Poprzednio...
Nadine została zamordowana przez nieznanego sprawcę. Henry został uwięziony przez Hadesa, a Kayth i Rosae dołączyły do trzeciej strony wojny, która robi wszystko, by go odzyskać. Tajemnicza postać spotkała się z Kayth, by przekazać jej kolejną wiadomość, tym razem napisany przez Anne list. W momencie, gdy Scar wyszedł na korytarz, Cutie zdjął zjawie kaptur z głowy. Okazało się, że był to Platon.
Kayth
Choć zaistniała sytuacja wydawała się być wyrwana z jej
najgorszych koszmarów, Kayth myślała nad wyraz racjonalnie. Nie
spuszczając oczu z odzianego w czarną szatę Platona, zwróciła
się do latającego nad ich głowami Zilanta:
– Cutie, Tessie powinna niedługo wrócić z pogrzebu. Leć do jej
komnaty i zostań tam na noc – Jej głos był nienaturalnie
spokojny. - Mnie nie będzie przez najbliższe kilka godzin.
– Ale Kaythy... - zaprotestował smok nieśmiało.
– Słyszałam, że Tessie odwiedziła wczoraj ogród Persefony –
kontynuowała tym samym tonem kobieta. – Wiesz, co udało jej się
uzbierać? Kamyki.
Oczka Zilanta zaświeciły. Był rozdarty między pilnowaniem swojej
pani, a swoim największym przysmakiem. Kobieta wiedziała, co
zwycięży w ostatecznym rozrachunku.
– Kamyki – powtórzył z rozmarzeniem i tyrpnąwszy ją na
pożegnanie główką, poleciał do Tessie.
Kiedy zniknął za zakrętem, na korytarzu zrobiło się całkowicie
cicho. Do Kayth nie docierała płynąca z sali balowej żałobna
muzyka, szuranie setek stóp, a nawet oddechy jej towarzyszy. Czas
wokół się zatrzymał i liczył się tylko filozof, który stał
przed nią z kamienną twarzą. To ona najbardziej ją uderzyła.
Rozumiałaby, gdyby okazywał skruchę, smutek, nawet złość. Ale
nie mogła zrozumieć, jak mógł stać niewzruszony, patrząc jej
prosto w oczy. Zaciskając dłonie w pięści, minęła go i podążyła
śladem Cutiego, po drodze warcząc:
– Za mną. Do komnaty. Natychmiast.
– Normalnie byłbym chętny, ale po pogrzebie... sama rozumiesz... -
zaczął Scar, na co Kayth odwróciła się do niego gwałtownie.
Niemal zapomniała, że tam był. Jakaś jej część zastanawiała
się, po co jej wcześniej szukał, ale w tej chwili była to
zdecydowanie sprawa drugorzędna.
– Ciebie nikt nie zaprasza. To sprawa pomiędzy mną, a Platonem.
– Jeśli mógłbym coś powiedzieć... - wtrącił filozof, odzywając
się po raz pierwszy od ich spotkania. - Wolałbym, by Momos przy
tym był. To, co mam do powiedzenia, dotyczy również jego.
– Więc nagle chcesz mówić? - syknęła Kayth, po czym załamała
ręce i zaczęła iść korytarzem. - Dobrze, niech idzie z nami.
Wszystko mi jedno. Naprawdę wszystko mi jedno...
Dopóki nie wypowiedziała tych słów, nie zdawała sobie nawet
sprawy, jak bardzo były prawdziwe. Jej idealny świat, który
budowała przez lata, runął niczym domek z kart i nie mogła na to
nic poradzić. Czuła się jak obserwatorka swojego życia, a nie
jego uczestniczka. Straciła wszystko, łącznie z siłą, by nadal
brnąć naprzód. Wszyscy wokół ją okłamywali. Platon był bez
wątpienia specyficzną osobą, jednak zdawało jej się, że mogła
go nazywać przyjacielem. Ostatnie kilkanaście minut uświadomiło
jej, w jak wielkim była błędzie. Człowiek, którego niesamowicie
ceniła, oszukiwał ją przez niemal wiek.
Gdy za całą trójką zamknęły się drzwi od jej komnaty, opadła
na łóżko i schowała twarz w dłoniach. Po szeleście poznała, że
Platon usiadł na fotelu przed nią, a kiedy materac się ugiął,
wiedziała, iż Scar zajął miejsce obok niej. Nie chciała patrzeć
na żadnego z nich, jednak zmusiła się do uniesienia wzroku. Po raz
pierwszy widziała Scara tak zbitego z pantałyku. Zawsze
przygotowany na wszelką ewentualność mężczyzna nie miał
pojęcia, co się działo. Patrzył na załamaną minę Kayth, nie
wiedząc, jaki był jej powód. Miała przeczucie, że gdy go pozna,
nos Platona będzie potrzebował nastawiania.
– Mów – zażądała od filozofa twardym głosem. Nie było jej stać
na nic więcej.
Oparł się na fotelu i podparł głowę na dłoni.
– Co chcesz wiedzieć? Musisz być bardziej precyzyjna. Pamiętasz, co
ci zawsze powtarzałem? Nie daj się ponieść emocjom, tylko myśl
racjonalnie.
Przez krótką chwilę myślała, że się przesłyszała. Nie mogła
uwierzyć, że mógł być aż tak bezczelny. Błyskawicznie
podniosła się z łóżka i spoliczkowała go. Choć uderzenie
starca nie było zachowaniem, za które trafiało się na Pola
Elizejskie, od razu lepiej się poczuła. Złapał się za
zaczerwieniony policzek i popatrzył na nią ze zniecierpliwieniem,
za które miała ochotę uderzyć go po raz drugi. Nie było jej go
żal. To, co on jej zrobił, było dużo bardziej bolesne. Usiadła z
powrotem, ciągle patrząc mu prosto w oczy i wysuwając podbródek
naprzód. Co powiesz na takie myślenie racjonalnie, zdawało
się mówić jej spojrzenie. Scar nadal nie miał pojęcia, co się
działo, ale zaśmiał się, przerywając ciszę.
– To zdumiewające, że ta ręka ci jeszcze nie odpadła – mrugnął
do Kayth, a gdy przeniósł wzrok na filozofa, jego spojrzenie
stwardniało. Nie wiedział, czym starzec zawinił, ale wiedział,
że Kayth nigdy nie denerwowała się bez powodu. - Dlaczego, na
bogów, ubrałeś się jak Erynia? Rozumiem groteskowy nastrój, ale
akurat one wygrały konkurs na najgorzej ubrane potwory...
Kayth ucisnęła palcami skronie, starając się w ten sposób
zmniejszyć rodzący się w nich ból.
– To jest sedno, Platonie – wyszeptała. - Dlaczego ubrałeś tę
szatę? Dlaczego przez niemal wiek zakładałeś na głowę kaptur i
zostawiałeś mi wiadomości, zamiast porozmawiać ze mną twarzą w
twarz? Do czego dążyłeś?
Uśmiechnął się w sposób, który bardzo zaniepokoił kobietę.
Był to uśmiech człowieka, który po latach milczenia mógł
wreszcie powiedzieć prawdę. Co przez cały ten czas starał się
jej przekazać?
– W liście, który ci dałem, znajdziesz wszelkie odpowiedzi. Hermes
przyniósł mi go kilka miesięcy po opuszczeniu przez Anne
Podziemia. Tylko pamiętaj, Kayth... myśl racjonalnie.
Przez kilka sekund wpatrywała się w niego, by potem przenieść
wzrok na leżący na jej kolanach pergamin. Przez poznanie tożsamości
zakapturzonej postaci niemal zapomniała, że ta cokolwiek jej dała.
Wahała się przez parę chwil, zanim rozwinęła list drżącymi
dłońmi. Czując na sobie przewiercające spojrzenie filozofa,
zaczęła czytać.
Hever, luty 1547
Drogi Platonie!
Nie masz pojęcia, jak piękna jest zima w Anglii. Puszysty śnieg
otula wszystkie domy i rośliny, nadając złudzenie czystości. Biel
zawsze kojarzyła mi się z niewinnością, dlatego wolałam unikać
tego koloru. Nigdy nie sądziłam, by do mnie pasował i najwyraźniej
miałam rację. W dniu, w którym zrealizowałam swój plan, na
ulicach zaczęła przeważać oznaczająca żałobę czerń.
Och, Platonie! Dokonałam tego! Zabiłam Henry'ego. Ale, ale... To
zbyt dobra historia, by nie opowiedzieć Ci jej w całości.
Zacznę od początku, byś mógł sobie jak najlepiej wyobrazić całe
zajście. Jak dobrze wiesz, po wydostaniu się z Podziemia, trafiłam
na dwór angielski i zostałam guwernantką Elizabeth. Guwernantką!
Nie masz pojęcia, jak wielka rosła we mnie nienawiść do Henry'ego
z każdym dniem, w którym moje własne dziecko mnie nie
rozpoznawało. Moja córeczka myślała, że jej matka została
ścięta lata temu za zdradę, a ja byłam tylko jedną z wielu
nauczycielek, które przewijały się po jej komnatach. Wiem, że
instruowaliście mnie, bym za żadne skarby nie zdradzała swojej
tożsamości, ale musiałam to zrobić. Musiałam jej opowiedzieć,
jak było naprawdę i powiedzieć, jak bardzo ją kocham. Pamiętasz,
Platonie, jak na początku naszej znajomości powiedziałeś mi, że
moje serce to cmentarz pogrzebanych nadziei? Miałeś rację. Ale ona
była tym jednym wyjątkiem, który jeszcze żył i najbardziej w
świecie pragnęłam, by tak pozostało. Elizabeth jest...
niesamowita. Na początku obawiałam się tego, jak zareaguje na mój
powrót z martwych, ale nie miałam się czym martwić. Ma
niesamowicie otwarty umysł. Informacje o Hadesie jej nie przerażają,
a jedynie fascynują. Wiem o czym myślisz i całkowicie się z Tobą
zgadzam. W niczym nie przypomina swojego ojca, jest za to najlepszą
wersją mnie. Nie mogłabym być z niej bardziej dumna. Ma dopiero
piętnaście lat, ale wiem, że kiedyś będzie wspaniałą królową
– taką, jaką ja nigdy nie potrafiłam być.
Nie miała łatwego życia. Tak, jak przypuszczałam, Henry jej nie
znosi, ponieważ za bardzo mu mnie przypomina. Dlatego gdy
w styczniu 1547 roku kazał jej przyjść do
swojej komnaty, wiedziałam, że stało się coś ważnego. Z
początku nie mogłam uwierzyć we własne szczęście, ale wiadomość
obiegła cały zamek i wszystko wskazywało na to, że była
prawdziwa. Henry umierał i po raz ostatni chciał się zobaczyć z
córką. Elizabeth nie wyglądała na przejętą wiadomością i
powiedziała, że pójdzie tylko jeśli ja, jej guwernantka będę
jej mogła towarzyszyć.
W komnacie, w której kiedyś mieszkałam razem z Henrym, nic się
nie zmieniło, oprócz okropnego odoru, który ją wypełniał. Był
tak intensywny, że musiałam zatkać nos, gdy do niej weszłam. W
progu minęłam się z tą diablicą, Mary Tudor. Wyrosła, ale nadal
przypominała dziewczynkę o wyniosłym spojrzeniu i okrutnym
charakterze, której ja tak bardzo nienawidziłam, a którą mój mąż
uwielbiał bardziej od naszej córki. Niemal zaczęło mi brakować
jej złowrogich spojrzeń, gdy przebiegła po mnie pustym wzrokiem,
zupełnie jakbym była częścią dekoracji. Zaczynam tęsknić za
moim starym, znanym na całym świecie ciałem. Znowu to robię,
prawda? Muszę przestać odbiegać od tematu! Najwidoczniej spędziłam
zbyt dużo czasu z Nadine.
Niegdyś nasza wspólna komnata, wypełniona była ludźmi, od
medyków po służących i strażników. Henry roztył się tak
bardzo, że łoże, które kiedyś zajmowaliśmy wspólnie, było w
stanie pomieścić tylko jego. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś go
kochałam. Teraz jedynie odliczałam minuty do jego śmierci i
upominałam się, by nie zacząć podskakiwać, gdy ona nastąpi.
Mimo że był słaby, rozmawiał z naszą córką przez niemal
kwadrans. Miałam wrażenie, że prosił ją o wybaczenie, a ona
zawzięcie mu go odmawiała. Uważaj, córeczko. Jeszcze ma tyle
siły, by skazać cię na szafot. Kiedy zobaczyłam, jak bardzo
Elizabeth zirytowana była rozmową, a ja już dłużej nie mogłam
wytrzymać wśród odoru, podeszłam do niej i położyłam jej dłoń
na ramieniu.
– Powinnyśmy już iść, panienko – powiedziałam na tyle głośno,
by usłyszeli mnie przyglądający się z zainteresowaniem i
czujnością strażnicy. - Król powinien wypoczywać.
Wzrok Henry'ego był rozbiegany, ale zdołał się skupić na mnie.
Moja postać była inna, niż ta sprzed śmierci, dlatego nie zdziwiłam
się, gdy mnie nie poznał, choć byłam pewna, że z długimi
kręconymi włosami, niewysokim wzrostem i krągłościami w
odpowiednich miejscach, musiałam mu siebie przypominać. Popatrzyłam
na niego spod rzęs, by mógł zobaczyć moje oczy. Mimo że wiele w
moim wyglądzie się zmieniło, one pozostały tak samo zielone i
pewne siebie. Na jego twarzy pojawił się strach i zdezorientowanie.
Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł się do
tego zmusić, jedynie przyglądając mi się z paniką. A kiedy
uśmiechnęłam się w charakterystyczny dla mnie sposób, jednym
kącikiem ust, jego mina wyrażała wyłącznie głębokie
przerażenie.
– Co się dzieje, kochanie? - wyszeptałam, niemal nie poruszając
ustami. Usłyszeć mógł mnie tylko on i Elizabeth. - Czyżbyś się
czegoś obawiał? Nie bój się, piekło nie jest takie złe... Jest
tam nawet trochę cieplej, niż mówią!
Mrugnęłam do niego i wziąwszy córkę pod ramię, wyszłam z sali.
– Anne... - usłyszałam gorączkowy głos mojego byłego męża,
zanim dobiegli do niego medycy i podali mu nawar na uspokojenie. -
Anne Boleyn! Anne Boleyn!*
– Biedny – powiedziałam ze smutkiem do Elizabeth, a stojący w
drzwiach strażnik idealnie mnie usłyszał. - Zaczyna mieć
halucynacje.
Córka uśmiechnęła się do mnie jednym kącikiem ust. W tamtym
momencie zrozumiałam, jak bardzo byłyśmy do siebie podobne.
Henry umarł kilka godzin później, do końca powtarzając moje
imię, co było wielką ironią. Kilkanaście lat temu pragnął, bym
to ja na łożu śmierci prosiła go o łaskę, jednak tego nie
zrobiłam. Teraz to on prosił mnie o wybaczenie.
Anne Boleyn i wybaczenie. Nie wydaje ci się, Platonie, że to po
prostu do siebie nie pasuje?
Jako że nie jestem w stanie znieść otaczającej mnie ze wszystkich
stron żałoby po ukochanym królu, za kilka dni wracam do
Podziemia. Elizabeth już mnie nie potrzebuje, a może nigdy nie
potrzebowała... Oczywiście zostawiłam jej contactusa, by mogła
się ze mną kontaktować, ponadto poleciłam Mary, by miała na nią
oko. Może i nie lubię swojej siostry, ale wiem, że przez te
wszystkie lata dobrze się nią opiekowała. Henry jest martwy, więc
moje zadanie się skończyło. Ten list piszę do Ciebie w drodze do
Hever. Zdecydowałam, że odwiedzę mój stary dom, zanim pożegnam
się z Ziemią. A gdy wrócę do mojego obecnego domu, mam nadzieję,
że Momos mi wybaczy...
Do zobaczenia wkrótce,
A.B.
Przez kilka minut po przeczytaniu listu Kayth przebiegała wzrokiem
po tekście ponownie i ponownie, chcąc to wszystko zrozumieć.
Dopiero dzisiaj, gdy Platon patrzył na nią z wyczekiwaniem i
zagadkowym uśmiechem, zaczęła docierać do niej prawda. Początkowo
myśli, które ją nachodziły, były zbyt nieprawdopodobne, by w nie
wierzyć, jednak potem wszystko zaczęło nabierać sensu.
Tańczyła na balu, a król zwrócił na nią uwagę. Opowiadała
George'owi o przygotowaniach do ślubu. Została królową Anglii, po
raz pierwszy trzymała w ramionach malutką Elizabeth, patrzyła na
egzekucję brata, wreszcie sama została ścięta... Myśli wirowały
w jej głowie, jedna za drugą, powracając niczym bumerang. Tyle
tylko, że to nie były jej wspomnienia. To były wspomnienia Anne, a
ona pamiętała je tak dobrze, jakby były jej własnymi.
Zaczęła trząść się na całym ciele, gdy po raz kolejny
spojrzała na list, który napisany był niepokojąco podobnym do jej
charakterem pisma.
– Och, daj spokój – powiedział wreszcie martwym głosem siedzący
przy niej Scar, który zaglądając jej przez ramię, czytał razem
z nią. List musiał wywrzeć na nim podobne wrażenie, jak na niej,
tylko z innego powodu. Nareszcie dowiedział się, co się stało z
Anne i miał potwierdzenie, że zamierzała do niego wrócić. Nigdy
nie chciała go opuścić. - Taka fanka literatury nie wmówi mi, że
czyta aż tak wolno.
Kilkanaście sekund zajęło jej wydobycie z siebie głosu. Podniosła
pergamin drącymi palcami i spojrzała na Platona z przerażeniem,
jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła.
– Co to jest? - wychrypiała. - Co to, na wszystkich bogów, jest?!
Filozof westchnął głośno, opierając się na fotelu. Przez kilka
chwil trzymał ją w napięciu.
– Muszę powiedzieć, że jestem nieco zawiedziony. Byłem pewien, że
dojdziesz do tego sama, dużo wcześniej...
– Dojdę do czego?! - niemal krzyknęła, choć znała już odpowiedź,
która jednak nie mieściła jej się w głowie.
Popatrzył jej w oczy, po czym powiedział:
– Naprawdę nie wiesz? To ty jesteś Anne Boleyn.
***
– Przepraszam, ale że co? - spytał Scar, patrząc na Platona tak jak
kiedyś, gdy tamten odmówił kieliszka wina. - Wiesz, nie chciałem
nic wcześniej mówić, ale najpierw masz zmienne nastroje, potem
przebierasz się w jakieś okropne szaty, teraz wygadujesz
brednie... To chyba początki menopauzy.
– Jeśli to są objawy menopauzy to ty ją masz od urodzenia –
odciął się filozof, cały czas wpatrując się w Kayth.
Córka Hekate schowała twarz w dłoniach, a z jej gardła wydobył
się jęk. Gdyby chociaż mogła zanegować słowa Platona... Problem
polegał na tym, że mu wierzyła. Nie było innego wytłumaczenia na
to, że to jej charakterem pisma napisany był list, którego
zupełnie nie pamiętała, a którego autorką była Anne. Do tego
dochodziły przebłyski wspomnień... Nie mogła również
zaprzeczyć, że mimo iż wydawało się to absurdalnie, miało sens.
Anne zawarła pakt z Persefoną, że ta pomoże jej powrócić na
Ziemię. Królowa z entuzjazmem przystała na tę propozycję,
ponieważ oznaczało to, że kobieta zniknie z życia jej syna.
Umówiły się również, że po ponownej śmierci, Bogini Podziemia
pozwoli jej do niego powrócić... Tutaj pojawiał się problem.
Dlaczego nie wywiązała się z umowy? O Persefonie można było
powiedzieć wiele złego, ale nie to, że była gołosłowna.
Ponieważ w umowie był haczyk, oświeciło ją. Anne mogła
powrócić do Podziemia tylko po zrealizowaniu celu, w którym
wybrała się na Ziemię. Celem było zabicie Henry'ego, a nie
zdołała go zrealizować - król umarł bez jej pomocy.
Fakt, że sobie o tym przypomniała, był kolejnym argumentem za tym,
że naprawdę była Anne. Nie miała pojęcia, co o tym sądzić. Dowiedziała się, że była osobą, którą pogardzała. Której nienawidziła coraz bardziej wraz z czytaniem każdego kolejnego wpisu z dziennika. Manipulantką, kłamcą, wredną zołzą. Przez tyle lat nią pogardzała, a teraz dowiedziała się, że to ona nią była. Ale były też pewne plusy tej sytuacji. Miała córkę, brata i siostrę. Ich kontakt urwał się na trzysta lat, ale miała martwiącą się o nią rodzinę, choć przez
tyle czasu myślała, że była sama na tym świecie.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - spytała tylko, czując
się wypruta z emocji.
– Zaraz, zaraz... Kayth, ty wierzysz w te bzdury? - wtrącił Scar ze
zdumieniem. Patrzył na nich, jakby oboje postradali zmysły. -
Wiem, że każda chętnie przyjęłaby rolę miłości mojego życia,
ale na bogów...
Miłości jego życia. Jeszcze wczoraj sądziła, że jej
życie nie mogło stać się bardziej skomplikowane. Dzisiaj Mojry
pokazały jej środkowy palec.
Obróciła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. W oczy człowieka,
który szukał jej
przez trzysta lat. Który nigdy nie pokochał nikogo innego, a gdy
zaczął zakochiwać się w Kayth, wolał odejść, niż sobie na to
pozwolić. Nie wytrzymała – wybuchnęła płaczem. Wszystkie
uczucia, które kumulowały się w niej od tygodni, znalazły swe
ujście. Scar wstał z łóżka i zaczął przechadzać się po
komnacie, przeczesując ze zdenerwowaniem włosy.
– Oszaleliście – mamrotał. - Oboje oszaleliście.
– Nie, Momosie – mężczyzna zamarł, słysząc to imię z ust
Kayth. - Nie pamiętam jeszcze wszystkiego, ale niektóre
wspomnienia do mnie wracają. Zaczęły powracać w Hever, ale wtedy
jeszcze nie wiedziałam, co oznaczają. Dopiero teraz, gdy
spojrzałam na ten list, zrozumiałam to, co podświadomie
wiedziałam od dawna.
– Myślę, że ty również to wiedziałeś – wtrącił Platon,
patrząc na Scara cierpliwie.
Mężczyzna nadal kręcił głową z niedowierzaniem, ale w chwili,
gdy Kayth napisała na pergaminie pod słowami Anne kilka na pozór
bezsensownych słów: „Zgubiłam klucz na długi czas, ale dziś
go odnalazłam”, w jego oczach coś się zmieniło. Cały jego
świat, podobnie jak świat córki Hekate, się zmienił. Mógł nie
tylko porównać charakter pisma i stwierdzić, że jest taki sam.
Podczas pierwszego spotkania Scar powiedział Anne, że oddaje jej
klucz do swego serca. Od tamtego czasu klucz stał się symbolem ich
miłości. Pisząc te słowa, Kayth miała na myśli, że go kochała.
Zapomniała o wszystkich ich sprzeczkach, ostrych słowach. Nawet o
tym, że zostawił ją na dwadzieścia lat, bo jakkolwiek
paradoksalnie to brzmiało, wiedziała, że zrobił to, ponieważ ją
kochał. W tym momencie nie pamiętała nic, oprócz tego, że
stojący przed nią mężczyzna poświęcił dla niej całe życie.
Kiedy w końcu uwierzył, że stała przed nim kobieta, której
poszukiwał od trzystu lat, rozłożył ręce. Nie musiał niczego
mówić, podobnie jak ona. Wskoczyła w jego ramiona, przytulając go
mocno. Objął ją i unosząc do góry, parę razy okręcił się z
nią wokół własnej osi.
– Myślę, że odnalazłam go już dawno temu – wyszeptała mu do
ucha, na co pocałował ją w policzek z niespotykaną dla siebie
delikatnością. Nigdy nie widziała go tak szczęśliwego.
– Nie gub go więcej – odparł cicho, gdy odsunęli się od
siebie. Uśmiechnęła się do niego promiennie. Mimo, że większość
kwestii, które ponosiło za sobą bycie Anne ją przerażało,
fakt, że to ona była tą, którą kochał Scar, sprawił, że
czuła, jakby mogła latać.
Mieli jeszcze całą wieczność na rozmowy, dlatego gdy Bóg Nocy
wypuścił ją z objęć po kilku długich minutach, zwróciła się
do uśmiechniętego Platona:
– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Wszystko mogłoby
potoczyć się inaczej. Zmarnowałeś mi tyle lat...
– To kwestia, o której chciałbym pomówić w cztery oczy.
– Chyba żartujesz! - zaśmiał się Scar chłodno, nadal trzymając
dłoń na plecach Kayth. - Nie ma mowy, bym opuścił tę komnatę.
Filozof jedynie spojrzał na córkę Hekate. Westchnęła i zwróciła
się do stojącego za nią mężczyzny:
– Dam sobie radę. Nie bój się, nie zniknę ponownie.
– Żebyś wiedziała, że po raz pierwszy w życiu się boję –
wyszeptał, a do Platona powiedział: - Dobrze, wyjdę. Ale nie
myśl, że nie przystawię ucha do drzwi.
Po chwili Kayth zobaczyła jego oko w dziurce od klucza. Filozof
skinął jej głową, dając niemy sygnał. Westchnąwszy, rzuciła
na komnatę czar wyciszenia, dzięki któremu wypowiedziane słowa
mogła usłyszeć tylko znajdująca się w niej dwójką. Usiadła na
łóżku, ponieważ magia odebrała jej siły.
– To Persefona, prawda? Ona zabroniła ci powiedzieć mi o tym, kim
byłam? - spytała cicho. - Proszę, powiedz, że tak. Bo jeśli
było inaczej, obawiam się, że wszystko, co o tobie wiedziałam...
było kłamstwem.
– Anne niesamowicie mocno chciała się wydostać z Podziemia –
odparł spokojnie, pozornie nie na temat. - Tak mocno, że o pomoc
poprosiła Persefonę. Wiedziała, że umowy z Królową kosztowały,
ale myślała, że ją przechytrzyła. Wciągnęła do niej Hekate,
wierząc, że matka, nawet mimo sprzeciwów Persefony, znajdzie
sposób, by po wykonaniu zadania sprowadzić ją z powrotem do
Podziemia. Nie wiedziała, że Hekate obawiała się jej magii i nie
chciała jej z powrotem. Ja, Persefona, Hekate i Anne podpisaliśmy
krwią pakt, który nakazywał nam zachować tajemnicę oraz
ustalał, że Anne będzie mogła powrócić dopiero po
zrealizowania celu, w którym wybrała się na Ziemię.
– Celem było zabicie Henry'ego – wtrąciła Kayth martwym głosem.
- Henry zmarł z przyczyn naturalnych, dlatego nie mogła... ja nie
mogłam wrócić. Jednak co to ma wspólnego z tobą i tym, że nie
powiedziałeś mi o mojej przeszłości zaraz po tym, jak wróciłam?
– Chciałem, nawet bardzo, jednak Persefona zgodziła się na twój
powrót do pałacu tylko pod jednym warunkiem; jeśli nie będziesz
pamiętała, kim byłaś. Hekate, która miała pomóc ci w powrocie
do Podziemia, zamiast tego, w momencie twojej ponownej śmierci,
odebrała ci wszystkie wspomnienia. Domyśliła się, że znalazłaś
sposób na to, by uśmiercić bogów, dlatego musiała się ciebie
pozbyć. Kiedy po dwustu latach bycia duchem cudem wpadłaś na
Tanatosa , który zabrał cię tutaj, byłaś całkiem inną osobą.
Jest wiele powodów, dla których ci nie powiedziałem. Jednym z nim
jest obietnica złożona Persefonie. Wiem, że nasza relacja jest
dość kontrowersyjna, ale nieważne jak bardzo się kłócimy, ona
jest moją najlepszą przyjaciółką. Drugim powodem było to, że
gdybym wprost powiedział ci o twojej przeszłości, nie
uwierzyłabyś mi, a nawet gdybyś mi uwierzyła, nadal nie
pamiętałabyś nic z dawnego życia. Musiałem poczekać, aż
przebłyski wspomnień same zaczną do ciebie wracać i dopiero
wtedy powiedzieć ci prawdę. Trzecim powodem, dla którego ci nie
powiedziałem jest to... że uważam, iż teraz jesteś lepszym
człowiekiem, Kayth. Otrzymałaś nową szansę i wykorzystałaś
ją. Po odebraniu wspomnień byłaś osobą, która nie miała
traumatycznych przeżyć i która nie doszukiwała się w każdym
wroga. Stałaś się radosna, miła, pomocna. Straciłaś wszystkie
złe cechy Anne, które ta nabyła podczas swego nieszczęśliwego
życia i zachowałaś tylko te najlepsze.
Kobieta posłała mu uśmiech, w którym zmęczenie i smutek się
przeplatały. Pomyślała o Nadine, Henrym, nadchodzącej wojnie...
– Tylko co mi z tego? Jestem najlepszą wersją siebie, a i tak tracę
wszystko i wszystkich. Może szczęście po prostu nie jest mi dane.
Filozof nie odzywał się przez kilka długich chwil, po czym
powiedział z pewnością:
– Myślę, że zarówno w przeszłości, jak i teraz, odnalazłaś
swoje szczęście... i za każdym razem jest ono tą samą osobą.
Popatrzyła na drzwi, za którymi stał mężczyzna, który ją
kochał i którego kochała ona. Mężczyzna, który diametralnie
zmienił się po jej stracie, a który przez ostatnie kilkanaście
minut sprawiał wrażenie najszczęśliwszej osoby na świecie. Nawet
jako Kayth, bez żadnych wspomnień z poprzedniego życia,
odtrącający i warczący na wszystkich Scar znalazł drogę do jej
serca. Kochała go zawsze, nawet gdy była duchem i pozornie go nie
znała. On zawsze zajmował miejsce w jej sercu. Można wymazać
wspomnienia, ale nigdy nie wymaże się miłości. Uśmiechnęła się
szczerze, po czym po raz pierwszy w historii oznajmiła filozofowi:
– Faktycznie, Platonie. Chyba masz rację.
***
Zaspała. Nie była przyzwyczajona do wczesnego wstawania i dopiero
gdy otworzyła oczy za dziesięć dwunasta, przypomniała sobie, że
za chwilę zaczynała się narada trzeciej strony wojny. Z głośnym
jękiem wstała z łóżka i dopiero gdy wpadła na ścianę, zamiast
drzwi do łazienki, przypomniała sobie, że była we własnej
komnacie. Przez ostatnie kilkanaście lat mieszkała z Julianem i
niemal zapomniała, jak wygodnie mogło być, gdy miało się całe
łóżko dla siebie. Zaraz po poznaniu swojej prawdziwej tożsamości,
wytłumaczyła mu wszystko. Był prawdopodobnie w jeszcze większym
szoku, niż ona. Kochała go, ale wiedziała, że Scara kochała
mocniej. Był miłością jej życia i gdy powiedziała o tym
Julianowi, zniósł to dość spokojnie. Powiedział, że zawsze
wiedział, że łączyło ich coś więcej, niż przyjaźń, nawet
jeśli oni sami nie zdawali sobie z tego sprawy. Oddała mu
pierścionek zaręczynowy ze łzami wzruszenia w oczach i
powiedziała, że następna kobieta, której go podaruje, będzie
najszczęśliwszą na świecie. Przyrzekli sobie, że pozostaną
przyjaciółmi.
Zdawało jej się, jakby nad głową miała niewidzialny zegar, który
odliczał minuty do zebrania. W ekspresowym tempie przemyła twarz,
przeczesała włosy, po czym założyła czarną sukienkę. Hałasy,
które były skutkiem jej pośpiechu, nie obudziły drzemiącego na
posłaniu Cutiego, który w buzi trzymał koniec skrzydełka.
Niektórzy mieli dobrze. Otworzyła drzwi wyjściowe, skacząc na
jednej nodze, próbując wcisnąć na lewą stopę but. Gdy jej się
to udało i przestała podskakiwać, wystrzeliła w górę z
przerażenia, dostrzegając stojącego centralnie przed nią Scara.
– Musisz mnie tak straszyć? - jęknęła, jednak nie mogła zataić
uśmiechu na ustach. Zgodnie ustalili, że nie chcą przyspieszać biegu wydarzeń, dlatego na razie pozostawali jedynie przyjaciółmi. Kayth nadal przyswajała sytuację, w jakiej się znalazła, ponadto nadal nie pamiętała wielu
wspomnień. Zadecydowali, że wolą poczekać, aż je
odzyska, choć była to trudna decyzja. Mieli jednak całą
wieczność, by być razem.
– Scar, scary... Nie możesz mnie winić, straszenie jest zapisane w
moim imieniu – mrugnął do niej, po czym w równym tempie, ramię
przy ramieniu, zaczęli iść do jego pałacu. - Właściwie jak mam
się teraz do ciebie zwracać? Anne, czy Kayth?
Udała, że się zastanawia.
– Anne była królową, prawda? Myślę, że „wasza wysokość”
wystarczy. Tak w ogóle, zapomniałam cię spytać. Dlaczego mnie
szukałeś po pogrzebie Nadine?
Machnął ręką.
– Chciałem tylko wiedzieć, czy wszystko w porządku, Kayth - użył imienia, które wiedział, że wolała usłyszeć. - Zaniepokoiłem
się, gdy nagle zniknęłaś z mojego pola widzenia, a pogrzeb Nadine
nie był łatwym czasem dla żadnego z nas.
Uśmiechnęła się do niego lekko. Jak mogła wcześniej nie
zauważyć, że on zawsze się o nią martwił?
– Teraz nie mogę dopuścić do straty kolejnego przyjaciela.
Wymyśliłeś może jakiś sposób, by pomóc Henry'emu?
– Tak – odparł z entuzjazmem. - Zabijmy go! Chłopak się nie będzie męczyć,
Hades będzie zadowolony, a my będziemy mieć święty spokój.
– Jakby można było zabijać, żeby mieć święty spokój, zginąłbyś
milion razy – przewróciła oczami, po czym złapała go za ramię.
Odchrząknęła, by powiedzieć coś, co męczyło ją od tygodnia.
- Właściwie... Proszę, nie obraź się, ale myślałam trochę
nad tym, co się stało Nadine i Henry'emu. Te katastrofy spotkały
ich w zasadzie w tym samym czasie i po prostu nie mogłam nie
połączyć niektórych faktów. Przez dwadzieścia lat w Hadesie panował względny spokój, a gdy tylko się zjawiłeś, cały mój świat zaczął się walić. Nienawidzisz Henry'ego, a to, że
Hades go uwięził sprawiło, że Rosae wreszcie stanęła po
trzeciej stronie wojny, do czego dążyłeś od lat. Dużo zyskałeś
na jego zamknięciu. A Nadine tyle razy prosiła cię, byś ją
zabił, a ponieważ jesteś jedną z czterech osób, które posiadają
nóż, mogący zabijać dusze...
– Czy ty naprawdę sugerujesz, że zabiłem najlepszą przyjaciółkę?
- warknął, a jego oczy całkowicie pociemniały. Przypomniał
bestię, jaką był przed stoma laty, a nie mężczyznę, który
kilka minut temu z nią flirtował. Nie mogła mu się jednak
dziwić.
Wysunęła odważnie podbródek naprzód, choć jego wzrok był
palący.
– A zabiłeś?
– Nie! Ale zaraz mogę zabić moją drugą przyjaciółkę –
wykrztusił przez zaciśnięte zęby.
Przełknęła ślinę. Wiedziała, że mówił prawdę, natomiast
niepokoiło ją, że nie odniósł się do pierwszego oskarżenia.
– A Henry? - spytała ostrożnie.
– Na bogów, Kayth, tak ci spieszno do trumny?! Naprawdę masz mnie za
potwora, który wydaje na śmierć narzeczonego własnej siostry?
– Przysięgasz, że nie miałeś z tym nic wspólnego? - drążyła,
ponieważ męczyło ją przeczucie, że nie mówił jej prawdy.
Uspokoiły ją dopiero słowa, które wypowiedział, patrząc jej
prosto w oczy.
– Przysięgam na wszystko, Kayth. Możemy już iść?
Pokiwała głową i odetchnęła z ulgą.
– Przepraszam cię, nie powinnam się bawić w Sherlocka –
powiedziała ze skruchą, gdy dochodzili do jego pałacu. Usta miał
zaciśnięte w cienką kreskę, a przez całą drogę nie powiedział
ani słowa.
– Już kiedyś ci mówiłem, że jesteś Watsonem i zdanie podtrzymuję
– odparł jedynie, choć dzisiaj zmienił zdanie.
Nie miała pojęcia, jak blisko była prawdy. Z łatwością mogłaby
być Sherlockiem, ale musiał zadbać, by nigdy się o tym nie
dowiedziała.
Kiedy mieli wchodzić do posiadłości, usłyszeli za plecami kroki i
zniecierpliwione westchnienie. Rosae szła po kamiennej ścieżce ze
zirytowaną miną, a zaraz za nią dreptał niski, ubrany we frak
mężczyzna.
– Musisz powiedzieć o tym ojcu! - mówił z fascynacją. -
Potrzebujemy więcej żołnierzy! Mam również pomysł na nowy szyk
obronny oraz plan ataku! Powiedz mu, żeby przestał mnie unikać...
– Mówię tobie, żebyś zostawił mnie w spokoju, Napoleonie –
odparła kobieta, wyrywając ramię z jego uścisku. - Ja i Hades
nie jesteśmy bliźniakami syjamskimi. Jeśli masz sprawę do niego,
idziesz do niego.
– Ale on nie chce ze mną rozmawiać! - poskarżył się mężczyzna,
łapiąc ją za dłonie w błagalnym geście. - Nawet nie wiesz, jak
mi brakuje wojska, bitew, tej całej adrenaliny... To
niesprawiedliwe, że on mnie od tego wszystkiego odcina!
Z ziemi wystrzeliły kolczaste łodygi, które oplotły jego ręce i
pociągnęły do tyłu. Sapnął z bólu, gdy kolce wbiły mu się w
nadgarstki.
– Mówiłam ci, żebyś odszedł – wysyczała Bogini Kwiatów. -
Życie nie jest sprawiedliwe, szczególnie życie w Hadesie,
rozumiesz? Lepiej to zapamiętaj, zanim twoje serce zostanie
złamane.
Odwróciła się na pięcie, minęła Scara i Kayth, po czym weszła
do pałacu. Dopiero wtedy łodygi schowały się z powrotem w ziemi.
Napoleon uniósł brwi.
– A myślałem, że ona jedna z waszej szalonej rodzinki jest dobra –
wymamrotał, po czym jego oczy się rozjaśniły. - O, Scar, jak
miło, że cię widzę! Czy mógłbyś...
Mężczyzna zaciągnął Kayth do pałacu, po czym zatrzasnął
byłemu cesarzowi Francji drzwi przed nosem. Śladem Rosae weszli na
górę po spiralnych schodach, wymieniając spojrzenia. Od czasu, gdy
Henry został zabrany, Bogini Kwiatów zaczęła się zmieniać.
Wydawało się, jakby w jej sercu obudziło się coś mrocznego. Coś,
co pozostali członkowie rodziny królewskiej odkryli w sobie dawno
temu, ale od czego ona dotychczas była wolna.
Zebranie dopiero się zaczęło. Córka Hekate zajęła swoje miejsce
przy okrągłym stole, niestety było to miejsce obok Persefony. Ze
wszystkich sił starała się na nią nie patrzeć, jednak było to
trudne, gdyż królowa miała w sobie coś magnetyzującego. Bogini
Podziemia nie miała pojęcia, że Kayth dowiedziała się o swojej
przeszłości, a ta na razie wolała utrzymywać ją w
nieświadomości. Jeśli Persefona mogła się jej pozbyć wcześniej,
z łatwością mogła to zrobić również teraz i to, że Kayth
miała po swojej stronie Scara w niczym by jej nie pomogło.
Mężczyzna nie wiedział, do czego była zdolna jego matka. Gdyby
kobieta powiedziała mu, że to właśnie ona odebrała mu Anne na
trzysta lat, Pola Elizejskie można byłoby zacząć nazywać
Tartarem. Nie tylko wizja rozpętania piekła zniechęcała Kayth do
podzielenia się z nim tą tajemnicą, ale również świadomość,
że Persefona błyskawicznie by się jej pozbyła, tym razem na
zawsze.
To nie znaczyło jednak, że Kayth nie mogła się z nią trochę
podroczyć.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedziała. - Nieco przedłużyło
mi się pisanie dziennika.
Persefona zamarła, po czym na pozór spokojnie sięgnęła po
herbatę i upiła łyk.
– Widać, że pisanie idzie ci równie wolno, co czytanie – odparła
tylko.
– Może masz rację, ale świadomość, że ktoś może przeczytać
to, co piszę, nawet po kilkuset latach, jest naprawdę motywująca
– powiedziała słodko Kayth, na co Platon posłał jej
ostrzegające spojrzenie. Może przesadzała, ale nigdy w swoim
życiu nie nienawidziła kogoś tak bardzo, jak siedzącej po jej
lewej stronie kobiety. Przez sekundę była gotowa ponieść wszelką
cenę, byleby tylko zobaczyć widok przerażenia na jej twarzy, gdy
dowie się, że Kayth o wszystkim sobie przypomniała.
Na szczęście Platon w porę zareagował, kopiąc ją pod stołem w
kostki. Przewróciła oczami, jednak wiedziała, że miał rację.
Nie powinna jej więcej prowokować. Lepiej, by Persefona nadal
myślała, że pokonała Anne.
Przeniosła wzrok na Rosae, która nie wydawała się być sobą.
Radosna, niemająca zmartwień kobieta zniknęła, zastąpiona przez
zamyśloną i ponurą zjawę. Po raz pierwszy, odkąd ją znała, jej
czarne włosy nie były zaplecione w pełen kwiatów warkocz, tylko
rozpuszczone. Oczy straciły chęć życia, a usta były zaciśnięte.
– Czy ktoś z was wie, czy Henry jeszcze żyje? - spytała, a jej głos
był nad wyraz mocny. - Hades nie chce mi nic powiedzieć.
– To znaczy, że żyje – odparła z niezwykłą dla siebie
łagodnością Persefona. - Gdyby go zabił, od razu oznajmiłby to
całemu światu.
– To prawda – poparł Scar. - Po kimś odziedziczyłem bycie
próżnym. Choć nadal uważam, że byłem adoptowany...
Rosae uśmiechnęła się lekko, choć była to tylko marna imitacja
jej dawnego uśmiechu.
– Dziękuję. Potrzebowałam to usłyszeć.
– Że byłem adoptowany? Też cię kocham, siostrzyczko - Kayth oparła
głowę na dłoni, a gdy Scar zauważył, że mu się przyglądała,
spytał – Co? Szukasz oznak podobieństwa do Platona?
– Po prostu zastanawiam się, jak ty to robisz. Zbieramy się na
spotkanie w poważnej sprawie, a ty cały czas żartujesz. Zawsze ze
wszystkiego żartujesz, Scar. Czy ty cokolwiek bierzesz na poważnie?
– Ciebie – mrugnął do niej.
Wzniosła oczy ku obklejonemu mapą Hadesu sufitowi, ale uśmiechnęła
się.
– Właściwie mam pewien pomysł, jak możemy pomóc Henry'emu –
dodała, nie chcąc, by ktokolwiek zauważył, jak bardzo
spodobały jej się słowa mężczyzny.
– Naprawdę? - spytała Rosae, po raz pierwszy ukazując emocje.
– Kayth Candid ma plan? Niemożliwe – dodała Persefona.
– Skoro Henry jest pilnowany przez szkielety, wystarczy, że ktoś
przybierze postać któregoś z nich, albo nawet postać Hadesa,
wejdzie do jego celi i przeniesie się razem z nim w inne miejsce.
W komnacie zapanowała cisza, którą po chwili przerwał cichy
śmiech Persefony.
– A przez chwilę myślałam, że naprawdę masz plan – powiedziała.
– Czy jest ktokolwiek, kto ma moc, by zrobić coś takiego? - spytał
Platon z powątpiewaniem.
Kayth uśmiechnęła się. Tak się składało, że znała kogoś
takiego. Co więcej, ta osoba wisiała jej przysługę.
W rogu pomieszczenia wybuchnęło fioletowo-zielone światło i
pojawiły się kłęby gęstego dymu. Dopiero gdy się rozproszyły,
można było dostrzec zarys wysokiej, odzianej w długą, co chwilę
zmieniającą kolor szatę postaci. Na głowie miała kapelusz, który
oplatał jej nierozłączny towarzysz, Zilant. Hekate odsłoniła
zęby, co miało uchodzić za uśmiech i przejechała wzrokiem po
wszystkich zebranych.
– Ktoś mnie wołał?
* Udokumentowane jest, że Henryk VIII na łożu śmierci wciąż powtarzał imię Anny Boleyn, co jest zastanawiające, biorąc pod uwagę, że była najbardziej przez niego znienawidzoną ze wszystkich sześciu żon. Może obudziły się w nim wyrzuty sumienia za to, co jej zrobił? A może... było tak, jak ja to opisałam?
_________________________________________
Wiem, że po raz kolejny nawaliłam z terminem i w zasadzie nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, oprócz tego, że nie miałam weny. Mam nadzieję, że jakoś mi wybaczycie, zwłaszcza, że rozdział jest dość długi. Tak jak poprzednim razem, na początku dodałam przypomnienie, co się działo poprzednio. Myślę, że jest to dość pomocne (:
Było trochę sielanki, ale niedługo już nie będzie tak kolorowo, zwłaszcza dla głównych bohaterów. Do końca zostały trzy/cztery rozdziały i obiecuję, że będą pełne akcji. A potem ruszam z kolejnym opowiadaniem i szczerze mówiąc, już się nie mogę doczekać, aż się nim z Wami podzielę!
Mam nadzieję, że udało mi się kogoś zaskoczyć prawdziwą tożsamością Kayth, choć mam tak inteligentnych czytelników, że większość z Was się tego domyśliła już dawno :*
Następny rozdział postaram się dodać szybciej, ale niczego nie obiecuję, zwłaszcza, że zaczął mi się sezon osiemnastek (:
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńCześć kochana! Jak miło spędziło mi się piątkowy wieczór czytając Twój rozdział. I to jeszcze taaaki długi! Możesz mi częściej uprzyjemniać tak czas? :3
UsuńNo ja wiedziałam od początku, że Kayth to Anne, i że Anne to Kayth. Napisałam to nawet pod jakimś rozdziałem i zdradziłaś mi to, czy zgodziłaś się ze mną. Jednak troszkę niezrozumiale przedstawiłaś nam tą scenę, gdzie Kayth dowiaduje się, że jest Anne… albo że Anne to Kayth, no w każdym bądź razie troszkę nie podobało mi się to jak Kayth rzuciła się w ramiona Scarowi. Jakoś nie odczułam tej więzi między nimi, jak na przykład czułam za każdym wcześniejszym razem, gdy byli we dwoje. A teraz to było takie jakby sztuczne… Jakby nagłe, ale to tylko i wyłącznie moje odczucie. No ale ogółem cieszę się, że w końcu się wszystko w miarę wyjaśniło i już wyobrażam sobie minę Persefony, która dowiaduje się całej prawdy. Albo Hadesa, którego tak dawno nie było w rozdziałach :c
Czekam na kolejny rozdział, wojnę, bitwę, radość, śmiechy, romans i co tam jeszcze wymyślisz!
A tak btw. Zazdroszczę ci twojej nie-weny, bo ja chciałabym mieć taki brak weny :c
Całuję Cię gorąco :*
Jak ten komentarz wyszedł okropnie... Przepraszam za tą chaotyczność i błędy!
UsuńPS. Pojawiła się mała informacja na blogu (:
To, że Kayth rzuciła się Scarowi w ramiona zbyt szybko, nie było tylko Twoim uczuciem, ktoś też o tym pisał. Niestety musiałam przyspieszyć ich relację, jako że już niedługo koniec opowiadanie :( Obiecuję, że "ładniej" przedstawię związek między nimi w następnym rozdziale, w którym to prawdopodobnie pojadą do Rzymu, choć to jeszcze nic pewnego.
UsuńNo coś ty, komentarz wyszedł bardzo ładny!
Dziękuję! :*
A to nie mogę się doczekać. Liczę na jakiś mega GORĄCY moment między nimi, jeśli wiesz o co mi chodzi, haha :D ^^
UsuńA ja druga... i co z tego?
OdpowiedzUsuńMoja Droga, jak zwykle rozdział świetny :)
I jeszcze ten dodatkowy zawrót głowy... Kayth to Anna, Anna to Kayth? Ty to potrafisz namieszać! Ale podoba mi się. Może Scar stanie się lepszą osobą? Hmmm, ciekawe....
Przysługa Hekate specjalnie dla Rosae? To dobry patent, w dodatku powiew świeżej akcji w opowiadaniu.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Tylko, mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec...
Weny.
Pozdrawiam :)
Myślę, że gdy tylko Scar poznał Kayth, stał się lepszą osobą (: A wcześniej Anne go zniszczyła... To jest tak skomplikowane, że często sama się w tym nie łapię ^^
UsuńLubię Hekate, więc stwierdziłam, że przed zakończeniem opowiadania trzeba ją jeszcze wprowadzić. Cieszę się, że Ci się spodobało!
Koniec będzie już za jakieś 3 rozdziały + epilog. Jak może zauważyłaś, nie mam już weny na pisanie tego opowiadania i aż nie mogę się doczekać aż ruszę z nowym opowiadaniem! (:
Dziękuję! :*
"choć mam tak inteligentnych czytelników, że większość z Was się tego domyśliła już dawno :* " Poczułam się jak tępak ;-;
OdpowiedzUsuńNo niby miałam jakieś przeczucia, że Key to Anne, ale jakoś ta scena samobójcza Kayth i chyba jakaś Twoja odpowiedź na któryś komentarz obaliła to przeczucie... Cały rok w kłamstwie ;-;
No dobra, to że jestem tępakiem i nie potrafię wydedukować oczywistego, już wiemy, więc przejdźmy dalej i udajmy osobę inteligentną, do których się nie zaliczam.
Rodział oczywiście genialny <3 jakże mogłoby być inaczej? W jednym momencie chyba coś brzmiało niegramatycznie, ale czytałam rozdział na telefonie, a komentuję na komputerze i nie mogę tego znaleźć ;-;
Ale w sumie cieszę się, że Key to Anne... Może dlatego, że to oznacza, iż Scar i Kayth mają duuużą szansę być w końcu razem? Pewno tak xD
Cała ta sprawa z Anne... ta umowa i tak dalej... zostawia mi jakiś mętlik w głowie... nie wiem co o tym myśleć...
Więc Anne zostawiam w spokoju.
Kayth drocząca się z Persefoną... Ah jak ja to kocham!
Zachwyty Scarem sobie dzisiaj odpuszczę, ale doskonale wiesz, że kocham i wielbię tego boga <3
Niby długi ten rozdział, taki przełomowy, a ja nie mam bladego pojęcia co Ci tu napisać...
I nie wiem czemu nie akceptuję faktu o tożsamości Key. Kropka.
No nic, nie wiem co mi jeszcze do napsania zostało oprócz pozdrowień, życzenia weny i miłej zabawy na osiemnastkach :*
Laciata <3
O, jaki długi komentarz <3
UsuńJako że wiele osób przeczuwało, że Kayth to Anne musiałam im mówić, że niekoniecznie... Wolałam, żeby snuli jakieś inne podejrzenia i żeby ten rozdział, w którym wyjaśniłam, że jednak Anne to Kayth, ich zaskoczył. W większości przypadków się nie udało, ale przynajmniej ciebie udało mi się zmylić :D Więc nie czuj się jak tępak, to po prostu ja jestem zła, bo ci wmawiałam, że twoje przeczucia są złe (:
Kayth (a raczej wtedy jeszcze Anne) rzeczywiście popełniła samobójstwo, kilka dni po napisaniu listu, który był w tym rozdziale (: Chciała umrzeć, by wrócić do Podziemia.
Dla Kayth i Scara szykuję dość romantyczną podróż do Rzymu, ale to jeszcze nic pewnego. Muszę przemyśleć, czy to mi nie pokrzyżuje niektórych planów.
Ja sama nieraz się gubię w tym, co piszę, więc się nie martw, że masz mętlik :p
Czemu nie akceptujesz tożsamości Kayth? Nie wierzysz, że ona to Anne, czy po prostu nie chcesz, żeby nią była? Wiem, że to na pozór całkiem różne charaktery, ale Platon wyjaśnił dlaczego :)
Dziękuję! :*
nie wierze ze to bylo tak oczywiste ze ja na to nie wpadlam ;-; dlatego tego nie akceptuje xD
UsuńRomantyczna podroz do Rzymu powiadasz? Zapowiada sie ciekawie ^u^
Rozdział bardzo mi się podobał, jednak uważam, że Kayth jakoś zbyt łagodnie zniosła nowiny o bycie Anne (czuję się trochę jak tępak, bo szczerze mówiąc to się nie domyślałam, a z aktualnej perspektywy wydaje się to niemal oczywiste). Scar od razu rzucił się w jej ramiona... coś mi tu nie pasuje. Oczywiście fajnie, że są razem i tak dalej, ale ona niby jest Anne, ale całkowicie inną osobą... Nie wiem jak to wyrazić, ale mam wrażenie, że po prostu coś tu nie gra.
OdpowiedzUsuńStrasznie żal mi Rosae. Zawsze była tak łagodna i pogodna... Mam nadzieję, że dla niej też znajdzie się szczęśliwe zakończenie.
Nawet nie zauważyłam kiedy ten czas tak szybko minął! Wydaje mi się, że niemalże wczoraj zaczęłaś pisać to opowiadanie, a to już prawie koniec :c. Oczywiście Twojego następnego bloga z chęcią przeczytam <3.
Niech wena będzie z tobą c:
Lydia
Ja się bardzo cieszę, że się nie domyśliłaś, dzięki temu mogłaś być zaskoczona (: Jak zaczynałam pisać opowiadanie myślałam, że nikt się nie zorientuje, że Kayth to Anne, a niestety większość się domyśliła i nie było zaskoczenia :(
UsuńKayth nie odzyskała jeszcze 3/4 wspomnień Anne, więc ona sama na razie się nią nie czuje. Zaspoileruję, że razem ze Scarem wybiorą się do Zakazanego Miasta, do Prophety, by pomógł jej sobie przypomnieć jej tożsamość (: Kayth na razie rzeczywiście łagodnie zniosła te nowiny, bo tak naprawdę jeszcze w pełni to wszystko do niej nie dotarło.
Też mi żal Rosie, ale musiałam tak poprowadzić jej historię. Teraz, gdy Hekate im pomoże, może to wszystko szczęśliwie się zakończy.
Też mi bardzo szybko zleciał ten czas! To już rok i dwa miesiące, a ja pamiętam pisanie prologu, jakby to było wczoraj!
Dziękuję! :*
Ok, kiedyś coś mi tam świtało, tak na samym początku, ale potem... zrezygnowałam z tej teorii. No bo Kayth była tak inna od Anne... Szok, to właśnie czuję O.o
OdpowiedzUsuńAle to też chyba dobrze się składa :D Scar jest szczęśliwy więc i ja nie mam się czym martwić ;)
Teraz czekam na dwie rzeczy - ogłoszenie, że Kayth to Anne oraz moment, w którym przypomni sobie jak zniszczyć bogów ;)
Czeeekam na nn :)
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio
Ps. Zapraszam ;)
http://sunterstory.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że udało mi się ciebie zaszokować! Kayth rzeczywiście jest całkowicie inna od Anne... A naprawdę taka sama. Myślę, że gdyby Anne nie wychowywała się w tak "patologicznej" rodzinie, gdzie ojciec niemal wepchnął ją do łóżka Henry'ego, gdyby nie miała za męża takiego potwora, gdyby miała jakiś wybór, jaką osobą być... to byłaby taka jak Kayth. I to właśnie starałam się przekazać (: Bardzo dużo zewnętrznych czynników wpływa na to, jacy jesteśmy.
UsuńScar jest szczęśliwy... na razie :D
Gdyby przypomniała sobie, jak zniszczyć bogów, oni pewnie zniszczyliby ją pierwsi :(
Dziękuję i postaram się niedługo do ciebie wpaść! :*
Jeju, jeju, jeju!
OdpowiedzUsuńNiby rozdział taki długi, dopiero zaczęłam go czytać, a już skończyłam ;(
Długo kazałaś czekać, ale się opłaciło :)
Kayth to... Anne! Wiedziałam, po prostu byłam tego pewna, ale ta samobójcza śmierć i twoje "zniechęcające" komentarze, na chwilę uwierzyłam, że to nie prawda przez chwilę nawet myślałam, że Kayth to córka Anne.
Kayth i Scar nareszcie będą razem (chociaż znając ciebie niczego nie można być pewnym :))
Kto zabił Nadine?! Czemu ciągle nic nie wiemy?! Na początku rozdziału myślałam, że to może Anne, ale teraz to już nic nie wiem.
Biedna Rosea trzymam kciuki za happy end Henry'ego :D
Oj Hekate, Hekate, ale namieszałaś (nie zazdroszczę takiej mamy).
Będę tęsknić za Krainą, ale już nie mogę się doczekać nowego bloga, którego na pewno przeczytam :)
Wodospadu weny, czasu i super 18- tek ;)
Ps.: przepraszam za błędy :)
Musiałam dodawać takie komentarze, bo chciałam, żebyście jednak nie byli na 100% pewni, czy Kayth to Anne... Przepraszam! A samobójcza śmierć była właśnie dlatego, że Kayth to Anne - zabiła się, by wrócić do Podziemia (:
UsuńMasz rację, niczego nie można być pewnym :D Już w przyszłym rozdziale się wyjaśni, kto zabił Nadine. Mam nadzieję, że Was zaskoczę (:
Nie mogę Krainy ciągnąć w nieskończoność, lepiej zakończyć ją szybciej, niż robić z niej Modę na sukces ^^
Dziękuję! :*
No nie, blogger kolejny raz zrobił mi psikusa i nie opublikował mojego komentarza...
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że na początku byłam pewna, że Kayth to Ann, która w jakiś sposób straciła pamięć, ale później wszystko się tak zagmatwało, że stwierdziłam, że to niemożliwe.
Kto jest winny przysługę?!
Pozdrawiam serdecznie! :)
Kopiuj komentarze przed dodaniem, inaczej można dostać szału, wiem z doświadczenia :D
UsuńHekate jest winna przysługę Tanatosowi, a Tanatos Kayth... Opiszę to wszystko w następnym rozdziale, tej końcówki już nie chciałam gmatwać (:
Dziękuję! :*
No w końcu tożsamość Kayth wyszła na jaw, jednak ja się spodziewałam, że ona to Anne. I trochę nie rozumiem reakcji Scara no bo ja na jego miejscu nie przyjełabym tego tak lekko. W gruncie rzeczy znalazł się w dość skomplikowanej sytuacji. To samo tyczy się Kayth. Wydawało mi się, że wcześniej nie przepadała za Anne.
OdpowiedzUsuńRelacja Kayth- Scar wydaje mi się w tym rozdziale trochę naciągana i nierealna. Bardzo kibicuję tej parze i mam nadzieję ma szczęśliwe zakończenie dla tej dwójki, ale tu nagle okazało się, że kayth to Anne rzucili się sobie w ramiona i nie ważne co było wcześniej.
I naprawde proszę cię nie pisz im smutnego zakończenia. I Bożebroń nie chodzi mi o cukierkowe żyli długo i szczęśliwie tylko o gorzkie ale szczęśliwe (przynajmniej dla Kayth i Scara) zakończenie.
Chyba wszyscy się spodziewali, że Kayth to Anne (:
UsuńScar znalazł się tak naprawdę w cudownym położeniu - po pierwsze, znalazł Anne, po drugie okazała się ona być Kayth, więc nie musi być rozdarty między uczuciami do dwóch osób. Myślę, że przyjął to należycie - z radością (:
Co do Kayth to do niej to jeszcze wszystko w pełni nie dotarło, w przyszłym rozdziale będzie się nad tym bardziej zastanawiała (:
Musiałam przyspieszyć relację Kayth&Scar, bo zostały jakieś trzy rozdziały do końca. Przykro mi, że wyszło to nierealnie :(
O zakończeniu na razie nic nie piszę, okaże się wkrótce.
Dziękuję! :*
Hm, co do dopisku historycznego, nie do końca jestem pewna, czy Henryk VIII powtarzał imię Anny, z tego co kojarzę jego ostatnie słowa to "All is lost. Monks, monks, monks!". Tak czy siak, kurczę, jakoś nie umiem się przekonać do Scara i Kayth jako pary. (Przepraszam, że tak zdawkowo, ale kiedy skończysz pisać to opowiadanie, postaram się walnąć jakieś większe podsumowanie). (;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alathea
Z moich źródeł wynika, że najpierw powtarzał imię Anne, a potem, już chwilę przed śmiercią wołał zakonników (: Ale tego już nie opisywałam, stwierdziłam, że lepiej, by do samego końca powtarzał imię Anne.
UsuńWłaśnie widziałam, że nie znosisz Scara! Większość czytelników go uwielbia, więc jesteś bardzo oryginalna. Wiem, że to typ, który nie wszystkim się podoba, mnie samą czasem irytuje.
Dziękuję! :*
Wiedziałam! W sumie to nie byłam zaskoczona, że Katyh to Anne. Wpadłam na to już na początku, co zresztą wiesz, bo napisałam to w którymś z komentarzy. Co prawda w środku opowiadania trochę mnie zmyliłaś, ale to się nie liczy. Ja też mogę robić za Sherlocka. :) Katyh i Scar... łoooo. Mam nadzieję, że ich nie rozdzielisz w ostatnim rozdziale, bo chyba Cię znajdę i zamorduję. :) Napoleon mnie rozwalił. Na serio Scar zabił Nadine? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. A ja przez cały czas wyobrażałam sobie Rosae jako blondynkę. Nie pasują mi do niej czarne włosy. :) Jestem ciekawa czy Hekate zgodzi się wydostać Henrego.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem.
Życzę mnóstwa weny i pozdrawiam!
Z pewnością mogłabyś być Sherlockiem! Zmylić musiałam, bo łudziłam się, że może jednak uda mi się Was zaskoczyć :D
UsuńWszyscy się tak martwią tym zakończeniem, a ja miałam zakończenie wymyślone już w momencie pisania prologu. Niedługo zobaczycie, jak to wszystko rozegram ^^
Scar nie zabił Nadine... Ale doniósł o związku Henry'ego i Rosae. Miałam nie mówić, ale i tak napiszę to w przyszłym rozdziale, więc równie dobrze mogłam to napisać teraz :D
Serio jako blondynkę? Ona wygląda niemal identycznie jak Persefona, a Persefona oczywiście ma czarne. Tak samo jak Hades, więc to by było bardzo niepokojące, gdyby Rosie miała blond włosy ^^
Nie masz za co przepraszać! Dziękuję! :*
Wiedziasaaałam! Wiedziałam, wiedziałam! Ha! Czuję się mądra.
OdpowiedzUsuńZacznę dziwacznie, bo od tego co napisałaś. Dopiero teraz, kiedy wspomniałaś o tym sezonie osiemnastek zajrzałam w zakładkę o tobie -.-'' To co, że była od początku,a ja nawet nie miałam o tym pojęcia. W każdym razie wychodzi na to, że rocznik 97 :)
Mniejsza. Wracam, do swojej radości, że wiedziałam, że Kayth jest tak naprawdę Anne. Sama wiesz, że się domyślałam, więc też nie jestem tym faktem zaskoczona. Dobrze, że wreszcie poznaliśmy prawdę. Platon miał wiele do wyjaśnienia, jednak w pełni rozumiem jego motywacje.
List dał mi do zrozumienia, że Anne dopięła swego, ale Persefona nie byłaby sobą, gdyby umowa nie zawierała jakiegoś haczyka. No i jeszcze pozostaje to "zniszczenie bogów". A skoro już o niszczeniu. Jestem naprawdę ciekawa, co zrobi z tym wszystkim Hades kiedy okaże się, że ma mniejsze poparcie niż myślał.
Kayth przyjęła informację, że jest Anne nad wyraz spokojnie. To pewnie dlatego, że nagrodą jest Scar haha ;P. Aczkolwiek myślę, że przesadna histeria byłaby nie na miejscu, tym bardziej, że miała jakieś przebłyski.
Bardzo współczuję Rosae. Zmieniła się, od czasu, gdy Hades uwięził Henry'ego. Ciężko się jej dziwić. W końcu prawdziwie go pokochała.
Naprawdę nie mogę z relacji Kayth i Persefony. Te docinki są okropne i jednocześnie niesamowite :D
Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, z powodu Hekate. Pewnie już o tym pisałam, ale to jedna z moich ulubionych bogiń w całej mitologii.
Więc mówisz, że opowiadanie dobiega końca? Nawet nie wiesz jak będę za nim tęsknić. W każdym razie możesz być pewna, że kolejną opowieść, także będę czytać :) Jeśli mogę spytać: czy ona także będzie zawierała wątki mitologiczne?
Życzę morza weny, pozdrawiam :*
I powinnaś się tak czuć!
UsuńTak, jestem z rocznika 97 i mam teraz wielkie urwanie głowy z tymi wszystkimi osiemnastkami... Chyba niedługo zbankrutuję! A myślałaś, że ile mam lat? (:
Zniszczenie bogów jest bardzo intrygującą kwestią... Pytanie tylko, czy Kayth sobie o tym przypomni.
Właśnie stwierdziłam, że nie mogę pozwolić Kayth wpaść w histerię, musiała to znieść dość spokojnie. Chociaż to wszystko jeszcze w pełni do niej nie dotarło. No ale Scar jako nagroda brzmi zachęcająco!
Persefona i Kayth to chyba moja ulubiona "para" tego opowiadania! Sama uwielbiam pisać ich docinki :D
Domyśliłam się, że lubisz Hekate, w końcu czytam twoje opowiadanie ^^ Zdecydowanie jest jedną z najbardziej interesujących bogiń.
Nowe opowiadanie będzie całkowicie wolne od wątków mitologicznych, na razie daję sobie z nimi spokój. Dwa opowiadania na ten temat mi wystarczą ^^ Będzie za to posiadało odrobinę fantastyki, ale naprawdę odrobinę. Zdradzę, że będzie związane z Trójkątem Bermudzkim (:
Dziękuję! :*
Zwróciłam uwagę na ten rocznik, bo sama urodziłam się w 97 :D Zazwyczaj myślałam sobie, że jesteś w trakcie studiów. Przeważnie oceniam wiek autorów po tym co piszą. W końcu widać, które teksty są już pisane na poważnie i mają prawdziwy sens, a inne są zabawne, wypełnione większymi lub mniejszymi błędami (zdarzają się każdemu fakt, ale głównie chodzi mi o te bardzo rażące) i zwyczajnie widać, że to jeszcze gimnazjum, czy czasem nawet gorzej - podstawówka. Oceniam to tak, że jak opowiadanie ukazuje doświadczenie to z automatu stawiam, że autor musi mieć więcej lub mniej lat. :)
UsuńCo do nowego opowiadania: tak mało mitologii na tym świecie! Hahah. Wiecznie widuje fanfiki z Percym Jacksonem :D
No co tu dużo mówić. Ciężko rozstać się z Krainą, ale jednocześnie już się cieszę na nowe opowiadanie. :3
Pozdrawiam :*
W takim razie bardzo mi miło, że myślałaś, iż jestem na studiach (:
UsuńJa fanficków nie czytam prawie żadnych, wystarczy mi "oryginalny" Percy ^^
Wiedziałam! Wiedziałam!
OdpowiedzUsuńPodejrzewałam już od samego początku a właściwie może nie do końca od początku ale kilku poprzednich rozdziałów.
Kyth jest Anną.
Stąd jej to uczucie do Scara i wszystko inne. Od początku byli sobie przeznaczeni i to jest najpiękniejsze. Osobiście jestem pod dużym wrażeniem. Czytam te historię od niemal początku i nie żałuje. Naprawde masz genialne pomysły i styl, który ujmuje co mówiłam już nie raz. Kochana Vakme mam nadzieję, że zaczniesz wkrótce coś nowego. Z pewnością będę Twoją czytelniczką bo pokazałaś mi co potrafisz właśnie tutaj. Dodatkowo poruszyła mnie historia Henry'ego. Owszem był okrutnikiem i w ogóle, ale mimo wszystko w jakiś pewien sposób miał wyrzuty sumienia abo cokolwiek innego. Wspaniale też pokazujesz historię tamtych czasów. Kolejny duży plus. No i oczywiście drogi i kochany Scar. Nie spodziewałam się akurat że Platon będzie tym który zna prawdę ale widać tak wlaśnie musiało być. I cieszę się że wszystko pokazałaś w taki właśnie sposób. Pozostaje czekać na kolejne rozdziały i pozdrawiam mocno!
Kurczę, nikogo mi się nie udało zaskoczyć, wszyscy wiedzieli! :D
UsuńHistoria Scara i Kayth/Anne jest naprawdę dość piękna. Sam fakt, że czekał na nią tyle czasu... aż im zazdroszczę!
Ale mi słodzisz, moja kolej! Ja zawsze z niecierpliwością oczekuję na Twoje komentarze, bo są naprawdę motywujące i dodają niezłego kopa weny, albo wskazują, co poprawić w rozdziale (:
Po zakończeniu Krainy ruszam z czymś nowym, na co sama nie mogę się doczekać! Mam wrażenie, że nowe opowiadanie będzie lepsze od Krainy i mam nadzieję, że mi się uda tego dokonać. W końcu właśnie po to piszę opowiadania, by się doskonalić (:
Szkoda tylko, że Henry zaczął żałować tak późno... Platon zawsze wszystko wie, nawet jeśli jego to nie dotyczy (:
Dziękuję! :*
A jednak, jednak jest tak, jak chciałam, zeby bylo:) kayth jest Anne i jest miłością zycia Scara. Teraz juz wiadomo, ze nieważne, jak bardzo chcieliby ni byc razem, nie udałoby im się to. Wiadomo tez dlaczego Persefona tak bardzo nie lubiła Kayth ani czemu ta druga nie zasługiwała wlasciwie na życie na polach elizesjkich. Nie do konca jednak przekonuje mnie rozumowanie platona, ze niby nie mogl nic powiedzieć wprost, ale podpowiadać to i mogl xD. Ni i moze trochę szybko oboje ogarnęli ze to prawda, ale z drugiej strony w momencie, gdy dotarło to do nich, co mieliby tak naaprawdę zrobic, tak długo na siebie czekali, tak długo siebie szukali... A kayth naprawdę dostała drugą szansę, jesli chodzi o samą siebie, no i wlasciwie rowniez Scar w jakiś sposob dojrzał. Nie da się ukryć. Ciesze sie bardzo, ze się odnaleźli, myślę ze tylko przyjazn długo nie potrwa i dobrze. Ale skoro jeszcze cztery rozdzialy, to sporo się moze wydarzyć i trochę się boję tego, co planujesz,szczerze mowiac, bo duzo wątków jest jeszcze nidokończonych i lekko niebezpiecznych... Kto zabił Nadine? Czy kayth orzypomni sobie przeszlosc do konca? Co z wojną, co z Henrym? Ach, czekam z niecierpliwoscia na ciąg dalszy. Epicka milosc:) zaparszam na zapiski-condawiramurs na prolog nowego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńMiłość Anne i Scara jest po prostu wieczna... Nieważne, czy ze wspomnieniami, czy bez, oni zawsze znajdą do siebie drogę. <- Radzę zapamiętać tę formułkę, niedługo nabierze prawdziwego sensu (:
UsuńNiedługo udzielę odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania, na pierwsze już w przyszłym rozdziale (:
Prolog czytałam dawno i zapomniałam skomentować, niedługo nadrobię!
Dziękuję! :*
Matko, czy mam zapamiętać to zdanie, bo np. spowododujesz,że Persefona z wściekłości wymaże teraz... pamięć Scara? kurde, ale teraz mam pomysły. O, a więc przynamniej dowiem się, kto zabił Nadine w miarę szybko xD Stawiam na kogoś z rodziny Hadesa... A, co będize z tą dziewczynką na T? Mam nadzieję, że eszcze się pojawi. Zapraszam na nowość na zapiski-condawiramurs :)
UsuńTo ja chyba jestem nieinteligentnym czytelnikiem, bo zupełnie się nie spodziewałam, że Kayth i Anne to ta sama osoba! Na początku miałam ogromny żal do Platona, że o wszystkim wiedział, a nic nie mówił, miałam wrażenie, że jest przeciwko naszej Kayth, ale po jego wytłumaczeniach zrozumiałam, że nie miał za bardzo wyjścia. I chyba dobrze zrobił, bo dzięki tej niewiedzy kobieta odkryła inną siebie. Stała się Kayth, a nie Anne i to wyszło jej na dobre. Nie przypomina niczym tej bezwzględnej Królowej. Ale muszę CI powiedzieć, że było to dla mnie ogromne zaskoczenie! Podejrzewałam, że mogły być dla siebie bliskie, ale nigdy nie pomyślałabym, że są jedną osobą... A to by znaczyło tylko jedno - że uczucie Scara jest mega prawdziwe. Przez cały ten czas nie był w stanie pokochać nikogo innego i zaczęło mu zleżeć tylko na kobiecie, która w rzeczywistości była jego starą miłością. Jeju... to uczucie jest piękne! I bardzo dziękuję, że nie zdecydowałaś się ich połączyć od razu po odkryciu prawdy. |Z tego co zrozumiałam chcą dać sobie czas i nie chcą niczego przyspieszać, a to mnie bardzo cieszy. Dzięki temu wątek romantyczny nadal będzie wywoływał we mnie emocje! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;*
I dziękuję za ten rozdział, bo był cudowny, kochana;)
Cieszę się, że udało mi się przynajmniej Ciebie zaskoczyć!
UsuńPlaton... on nic nie robi bez powodu. Gdyby od razu zdradził Kayth prawdę, ta by mu nigdy nie uwierzyła - a nawet jeśli; co z tego? Nie umiałaby sobie przypomnieć, kim była.
Miłość Scara do Kayth/Anne jest miłością wielką, taką, co zdarza się tylko raz w życiu. Kayth czuje to samo. Myślę, że dziwnie by było, gdybym robiła teraz między nimi jakieś kłótnie, skoro w końcu się znaleźli. Fakt, na razie nie są razem, ale niedługo do tego droga, zwłaszcza, że zostały cztery rozdziały.
To ja dziękuję za komentarz! :*
Witaj.
OdpowiedzUsuńZostały tylko 3/4 rozdziały? Według mnie opowiadanie mogłoby się ciągnąć w nieskończoność. Nigdy by mi się nie znudziło. :) Choć zapewne sama bym nie dała rady takiego długie napisać, ale to nie ważne. Ważne jest to, co ty wymyślisz.
Powiem Ci, że ja się nie zorientowałam, iż Kayth to Anne. Fakt, było kilka takich momentów, które na to wskazywały, ale mimo tego i tak jestem zdziwiona. Pozytywnie, oczywiście.
Cieszę się razem ze Scarem. W końcu odnalazł swoją Anne! Zaskakujące jest to, że ona była ciągle tak blisko, a jednocześnie daleko. Nie mniej jednak fakt, że to ta sama osoba, jest jak najbardziej wygodny, pozwól, że to tak ujmę. Nie musi wybierać pomiędzy kobietami. I dobrze.
Platon, ugh. Na początku byłam zła, gdy nie mówił im przez tyle lat prawdy. Później jednak przeszło mi, poznając przyczynę jego tajemnic. Nadal mi się wydaje dziwny, niestety. :C
Hades, nie rozpętasz tej wojny, o nie. Nie chcę, by jakikolwiek bohater zginął. Powiesz mi, czy będzie wojna? Zdradzisz ten sekret?
Czy uda im się ocalić Henrego? (wybacz, nie wiem, czy dobrze odmieniłam imię) Musi im się udać. Choć, znając Ciebie, pokomplikujesz im to. Nie ważne jak, ważne jest to, że ma być uwolniony! :(
Pozdrawiam serdecznie i dużo weny życzę! Widzę, że ostatnio brakowało Ci jej, ale zrozumiem. Sama mam takie chwilowe braki.
Ściskam ciepło! ☆
Zapewniam Ci, że mi by się w końcu znudziła, a co za tym idzie, czytelnikom również. Na razie jeszcze mam pomysły i ochotę to pisać, a gdyby tego zabrakło, opowiadanie już by nie było takie samo. Dlatego myślę, że lepiej dać sobie spokój wcześniej, niż tworzyć tasiemiec.
UsuńCieszę się, że się nie zorientowałaś i udało mi się cię zaskoczyć!
Dla Scara to bardzo wygodna sytuacja, dla Kayth w zasadzie również. Zawsze go kochała, ale myślała, że jego serce należy do kogoś innego - tymczasem należy do niej.
Platon jest dziwny, taki jego urok :D
Wojny jako takiej nie będzie... Za to będzie "mini" rewolucja.
Nie zdradzę, czy uda się uratować Henry'ego, ale odpowiedź będzie już w następnym rozdziale.
Problem z brakiem weny jest straszy! :(
Dziękuję! :*
Jak to? Znowu się nie zmieściłam? Głupi limit znaków... Muszę przekopiować komentarz w dwóch częściach. :')
OdpowiedzUsuńHej! Haj! Heloł!
*przepycha się rękami i nogami poprzez falę czytelników i ich komentarzy* Uch, znalazłam miejscówkę dla siebie. :D
Rozdział przeczytałam już jakiś czas temu, niedługo po tym, jak go dodałaś, ale zwlekałam z komentowaniem, bo postanowiłam, że w środę (czytaj: dzisiaj) siądę sobie na spokojnie i wyrażę swoje zdanie.
Szczerze? Rozczarowałaś mnie. Naprawdę. Nie sądziłam, że mogłaś tak bardzo spaprać wątek Kayth&Scar. Uwielbiam ich, ale liczyłam na coś naprawdę spektakularnego, na coś, co zwali mnie z nóg, że będę leżeć i kwiczeć jak prosiaczek. *lub wyć do księżyca...* Ten związek miał potencjał na coś o wiele bardziej destrukcyjnego dla mej spragnionej tragicznych wątków duszy. (Brzmi, jakbym miała jakąś obsesję na punkcie cierpienia innych... Ej, ja jestem sobie grzecznym człowieczkiem, współczującym i wrażliwym... ale nie dla fikcyjnych bohaterów buahahah) A tu figa z makiem. *mak jest spoko, lubię mak...* Rozczarowanie tak bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... Dawno już się tak nie zawiodłam... Jest mi przykro i czuję się zdradzona. :'(
Prima Aprilis! Tak, wiem i tak pewnie nie uwierzyłaś, ale musiałam spróbować! Nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła. Nawet iksde nie napiszę, żeby z daleka nie było widać, że to słaby dżołk.
A teraz takie true feels:
Chociaż mój zmysł nieogara jest obecny przy mnie / we mnie *skreśl niepotrzebne* każdego dnia, przyznam, że to rozwiązanie, że Kayth to Anne mnie nie zaskoczyło. Myślę jednak, że tych, którzy o tym nie pomyśleli zwaliło to z nóg. :D Sama czasem mam tak, że wydaje mi się, że piszę coś genialnego, a po jakimś czasie wydaje mi się to bolesną oczywistością. Ale tak szczerze? Takie odgadnięcie niektórych pomysłów autora *przed chwilą pomyliłam się i napisałam aktora, lol...* bardzo pobudza wyobraźnię i często sprawia, że czytelnik bardziej zagłębia się w historię. Rozszyfrowanie niektórych posunięć pisarza świadczy o tym, że ktoś czyta uważnie i myśli o tym, co czyta! A to znaczy, że masz prawdziwych i wiernych czytelników! :D
Takie rozwiązanie pozwala rozwikłać zagadkę zniknięcia Anne i ogólnie wielu wątków. I wszystko ładnie i pięknie zaczyna się układać między Kayth i Scarem. To świetnie! :D Trochę zbyt sielankowo jak dla mnie, ale w końcu tak teoretycznie powinno być w pałacu, czyż nie? :D Jestem jednak pewna, że coś popsujesz i, szczerze mówiąc, czekam na to z niecierpliwością. Choć jestem zdania, że nawet postacie zasługują na szczęście w życiu, to jednak radosne zakończenia pozostawiają we mnie niedosyt. Z drugiej strony te straszne mnie niszczą... Wypośrodkuj to jakoś, a jak nie, to będziesz mnie musiała odwiedzić i zastosować terapię antywczons. (Btw... dlaczego ja jeszcze nie mam Twojego fb, ja się pytam? #smuteczek #wczons #zjadłabymcośsłodkiego)
Czekaj, czekaj, czekaj... *myśli – znowu taki duży wydatek energii, ech...* Czy ja dobrze zrozumiałam jeden z Twoich komentarzy? Scar doniósł? *robi gest wbijanego noża w serce... czekaj... Nadine... ups, nieśmieszne xD* (Scar jak mogłeś?! Och, to takie w twoim stylu! Kocham cię! ♥ ♥ ♥) Tym jak najbardziej mnie zaskoczyłaś i takie łoooooooo.... Nie wytrzymie! ♥ *u* Ciebie też kocham! (Oczywiście nie tak mocno jak Scara, rozumiesz, Ty sobie nie myśl... xD) Hahah ♥ Jak tak patrzę na ten komentarz, to widzę, jak bardzo jest on chwilami nieogarnięty i myślę sobie, że chociaż w internetach mogłabym przestać robić z siebie debila, ale zaraz stwierdzam, że to nie byłoby w moim stylu i daję sobie z tym spokój. :D
UsuńCiekawa ta historia z Henrykiem. Przypadek, że tuż przed śmiercią wypowiadał imię Anne? Nie sądzę! ♥ Uchuchuch takie świetne... Hmmm a tak a propos... od pewnego czasu nie wierzę w przypadki. Zbyt dużo ich było w moim życiu, żeby okazały się być "tylko" przypadkami. ;)
I to pojawienie się Hekate... Nie każ mi czekać długo na NN... *bierze rozmach i daje Ci kopniaka w tyłek* Natychmiast bierz się do pisania, bo świetnie Ci to idzie. :D
Weny, weny! Motywacji, motywacji! Podwójnie, bo jak braknie zapasu z pierwszego słowa, skorzystasz z drugiego. :DDD
Nie wiem, czy skontaktujemy się jeszcze przed Świętami więc: WESOŁYCH ŚWIĄT! ♥
Całuję! :***
Eveline
*
*
*
No co tu jeszcze robisz? Czego nie zrozumiałaś w słowie "natychmiast"? :D ♥
Dżizas, uwierzyłam ci!!!
UsuńTak czytam, jak bardzo się zawiodłaś i po prostu mi się tak przykro zrobiło, że to wszystko tak spaprałam! Już wiem, dlaczego czekałaś z komentarzem aż do dzisiaj - prima aprillis, to wszystko uchodzi na sucho! :D Oczywiście zrozumiałabym, gdyby to były twoje prawdziwe odczucia, sama uważam, że wyszło zbyt sielankowo, ale kurczę, takie żarty nie są fajne! :c Ale humor mi teraz naprawdę poprawiłaś, bo na szczęście tak nie uważasz, przynajmniej mam taką nadzieję. Przy okazji powiem, że to, co teraz może się wydawać sielankowe, nie będzie takie zawsze, więc nie martw się, że nie będzie dramatu ^^
Wcale nie robisz z siebie debila, ale jakbyś chciała to masz moje całkowite pozwolenie (: Tak, Scar wydał Henry'ego, więc możesz sobie wyobrazić reakcję Kayth... Jeśli kiedykolwiek się o tym dowie.
Mnie bardzo, bardzo zastanawia, dlaczego Henryk wypowiadał akurat imię Anny. Tyle kobiet było w jego życiu, ją uważał za czarownicę (i to serio, nie przenośnie) i akurat jej imię? Ej, w sumie teraz zauważyłam, że fajnie, że zrobiłam z Anne córkę Hekate. Wcześniej nawet o tym nie pomyślałam, ale przecież za jej życia ludzie myśleli, że jest czarownicą i oczarowała króla :o
Dziękuję bardzo, kochana, dzięki takim komentarzom mam pełno motywacji i postaram się nowy rozdział napisać szybciej (: Ale nie rozkazuj mi, nie chce mi się teraz pisać! :c Teraz wolę sobie pogadać z Tobą ^^
Co do kontaktu i fb: chętnie ci podam moje fb, tylko napisz na mail: shaaunee@gmail.com, bo z oczywistych przyczyn wolałabym tutaj nie podawać do publicznej wiadomości mojego imienia i nazwiska ^^
Również życzę wesołych! :*
Ok. Jest Cutie i Platon (a nawet Napoleon :)). Rozdział uważam za udany. ^ͺ^
OdpowiedzUsuńA widzisz, miałam kiedyś taką teorię, że Anne to Kayth (choć trochę mnie przygasiłaś i zaczęłam się skłaniać ku tej, że są siostrami, no ale jednak) :).
Nie komentowałam ostatniego rozdziału, a bardzo mnie zaintrygowała śmierć Nadine. Nie wiem kto mógłby na tym skorzystać. Oraz na wrobieniu w to Kayth. W sumie jej śmierć [Nadine] nic szczególnego nie spowodowała, więc chodziło raczej o wrobienie... Persefona? Gdyby się udało to Kayth i Scar by się bardzo, bardzo pokłócili, a Kayth by została wykopana z Pól Elizejskich co byłoby jej [Persefonie] na rękę. Jeśli to ona, to znaczy, że może się domyślać, że Kayth wkrótce odkryje swoją tożsamość, a jak będzie mieć potwierdzenie, że już to zrobiła, to to by było niefajnie ^^. Widzisz kto tu jest prawdziwym Sherlockiem? ;p
Ostatnio było mało o Tessie (to jej prawdziwe imię, czy tylko zdrobnienie?) W sumie większą rolę miała tylko w jednym rozdziale. Odniosłam wrażenie, że jest dosyć ważna, żeby się jeszcze raz, czy kilka razy pojawić. Więc będzie jeszcze, prawda?
A, i co do Cutiego. Kiedyś mi mówiłaś, że za parę rozdziałów będzie wytłumaczenie dlaczego on ciągle pozostaje taki malutki, a moja ciekawość wciąż pozostaje niezaspokojona :{.
Wydaje mi się, że Scar był w tym rozdziale jakoś mało scarowy. Nie zorientowałam się, że był od początku do momentu, gdy się odezwał (jakoś tak późno). Normalnie to niemożliwe, by nie rzucał się w oczy. Dopiero jak poparzył Kayth spojrzeniem nabrał z powrotem scarowości. (Nie żebym tą scarowość lubiła :))
Wyjdę na trochę czepialską, ale w 1547 roku nie używano kalendarza, zwłaszcza gregoriańskiego, więc Anne nie miała prawa wiedzieć, że jest 28 stycznia.
Dlaczego przerobiłaś menopauzę na kryzys wieku średniego? Rozumiem, że mężczyźni nie mogą jej mieć (to dlatego?), ale tak było śmiesznie ^^ Poproszę o więcej takich dyskusji Scar-Platon (jestem ciekawa jak wyglądałaby Scar-Cutie =-))
Ale Hades jest głupi, że nie chce rozmawiać z geniuszem strategii wojennej, chociaż prowadzi wojnę... Napoleon był naprawdę cudowny. Lubię go z historii i tutaj fajnie wyszedł, choć jak na cesarza ma trochę mało dumy. Ale widzę, że nie tylko bogów lubisz komizować :).
Jeszcze jedna teoria. Kayth umrze. W Zaplątanych Scar mówi, że obiecał przyjaciółce, że nie będzie zabijać i naprawdę nie chce tego robić. Mówi to trochę tak, jakby ta przyjaciółka właśnie była martwa (tak bardzo martwa). Znając go, nie respektowałby tak bardzo prośby kogoś, kto jeszcze żyje i może mu wybaczyć. Teoretycznie mogłaby też paść taka obietnica w ramach przeprosin lub czegoś podobnego, ale zakładam, że nie masz już czasu na konflikty pomiędzy Scarem a Kayth. Poza tym Ty lubisz nieszczęśliwe zakończenia ;)
Oo, widzę, że Rosie ewoluowała. Ciekawe co z niej będzie w następnych rozdziałach ^^
I Hekate. Nie mogę się doczekać Hekate. Pomimo, że była w opowiadaniu bardzo krótko, uważam, że to jedna z najlepszych postaci.
Jakie szczęście, że jeszcze coś piszesz. Oczywiście wyczekuję ze zniecierpliwieniem i ciekawością co też fajnego Twoja główka zrodziła :)
Życzę wesołego, smacznego i kolorowego jajka, wysyłam dużo weny >wena< i pozdrawiam serdecznie :D
No, Sherlock z ciebie udany, nawet bardzo! :D Nie zdradzę, czy to rzeczywiście Persefona za tym stoi, ale uwielbiam, gdy czytelnicy mają swoje własne teorie - to znaczy. że uważnie czytają (:
UsuńTessie to pełne imię, zdrobnienie to Tess. Gdyby się urodziła teraz zapewne nazywałaby się Tessa, a Tessie byłoby zdrobnieniem, ale to były inne czasy. Tess się jeszcze pojawi (: Rzeczywiście trochę jej nie było, ale za dużo się działo, by jeszcze ją wplątywać.
Mówiłam, że wyjaśnię sprawę Cutiego? Kurczę, zapomniałam :( Nawet zapomniałam, jakie jest wyjaśnienie jego wielkości, ale coś wymyślę. Dzięki za przypomnienie!
Dżizas, jaka gafa z tym kalendarzem! :o Dzięki za zwrócenie uwagi, za chwilę to poprawię.
Skąd wiesz, że przerobiłam menopauzę na kryzys? Czytałaś dwa razy? :D Przerobiłam, bo ten kryzys mi bardziej pasował do odpowiedzi Platona, że "Jeśli to oznaki kryzysu wieku średniego, to ty go masz od urodzenia", ale może jeszcze zmienię z powrotem :)
Dyskusji między Cutiem a Scarem by nie było, bo Cutie by się schował pod stołem :D
Ja Napoleona nie lubiłam, dlatego właśnie postanowiłam go przedstawić w śmiesznym świetle. Hades myśli, że wszystko wie najlepiej.
Jejku, nie spodziewałabym się, że ktoś jeszcze pamięta o tym, co Scar mówił w Zaplątanych! Bardzo, ale to bardzo podoba mi się twoja teoria. Oczywiście również nie mogę zdradzić, czy jest prawdziwa, ale Sherlock z ciebie świetny!
Również życzę wesołych świąt i bardzo dziękuję za tak długi i szczegółowy komentarz! :*
Też ostatnio nie mam weny ani na pisanie, ani na komentowanie, więc rozumiem. Niemniej jednak, cieszę się, że zamierzasz dokończyć opowiadanie, bo jestem bardzo ciekawa, jak zakończy się ta historia. Ten rozdział z pewnością był bardzo... niespodziewany. Dużo razy zastanawiałam się, co się stało z Anne i kim była Kayth, i dlaczego straciła pamięć, ale nie przypuszczałam, że to Kayth była Anne, i utraciła pamięć o dawnym życiu wskutek pewnych manipulacji Persefony, która chciała jej uniemożliwić powrót do podziemia, i tylko dzięki pewnemu przypadkowi Kayth mogła powrócić.
OdpowiedzUsuńWgl skoro ona wcześniej czytała dziennik Anne, to nie rozpoznała wcześniej charakteru pisma, a dopiero teraz, czytając list? No i aż tak się zmienił jej wygląd przez bycie duchem, że Scar jej nie rozpoznał, gdy wróciła, a miał ją za zupełnie inną osobę, i dopiero teraz nagle zrozumiał prawdę. Rozumiem, że przez utratę pamięci mógł zmienić się jej charakter, bo utraciła wspomnienia swojego życia i w ogóle, ale naprawdę podczas bycia duchem aż tak drastycznie zmieniłby się jej wygląd? To akurat troszkę naciągane jak dla mnie, choć rozumiem, że chciałaś jak najdłużej zachowywać tajemnicę i utrzymywać bohaterów (i tym samym także czytelników) w niepewności.
Zastanawiają mnie też te podchody Platona, dlaczego tak się ociągał z powiedzeniem prawdy, jeśli się jej domyślał. No i wciąż nie wiadomo, co się stało z Nadine, czy to ma jakiś związek z całą sprawą, czy też nie. Te jej dziwne nawroty wspomnień i pogorszenie stanu... Może też wcześniej się domyślała, kim jest Kayth? Mam nadzieję, że kolejne odcinki rozjaśnią te wątpliwości. Niemniej jednak, rozdział był bardzo zaskakujący, ale cieszę się, że się wyjaśniło ^^.
Swoją drogą, czy w końcówce pojawi się jakieś nawiązanie do dalszych losów Beatrice z pierwszej części? xD
Brak weny jest straszny! Nawet jak się ma czas to nic się nie pisze, bo się po prostu nie chce :\
UsuńNienawidzę niedokończonych opowiadań, więc już dawno sobie postanowiłam, że nigdy nie zrobię czegoś takiego, że na przykład zawieszę (:
Cieszę się, że udało mi się cię zaskoczyć! Czekałam, aż ktoś zada pytanie o charakter pisma - tylko ten list był pisany, gdy Anne już miała "ciało Kayth". Dziennik był pisany jeszcze w Podziemiu, dlatego charakter był inny. Hekate zmieniła wygląd Anne, gdy ta wracała na ziemię :) Nie mogła się przecież pokazać w swoim prawdziwym ciele, bo cały Londyn by ją rozpoznał i wtedy to już naprawdę by ją wzięli za czarownicę :D Chyba o tym wspomniałam, choć może nie? Zaraz sprawdzę.
Wszystko się niedługo wyjaśni, obiecuję ^^
Beatrice nie będzie, choć wiem, że obiecywałam :( Ale w ciągu czterech rozdziałów nie dojdę do czasów współczesnych, zwłaszcza że teraz jest rok 1930. Może kiedyś napiszę jakąś miniaturkę, w której opiszę jej dalsze losy ^^
Dziękuję! :*
CO?! KAYTH TO ANNE?! ANNE TO KAYTH?!
OdpowiedzUsuńJEJUUU!
A teraz: dzień dobry. :)
Co za emocje! Przepraszam, że tak późno komentuję, ale wcześniej nie miałam wolnej chwili i tak jakoś mi zleciało. :c
Nawet nie wiesz jak strasznie jestem zaskoczona takim obrotem spraw. :o Nigdy bym nie wpadła, że Scar cały czas ma Anne obok siebie i oboje nie są tego świadomi.
Matko, ja na miejscu Kayth chyba bym rozszarpała Platona, na spoliczkowaniu by się nie skończyło! Co za... co za... dobre, brak mi nie wulgarnych określeń.
Uff, wdech, wydech.
Cóż, teraz, kiedy już Scar znalazł ukochaną, a Kayth poznała swoją przeszłość, powinno być im łatwiej wszystko sobue poukładać.
Cieszę się, że Julian nie robił problemów i przyjął to wszystko ze spokojem. Chociaż... Kto go tam wie? Nadal pomaga Hadesowi, wszystko jeszcze może się stać.
Hm, nie radziłabym Kayth pogrywać sobie tak z Persefoną, jeszcze by wybuchła jakaś inna wojna, którą pewnie ciężko byłoby powstrzymać. Fakt, królowa cwano sobie wszystko wymyśliła i Anne ma prawo czuć do niej nienawiść, ale lepiej, żeby nie zaczęły walczyć.
Szkoda mi strasznie Rosae. Jeśli stanie się taka jak jej cudowni rodzice, to wszelka dobroć tam zginie. :c
Nie rozumiem, dlaczego Kayth oskarżyła Scara o zamordowanie Nadine i zrobiła to tak wrogo... Ale jak tak teraz patrzę, to już sama nie wiem, komu wierzyć.
A na deserek: Cutie, jejuu. <3 Jaki być cudowne uroczy. Ja go kochać i już. ^-^
Cóż, życzę Ci mnóstwa weny i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ;*
Pozdrawiam! ^^
PS. Zapraszam na nowy rozdział. :)
only-half-blue-sky.blogspot.com
Czyli jednak nie wszyscy się domyślali! Bardzo się cieszę, że udało mi się cię zaskoczyć!
UsuńPlaton miał logiczne wytłumaczenie, dlaczego wcześniej nie powiedział Kayth i tylko dlatego uniknął śmierci ^^
Persefona i Kayth nadal będą sobie dogryzać, ale nie planuję na razie robić z tego wojny, zwłaszcza, że jedna, dużo większa, już jest :p
Postaw się w sytuacji Kayth - jej świat zawalił się na głowę dokłądnie w czasie, gdy on wrócił do Podziemia. Ponadto mężczyzna nienawidził Henry'ego, a Nadine go błagała wiele razy o śmierć. Co byś sobie pomyślała? :D Zwłaszcza, że w jednej kwestii miała rację...
Dziękuję! :*
Nienawidzę Cię, naprawdę. Wyjdzie człowiek na chwilę, a ta takie jajca robi. Dlaczego zabiłaś Nadine? Jak mogłaś to zrobić :( Ufałam Ci, a Ty postanowiłaś zabawić się G.G. Martina! A myślałam, że można Ci wierzyć. Wiesz co? Życia to ja bym Ci własnego nie powierzyła! Jeszcze dla funu byś mnie zabiła ;O
OdpowiedzUsuńKogo jak kogo, ale śmierci Nadine nie chciałam. Zresztą, z całym szacunkiem, ale nie powinno być czegoś takiego, jak śmierć duszy. Znaczy w zasadzie jest to bardzo ciekawe i w sumie zawsze zastanawiałam się, czy możliwa jest śmierć po śmierci. Niby niemożliwe, ale może jednak? Cieszę się bardzo, że poruszasz takie tematy, bo ja uwielbiam wręcz się nad takimi dziwnymi, niekonwencjonalnymi zagadnieniami zastanawiać ^^
W ogóle jaki żal! Jak mogłaś najpierw splatać losy Juliana i Kayth, a potem pozwolić, aby mężczyzna tak łatwo ustąpił? Wiesz, na jego miejscu bym tego tak spokojnie nie przyjęła. Jednak byli troszkę ze sobą i kochali się, może Kayth trochę mniej, ale on zapewne mocno. Szczerze mówiąc teraz mam podejrzenia, że to właśnie Julek poczciwy nasz druh jest zamieszany w tę całą aferę ze sztyletami. Może to on chciał zabić Nadine... Nie wydaje mi się, aby akurat w to zamieszany był Momos. Może i nie był święty, ale nie przyczyniłby się do śmierci Nadine. tak mi się wydaje. Kayth akurat tego nigdy by mu nie wybaczyła. porwanie Henry'ego natomiast jest bardziej możliwe. W końcu skoro tyle tych wszystkich argumentów uzbierało się Momosowi, to dlaczego miałby tego nie zrobić? Toć nie był w jakiś tam szczególny sposób związany z Henry'm.
W tej całej bitwie na trzech frontach to nie wiem, kto może wygrać. Wydaje mi się jednak, że właśnie Zeus. W końcu to on musi mieć największe poparcie bogów. Jego słuchają i większość raczej jest mu lojalna. Zwłaszcza Atena, która to przecież jest boginią wojny. Ares to Ares i on może nieźle namieszać, ale myślę, że gdyby stanął po stronie Zeusa to wojna ta raczej byłaby przesądzona. Wątpię, by Hades posiadał aż tak silną armię, która oparłaby się potędze i sile Ateny i Aresa (oraz zapewne wielu innych bogów).
Ja wiem, że któryś z głównych bohaterów jeszcze zginie. I coś mi się wydaje, że będzie to kobieta...
A, chciałam jeszcze wspomnieć o platonie (nie działa mi p, dlatego z małej litery ;D). Tak naprawdę to w tym wszystkim zaskoczyło mnie właśnie to, że to on jest tajemniczą osobą, ukrywającą we oblicze pod peleryną. Czego, jak czego, ale tego się nie spodziewałam. Moja droga, świetnie to rozegrałaś ;O Aż nie mogę dalej wyjść z podziwu ;D Się tak śmiać zaczęłam, że przez minutę się uciszyć nie mogłam (a była 23 w nocy ;p).
No, ale dobrze wiesz, że fakt, że Kayth to Anne wcale mnie nie zaskoczył. Aczkolwiek dobrze pomyślane to z wypełnieniem umowy między nią a persefoną. Bogini zawsze musi sobie wszystko świetnie rozplanować. Ale dziwi mnie tylko to, dlaczego Anne uznała i chwaliła się platonowi, że zabiła Henryka, skoro wcale tak nie było. Gdybym nią była, to i tak bym go wykończyła za to, co zrobił Anne.
Swoją drogą, tak całkiem historycznie, to ja bym powiedziała, że mam swoją teorię, co do Henryka VIII Tudora i Anne Boleyn. Szczerze mówią ja lubię wierzyć, że Henryk kochał Anne najmocniej ze wszystkich swych żon. Owszem, był jaki był i ją zdradzał itp. i nawet sobie po niej z inną był itp., ale ja naprawdę uważam, że mimo wszystko ją kochał. Wolę wierzyć, że kazał ją powiesić właśnie dlatego. Może ktoś przekazał mu wiarygodnie podrobione dowody na winę Anne, że go zdradzała itp. i dlatego tak srogo ją ukarał? Bo zdradziła go kobieta, którą kochał nad życie. I wolał ją zabić, niż pozwolić, aby inni ją mieli. pomijam już, że dla niego musiała to być plama na honorze. Oczywiście, wiem, że głupoty gadam, bo historia jest inna itd... ale skąd możemy wiedzieć, że źródła, które posiadamy współcześnie są prawdziwie? Może już wtedy kazano zmienić zapisy, aby w przyszłości nikt się nie domyślił prawdy? A może historia Henryka i Anne jest jeszcze bardziej skomplikowana i niesamowita, niż ta, którą znamy? Kto wie... to już było. Na 100% nigdy mieć pewności nie możemy. Nigdy! ;D
UsuńSię rozgadałam o Anne...
A tu takie nam się rzeczy dzieją w opowiadaniu. Naprawdę jestem pozytywnie zaskoczona obrotem spraw. Wiesz, przyjemnie jest wrócić i zacząć czytać od nowa coś, co kiedyś sprawiało ogromną przyjemność. Zwłaszcza, że takie rzeczy się porobiły ^^
To ja czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że od razu go zaliczę ^^
pozdrawiam ciepło! I życzę wesołych, spokojnych i zdrowych świąt ^^
p.s: Nie wiem, co z tym szablonem, bo mi na e-maila nie odpisałaś, no ! :( Smuteczek. ;D
Hahah, zabiłaś mnie tym - "Wiesz co? Życia to ja bym Ci własnego nie powierzyła! Jeszcze dla funu byś mnie zabiła ;O" <3 Powiem ci, że pewnie tak... U mnie nikt nie jest bezpieczny, nawet ci, których bardzo lubię.
UsuńW Hadesie wszystko jest możliwe, śmierć po śmierci również. Tylko że to nawet nie jest śmierć, a odejście w całkowitą nicość, jakby cię nigdy nie było. Może trochę naciągane, ale co to by było za opowiadanie, jakbym nie mogła nikogo uśmiercić?
To rzeczywiście Scar stoi za wydaniem Henry'ego. To mu było bardziej, niż na rękę - zyskał bardzo, bardzo dużo. Julian zawsze wiedział, że Scara i Kayth do siebie ciągnie i to głównie dlatego ustąpił. Ale powiem, że życie czasami układa najdziwniejsze scenariusze...
Czyżbyś również przeczuwała śmierć Kayth? ^^
Co do wojny to może, ale tylko może nie dosięgnie ona Olimpu - może skończy się na szczeblu Podziemia i rozejdzie się po kościach.
Ale jak to, co Platon zrobił Anne? On tak naprawdę zawsze chciał ją chronić, próbował jej pomóc. Nie mógł jej wprost powiedzieć kim była, głównie ze względu, że zawarł pakt.
Bardzo mi się podoba Twoja teoria z Henrykiem i Anną - sama chciałabym w nią wierzyć. Ich historia już teraz jest niesamowita, ale Henryka wszyscy (łącznie ze mną) nienawidzą za to, co jej zrobił. Chciałabym wierzyć, że miał jakiś głębszy powód, niż zwykłe plotki i podszepty, jakoby Anna była czarownicą. Tylko, że ona nie była jedyną żoną, którą skazał na śmierć, więc obawiam się, że po prostu był... potworem.
Już odpowiedziałam na maila, przepraszam, że tak długo mi to zajęło!
Również życzę wesołych świąt i bardzo dziękuję za taki długi komentarz! :*
Toć ja nie przewiduję śmierci Kayth. Raczej kogoś innego ;p Ale to jeszcze zobaczymy, co nam los przyniesie ^^
UsuńTak, niby platon chciał chronić Anne, ale i tak niemiło zrobił, że się nią w ten sposób bawił. Ja to bym go chyba przetrąciła tam, naprawdę ;D
A co do Henryka to oczywiście wiadomo, że mimo wszystko był potworem :) Bo nic nigdy nie usprawiedliwi czegoś takiego. Nic. Ja jestem całkowicie anty przemocy ;D
A ja powiem tylko, że piosenka tak idealnie oddaje piękno miłości Kayth i Scara, że aż się popłakałam :'((
OdpowiedzUsuńPrzepięknie ci to wszystko wyszło, droga Vakme! Chciałabym, by ktoś kochał mnie tak mocno, jak Momos kocha Anne i jak ona kocha jego.
Pewnego dnia (a może już, a ty o tym nie wiesz) na pewno ktoś cię pokocha równie mocno, a nawet bardziej :)
UsuńDziękuję! :*
Dziękuję, ale nie przyjmuję nominacji (:
OdpowiedzUsuńOkey. ;)
OdpowiedzUsuń/Majalissa
Ubawiłem się gdy Key się miota i obawia iż jest Anną, a Scar sobie żartuje z wolnego czytania xD Ale zgadłem, zgadłem iż Keyth jest Anną, zgadłem! xD
OdpowiedzUsuńMotyw z kluczem do serca też fajny, choć gdzieś już się z nim spotkałem. To chyba powszechne, w końcu nie od dziś się mówi "mieć klucz do czyjegoś serca".
Resztę wrzucam na komórkę, poczyta mi lektor podczas biegania, a skomentuje, gdy wrócę.