lub jak kto woli po prostu Natalia

    OdpowiedzUsuń

Potępieni

Layout by Mei [GG - 49144131]. Google Chrome, 1366x768.