Kayth
listopad
1546 roku
Nigdy
nie lubiłam Hever. Moje najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa
pochodziły właśnie z tamtego miejsca, jednak bladły one we
wspomnieniach tragedii, którą tam przeżyłam. Niedługo po
powrocie z Francji, jeszcze jako młoda panienka, spędziłam z
polecenia mego ojca niemal rok w tej przytłaczającej posiadłości.
Miała to być kara za zbyt zuchwałe zachowanie. Byłam odizolowana
od dworu, przyjaciół i rodziny. Byłam, gwoli ścisłości jestem
nadal, osobą, która uwielbia być w centrum zainteresowania.
Zesłanie na wieś było dla mnie udręką i nadal wspominam tamte
czasy jako jedne z najgorszych w moim zbyt wcześnie zakończonym
życiu. Zabawne, bo choć kotłują się we mnie negatywne uczucia,
jakaś część mnie tęskni za tamtym miejscem. Dzisiejszej nocy mi
się ono przyśniło, a po przebudzeniu długi czas myślałam o tym,
że miło byłoby do niego wrócić. Czasami trudno mi zrozumieć
samą siebie. Momos zawsze mówi, że jestem najbardziej zagadkową
kobietą, jaką spotkał. Ma sporo racji, zwłaszcza, że posiadam
tajemnice, których nie pozna, dopóki nie będzie zbyt późno.
Wczorajszego
dnia matka zostawiła mi wiadomość, bym spotkała się z nią w
naszym miejscu za równy miesiąc. Z jednej strony jestem
podekscytowana, a z drugiej przytłoczona smutkiem i poczuciem winy.
Trudno mi uwierzyć, że został mi jedynie miesiąc z Momosem.
Zostawienie go złamie nie tylko jego serce, ale również moje. Czy
jestem w stanie znieść kolejną krwawiącą ranę? Jeśli wszystko
pójdzie po mej myśli, wrócę do niego, nim się zorientuje, że
mnie nie było. Niestety coraz częściej przyłapuję się na
pesymistycznych wizjach, a intuicja podpowiada mi, że nie dostanę
szczęśliwego zakończenia. Jestem Anne Boleyn. Szczęśliwe
zakończenie nie było mi pisane ani na ziemi, ani pod ziemią.
Moje
plany znają jedynie Platon i Persefona. Jestem pewna, że królowa
już zaciera ręce z uciechy. Z pewnością nie może się doczekać,
aż opuszczę jej syna. Pomaga mojej matce zorganizować całą
akcję, co tylko świadczy o tym, jak bardzo chce się mnie pozbyć.
Jeśli miałabym już nigdy nie wrócić do Hadesu, mam nadzieję, że
Momos dowie się, iż Persefona maczała palce w moim zniknięciu.
Mam nadzieję, że wtedy odwróci się od niej całkowicie. Nasza
kilkuletnia wojna skończy się w momencie mojego zniknięcia.
Dopiero teraz dociera do mnie, że żadnej z nas nie było dane jej
wygrać. Obie poniesiemy największą stratę z możliwych – obie
stracimy Momosa na zawsze.
Hever było małym miasteczkiem, które w niczym nie przypominało
wiecznie zatłoczonego Londynu. Panowała w nim przyjemna cisza, a
twarze mijane na ulicy nie były anonimowe. Mieszkańców, którzy
często razem dorastali, łączyły więzi sympatii i przyjaźni.
Sąsiedzi służyli pomocą nie tylko sobie nawzajem, ale również
przejezdnym. Po tygodniu spędzonym w tym, jak się wydawało Kayth,
raju, kobieta nie miała najmniejszej ochoty wyjeżdżać. Na to się
jednak na szczęście nie zanosiło. Przyjechała tu znaleźć
odpowiedzi dotyczącego swego wcześniejszego życia, a na razie
jedyna wiedza, jaką mogła się pochwalić, to znajomość historii
całej posiadłości.
Zamek Hever był niezwykłym miejscem. Zbudowany w XIII wieku, z
biegiem lat się rozrastał, aż w końcu wielkością dorównał
pałacowi Hadesa i Persefony. W 1505 roku odziedziczył go Thomas
Boleyn, ojciec Anne. Sama Anne spędziła w nim swoje najmłodsze
lata, zanim została wysłana na dwór francuski. Kayth czuła jej
obecność na każdym kroku. Gdziekolwiek się nie spojrzała, przed
oczami stawał jej obraz małej dziewczynki, która ganiała wraz z
bratem i siostrą po wielkiej posiadłości. Po egzekucji Anne,
miejsce przeszło w ręce Henry'ego VIII, który odwiedził je
zaledwie kilka razy w życiu. W 1903 roku, czyli dwa lata wcześniej,
zamek kupił i wyremontował znany milioner, William Astor, który
był ich gospodarzem. Podobnie jak wszyscy ludzie z miasteczka,
przyjął ich bardzo ciepło i zaproponował, by spędzili swój
pobyt w jego zamku. Kayth wątpiła, czy byłby tak miły, gdyby nie
wcześniejsza rozmowa, którą przeprowadził ze Scarem. Bóg Nocy
rozmawiał z pięćdziesięciolatkiem za zamkniętymi drzwiami,
dlatego nie wiedziała, jakich argumentów użył. Musiały jednak
być niesamowicie przekonujące, ponieważ milioner bez zająknięcia
przydzielił im dwie najlepsze komnaty w całej posiadłości.
Trudno opisać Hever komuś, kto nigdy w nim nie był. Słowa nigdy
nie oddadzą pełnej magii tego miejsca. Podczas dwustu spędzonych
jako duch lat, Kayth była w wielu miejscach, jednak żadne nie
dorównywało temu. Pola Elizejskie, które z definicji były Krainą
Szczęścia, nie umywały się do posiadłości i jej terenów. Choć
odremontowana, sprawiała wrażenie, jakby czas się w niej
zatrzymał. Kayth mogłaby się założyć, że za życia Anne Boleyn
wyglądała niemal tak samo.
Kobieta spędzała dnie na zwiedzaniu dziesiątek pokoi, z których
każdy wyglądał inaczej, jednak tak samo pięknie. Oprócz pana
Williama, mieszkali w nich również jego żona, trójka dzieci oraz
wnuki. Rzadko kiedy jednak wpadała na któregokolwiek z nich.
Czasami miała wrażenie, że znajduje się w zamku całkiem sama i,
ku jej zdziwieniu, całkowicie jej to odpowiadało. Popołudniami
przechadzała się po parkach, których posiadłość liczyła aż
trzy. Krzewy i drzewa były regularnie pielęgnowane i przycinane
przez pięciu ogrodników. Nawet teraz, mimo zimy i pokrywającego je
białego puchu, było widać, że o rośliny bardzo dbano. Wieczorami
kobieta chodziła nad jezioro, które mimo mrozu nie zamarzło.
Księżyc i gwiazdy miały w nim swoje lustro, a wodne zwierzęta
dom. Wpatrywała się w ciemnogranatową taflę, słuchała odgłosu
budzących się z zimowego snu świerszczów i udawała, że cały
świat stał przed nią otworem i że termin powrotu do Hadesu wcale
nie zbliżał się wielkimi krokami.
Z każdym kolejnym dniem Kayth zaczynała coraz bardziej wątpić w
słowa Prophety, który obiecał jej, że w Hever znajdzie odpowiedzi
na nurtujące ją pytania. Nie wiedziała, czego oczekiwała. Z
jednej strony nie myślała, że dozna olśnienia w chwili, w którym
przekroczy progi zamku, a z drugiej była zawiedziona, że tak się
nie stało. W odzyskaniu nadziei nie pomagał Scar, który
notorycznie, niemal jak zacięta płyta, pytał, czy cokolwiek sobie
przypomniała.
– Nie!
- ofuknęła go, gdy zadał pytanie po raz pięćdziesiąty w jednym
tygodniu. - Czy nie sądzisz, że gdybym cokolwiek wiedziała, od
razu bym ci o tym powiedziała?
– Szczerze?
Nie – odparł, na co uniosła brwi. - Myślę, że zwlekałabyś z
tym jak najdłużej. Po pierwsze dlatego, że nie chcesz opuszczać
tego miejsca. Po drugie mam podstawy, by sądzić, iż twoja
przeszłość nie była tak krystaliczna, jak to się wydaje po
twoim krystalicznym charakterze.
Zaschło jej w gardle.
– O
co ci chodzi?
– Ty
mi powiedz.
Mierzyli się spojrzeniami przez pełną minutę. W końcu mężczyzna
westchnął z zawodem.
– Więc
naprawdę nic nie wiesz o swej przeszłości.
– Cały
czas ci to powtarzam!
– Myślałem,
że tylko klepiesz ciągle te same formułki. - Ułożył rękę w
kształt pacynki i poruszał nią wraz z mówieniem. - „Jestem
biedna Kayth, nic nie wiem, nie męcz mnie!”. Często tak robisz.
Choć całkowicie przeczyło to jej dobrym manierom, pokazała mu
środkowy palec.
W poprzedzający Niedzielę Zmartwychwstania piątek, zamek był
niemal całkowicie opustoszały. Rodzina Astor, jak również wszyscy
pracownicy posiadłości, wybrali się do kościoła na mszę, a
następnie mieli zamiar odwiedzić groby swoich zmarłych. Nawet
jeśli byli zgorszeni tym, że Scar i Kayth nie chcieli im
towarzyszyć, nie pokazali tego po sobie. Kayth wcześniej upomniała
jedynie wnuki pana Williama, by pilnie się modliły. Choć sama
wierzyła w bogów, a nie Boga (jakże mogłaby inaczej?), pamiętała
zapis z pamiętnika Anne, w którym George wypowiadał się o
panujących w niebie zasadach. Nawet po śmierci trzeba było
uczęszczać na nabożeństwa, więc wiedziała, że chodzenie na nie
za życia było drogą do zbawienia. Cieszyła się, że sama nie
musiała przestrzegać tej zasady.
Kayth spędziła niemal cały dzień w bibliotece. Choć była ona
dużo mniejsza od tej na Polach Elizejskich, kobieta nigdy nie
przepuściłaby okazji, by odwiedzić jakiekolwiek domostwo książek.
Spośród rzędów zakurzonych ksiąg wybrała Dumę i Uprzedzenie,
którą czytała już drugi raz. Na regale znalazła również
niezapisany dziennik – składało się na niego kilkadziesiąt
czystych kartek. Bardzo zaciekawił on kobietę, zwłaszcza że po
kolorze stron wnioskowała, iż był on bardzo stary. Zamierzała
wziąć go ze sobą i przy następnej okazji zapytać o niego
właściciela posiadłości. W porze obiadowej odwiedził ją Scar,
jedynie po to, by powiedzieć, że wychodzi. Została w zamku
całkowicie sama. Popołudniu, gdy zaczynało robić się ciemno,
wyszła na błonia, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadła na
kamiennej ławce i zamknęła oczy, rozkoszując się błogą ciszą
i spokojem. Nie długo jednak było jej dane się nimi nacieszyć.
– Piękny
dzień, by umrzeć, prawda?
Wydała z siebie zduszony okrzyk i otworzyła oczy. Obok niej
siedział starszy mężczyzna o całkowicie siwych włosach i bystrym
spojrzeniu szarych oczu. W kącikach jego ust czaił się smutny
uśmiech. Choć jego twarz pokryta była zmarszczkami, Kayth nie
miała wątpliwości, że kiedyś złamał niejedno serce.
– Zupełnie
pana nie słyszałam, przepraszam. Myślałam, że oprócz mnie w
zamku nie ma nikogo.
– To
poniekąd prawda – Nie wiedziała dlaczego, ale po tych słowach
na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. - Materialnie mnie tu
nie ma już od kilkuset lat. Ale komu ja to mówię... Kto wie o
mękach ducha lepiej niż ty, Kayth?
Przełknęła ślinę i spojrzała na niego całkiem inaczej, niż
wcześniej. Nie był przezroczysty, nie unosił się w powietrzu.
Wyglądał jak zwykły człowiek. Ale ona też tak wyglądała, gdy
była duchem. Jedyna różnica, która dzieliła ją od innych ludzi
polegała na tym, że nikt nie mógł jej zobaczyć.
Mieszkańcy Hever opowiedzieli jej historie, jakie krążyły o
zamku. Zdecydowana większość z nich dotyczyła duchów, które
rzekomo go sobie upodobały i co roku w okolicach Wielkanocy
ukazywały się jego mieszkańcom. Nie mogły odejść, dopóki
wystarczająco nie odpokutowały za swoje grzechy. Choć Kayth
wcześniej traktowała te powiastki z przymrużeniem oka, teraz miała
niepodważalny dowód na to, iż były prawdziwe.
– Kiedy
pan umarł? - spytała ze współczuciem.
– Ha!
- zaśmiał się. - Uwielbiam cię! Wszyscy, którym się wcześniej
pokazywałem, uciekali z krzykiem. Ty najspokojniej w świecie
pytasz o datę mojej śmierci. Czwarty września 1588 roku, moja
droga.
Przyłożyła dłoń do ust w wyrazie przerażenia.
– Kiedy
będzie mógł pan stąd odejść?
– Czy
ja to wiem? Niezbadane są wyroki Boże. – Wyciągnął do niej
rękę. - Wybacz, gdzie moje maniery! Zapomniałem się przedstawić.
Jestem Robert Dudley, pierwszy hrabia Leicester. Z pewnością mnie
kojarzysz, byłem znaną osobistością. Królowa Elizabeth bardzo
ceniła moje... towarzystwo. Tak naprawdę byłem jej faworytem. -
Po chwili ciszy chrząknął. - Właśnie za takie przechwałki nie
dostałem się jeszcze do nieba! Do diabła, muszę przestać być
takim chwalipiętą! I muszę przestać wzywać diabła! Cholera,
znowu!
– Powinien
pan też przestać przeklinać – podsunęła Kayth z szerokim
uśmiechem. - Czy ja dobrze zrozumiałam, że był pan bliskim
przyjacielem Elizabeth I?
– Och
tak, byłem jej bardzo dobrym przyjacielem! Biedna Elizabeth,
bez wątpienia za mną tęskni. Bądźmy szczerzy, kto by nie
tęsknił? Żal mi jej, tak się męczy beze mnie! Te wszystkie
dewotki w niebie z pewnością ją zanudzają! Ale przynajmniej jest
z matką... Zawsze tego pragnęła.
– Z
Anne Boleyn?
– Tak,
tak – odparł niecierpliwie. - Ile ja się o niej nasłuchałem!
Moja matka to, moja matka tamto! Bardzo ją kochała, choć królowa
Anne została ścięta, gdy miała zaledwie trzy latka. Jeśli mam
być szczery, zawsze mnie zastanawiało, skąd tyle o niej
wiedziała. Zawsze mówiła o niej tak, jakby jej matka nadal była
na świecie.
– Rzeczywiście,
interesujące – mruknęła Kayth. Dzięki dziennikowi wiedziała,
że celem Anne było ponowne zobaczenie się z córką i powiedzenie
jej, że była niewinna. Słowa Roberta sprawiły, że była niemal
pewna, iż kobieta osiągnęła swój cel. Pytanie tylko, co się z
nią stało potem? Z pewnością nie wróciła do Podziemia. Nagle
Kayth zainteresowało coś innego. - Skąd znał pan moje imię i
wiedział, że byłam duchem? Czy przez te wszystkie lata, które
pan tu spędził, słyszał pan może o mnie? Proszę, to dla mnie
bardzo ważne.
– Niestety
nie mam dla ciebie odpowiedzi, dziecko - westchnął. - To, co o
tobie wiem to jedynie informacje, które podsłuchałem z twych
rozmów ze Scarem. Na marginesie, jest chyba jeszcze bardziej
nadęty, niż ja! Gdyby nie był bogiem, po śmierci spędziłby
kilkaset lat pokutując za grzechy!
– Z
pewnością byłby najbardziej irytującym duchem świata. Nadałby
całkiem nowe znaczenie Boggartom – dodała, używając nazwy
najbardziej złośliwych zjaw świata, po czym podniosła się z
ławki. - Czy jest cokolwiek, co mogłabym dla pana zrobić?
– Możesz
mi podziękować. Mam przeczucie, że każde dobre słowo od innych
przybliży mnie do nieba.
– W
takim razie dziękuję panu z całego serca. Naprawdę mi pan
pomógł.
Mówiła całkowicie szczerze. Choć żałowała, że nie dowiedziała
się niczego o sobie, czuła, że była blisko rozwikłania zagadki
Anne Boleyn.
Mężczyzna wypiął dumnie pierś.
– Oczywiście,
że pomogłem.
Kayth pokręciła głową i pomyślała, że jeśli Bóg nie zmieni
zasad i nie zacznie przyjmować do siebie zbyt dumnych ludzi, pan
Robert jeszcze wiele czasu spędzi na Ziemi.
Kobieta nie miała ochoty wracać do komnaty. Nie chciała również
spędzać wieczoru sama. Choć duchy jej nie przerażały i po
spotkaniu z panem Robertem zdecydowanie nie czuła się wystraszona,
miała ochotę na towarzystwo. Jako że nie miała zbyt wielkiego
wyboru, skierowała się do komnaty Scara. Nie musiała go długo
namawiać. Gdy tylko rzuciła hasło drink, mężczyzna był
gotowy do wyjścia.
Z dwóch znajdujących się w Hever gospód tylko jedna była
otwarta. „O, kurczę!” wypełniony był gwarem rozmów i zapachem
pieczonego mięsa. Zdawało się, jakby cała wieś zbiegła się na
wieczorne pogawędki. Wejściu Kayth towarzyszyły śmiałe gwizdy,
jednak ucichły z chwilą, gdy pojawił się za nią Scar. Przybrał
swoją zwyczajową, wrogą minę. Stanowiła ona kontrast dla
promiennego uśmiechy kobiety.
Przy barze kupili butelkę wódki, po czym zajęli jedyny wolny
stolik. W minionym tygodniu niewiele rozmawiali. Potrzebowali od
siebie nieco odpocząć – taka mieszanka wybuchowa, jak oni, nie
mogła długo żyć obok siebie, ponieważ prowadziło to do
nieuchronnych konfliktów. Scar i Kayth uwielbiali sobie dogryzać na
każdym kroku. Bez tego ich znajomość by nie istniała. Wytworzyła
się między nimi ciekawa więź. Z jednej strony się nie lubili, a
z drugiej dłuższa rozłąka ciążyła im obu. Nawet jeśli do
końca nie zdawali sobie z tego sprawy, żyli w symbiozie i byli w
jakimś stopniu uzależnieni od swojego towarzystwa.
– Za
co pijemy? - spytał Bóg Nocy, nalewając im po kieliszku whisky.
Choć kiedyś widok pijącej kobiety był niecodziennością, od
kilkunastu lat nikogo nie dziwił.
– Za
przyjaźń – powiedziała po chwili namysłu. Była to pierwsza
rzecz, która przyszła jej na myśl.
– Chyba
nie za naszą? - zaśmiał się, unosząc kieliszek.
– Trudno
to nazwać przyjaźnią, jeśli codziennie powtarzam sobie, by cię
nie zabić.
– Ale
nie zabijasz – przypomniał i stuknęli się kieliszkami. - To
pierwszy krok.
Był to pierwszy z siedmiu drinków, które wypili. Przy piątym
świat zaczął się robić bardziej kolorowy, przy szóstym każde
słowo Scara wydawało się zabawne, a przy siódmym wzory na jego
koszuli zaczęły przypominać motyle. Kayth dawno się tak dobrze
nie bawiła. Zazwyczaj unikała alkoholu, choć raz na jakiś czas
lubiła trochę wypić, co tylko potwierdzał dzisiejszy wieczór.
– Jeszcze
jeden? - spytał bóg i nie czekając na odpowiedź, nalał im obu,
tym samym opróżniając butelkę.
– Nie,
już naprawdę nie mogę – broniła się Kayth . - Boję się, że
zacznę widzieć jednorożce.
– Jednorożce
to piękny widok! Mi kiedyś po ósmym kieliszku zdawało się, że
widziałem uśmiechniętego Hadesa. Myślałem, że taką anomalię
zobaczę dopiero po dziesiątym.
Kobieta
zaśmiała się głośno. Scarowi można było wiele zarzucić, ale
na pewno nie brak poczucia humoru. Mężczyzna uśmiechnął się do
niej lekko i zadecydował:
– Zagramy
w kalambury. Osoba, która później odgadnie, kogo przedstawia
druga osoba, będzie musiała wypić oba kieliszki. Umowa stoi?
– Dwa
kieliszki? - jęknęła, jednak ścisnęła jego wyciągniętą
dłoń. - Stoi. Ja zaczynam!
Wstała i zaczęła drapać się bo brodzie. Uniosła pustą butelkę
whisky i niemal zapłakała, gdy zobaczyła, że była pusta. Wtem
jednak zobaczyła dwa pełne kieliszki i uśmiechnęła się z
pragnieniem w oczach. Uniosła je oba i wykonała ruch, jakby miała
wypić je naraz.
– Platon!
- krzyknął Scar, który nie potrzebował nawet czasu do namysłu.
Kayth westchnęła z zawodem. Trudno będzie go pobić. Mogła
się już szykować na bycie totalnie pijaną. Usiadła zrezygnowana,
natomiast bóg wstał i uśmiechnął się promiennie, jakby cały
świat był jego przyjacielem. Pogłaskał kobietę po włosach, a
następnie dygnął przed nią lekko. Obejrzał swoje paznokcie i
poprawił włosy. Ponownie się do niej uśmiechnął, jakby byli
najlepszymi przyjaciółmi. Potem usiadł i złożył ręce, jakby
coś czytał.
– Nadine?
- zaryzykowała, choć takie zachowanie do niej niekoniecznie
pasowało. Nie wiedziała, o kogo mogło chodzić Scarowi.
– Jakbym
chciał pokazać Nadine, zakręciłbym młynek koło ucha –
odparł, a ona wiedziała, że nie chciał w żaden sposób obrazić
przyjaciółki. Po prostu stwierdzał fakty. Zmarszczył brwi. -
Chociaż w tym wypadku to również się sprawdzi.
Zakręcił młynek koło ucha.
– Ty?
- spytała niewinnie.
– Ty
– podpowiedział równie uczynnie. Wywróciła oczami, jednak była
zbyt pijana, by się nie zaśmiać. Jako że przegrała, musiała
opróżnić dwa ostatnie kieliszki.
– Wygrałeś
tylko dlatego, że jestem tak znakomitą aktorką, że nic dziwnego,
iż od razu zgadłeś – powiedziała, gdy wychodzili z gospody.
Opierała się o jego ramię, ponieważ świat kręcił się jej
przed oczami. Bóg Nocy miał dużo mocniejszą głowę od niej. Nie
była jednak tak pijana, jak mogłoby się wydawać po tylu
kieliszkach. Obraz lekko podskakiwał i wszystko ją śmieszyło,
ale oprócz tego mogła całkiem trzeźwo myśleć. Jedynym znakiem,
że nie trzymała się najlepiej było to, że gdy patrzyła na
Scara myślała o tym, jaki był przystojny.
Szli do zamku kilkanaście minut, cały czas się zatrzymując lub
wybuchając śmiechem. Kayth tak plątały się nogi, że gdyby nie
pomoc mężczyzny, przewróciłaby się już kilka razy. Na dworze
się znacznie ochłodziło, jednak ona tego nie odczuwała. Ne
wiedziała, czy powinna być za to wdzięczna alkoholowi, czy
obejmującemu ją ramieniem mężczyźnie. Na ulicy panowała cisza,
a nieobecny od kilku dni śnieg ponownie zaczął sypać. Na ten
widok kobieta przystanęła i pomyślała o Chione. Bogini była
opiekunką tak pięknego zjawiska, a mimo to była przepełniona
ogromnym smutkiem. Kayth miała nadzieję, że nigdy nie stanie się
taka, jak ona. Że nie stanie się cieniem samej siebie.
– Chodź,
Key! - zawołał Scar z odległości kilku metrów. Dopiero teraz
zorientował się, że nie było jej przy nim. Podeszła do niego
radośnie, choć nadal kręciło jej się w głowie.
– Dlaczego
nazywasz mnie Key? - spytała, ponownie chwytając jego ramię i
pozwalając się zaprowadzić do zamku.
– Ponieważ
jesteś kluczem do wszystkiego – odparł poważnie. Popatrzyła na
niego, a on odwzajemnił spojrzenie. Nie mogła wytrzymać - wybuchnęła śmiechem. Odpowiedź wcale nie była zabawna, raczej
zastanawiająca. A jednak nie mogła przestać się śmiać.
Wtórował jej tańczący na ustach Scara zamyślony uśmiech.
W pałacu było równie cicho i ciemno, jak na dworze. Można było
pomyśleć, że ludzie jeszcze nie wrócili z cmentarza, jednak
naprawdę już dawno położyli się do łóżek. Partnerzy zbrodni
starali się iść jak najciszej, jednak było to trudne zadanie,
zwłaszcza, że Kayth dostała czkawki. Kiedy stanęli przed
schodami, kobieta jęknęła. Scar, nie czekając na jej narzekania,
wziął ją na ręce, za co była mu ogromnie wdzięczna. Nie
wiedziała, czy sama zdołałaby je pokonać. Położyła głowę na
jego ramieniu i zamknęła oczy, pozwalając się utulić jego
krokom. Przebudziła się kilka minut później, gdy kładł ją na
miękkiej pościeli. Znajdowali się w jego komnacie, jednak nie
zdziwiło jej to. Jej pokój był dwa piętra wyżej od jego. Chciał
ją przykryć kołdrą, jednak go powstrzymała. Nie miała jeszcze
ochoty iść spać. Podniosła się do pozycji siedzącej i
przesunęła, by zrobić mu miejsce. Usiadła na kolanach i poklepała
łóżko.
– Lepiej
pójdę odpocząć do innej komnaty, Kayth – odparł na jej niemą
propozycję. Była zaskoczona jego słowami. Choć nie proponowała
mu tego, o czym myślał, zdziwiła się, że odmówił. Nie wydawał
być się typem osoby, która nie skorzystałaby z zaproszenia do
łóżka. Potem jednak przypomniała sobie, że był bardzo honorowy
i z pewnością nie skorzystałby z zachęty pijanej kobiety.
– Scar
– powiedziała twardo, powtarzając gest. Zadziwiające, ile
odpowiedni ton mógł zdziałać. Usiadł na łóżku, choć patrzył
na nią podejrzliwie.
Usiadła za nim i ściągnęła mu kurtkę. Położyła dłonie na
schowanych pod koszulą plecach. Spiął się, jednak nic nie
powiedział. Dawno temu, jeszcze jako duch, obserwowała dom pewnej
kobiety, która trudniła się masażem. Z fascynacją obserwowała
przychodzących do niej panów i panie, którzy wchodząc byli
wrakiem człowieka, a wychodząc wyglądali, jakby mogli latać.
Przypomniała sobie o tym, gdy zobaczyła zmęczenie w oczach Scara.
Dzisiejszego dnia był dla niej naprawdę miły i pomocny, więc
postanowiła się odwdzięczyć. Przynajmniej tyle mogła zrobić.
Nie wiedziała jednak, że masaż był tak intymną czynnością.
Jeździła dłońmi po jego barkach i ramionach, lekko je uciskając.
Mężczyzna odchylił głowę do tyłu, wzdychając cicho. To ją
zmobilizowało do dalszego działania. Opuszkami palców przejechała
po jego kręgosłupie, a następnie zaczęła masować dolną część
pleców. Robiła to wolno i delikatnie. Wokół nich panowała cisza,
zakłócana jedynie ich oddechami. Dopiero gdy jej dłonie znalazły
się na jego brzuchu, zorientowała się, co robi. Racjonalna część
umysłu mówiła jej, by się cofnęła, jednak po pijanemu
oczywiście ta nieracjonalna część miała więcej do powiedzenia.
Była przytulona do jego pleców, głowę opierała na jego ramieniu,
a jej dłonie wdarły się pod jego koszulkę i zaczęły dotykać
muskularnego brzucha. Nagle nakrył jej ręce swoimi i lekko
uścisnął.
– Wystarczy
– powiedział, a jego głos był zachrypnięty. - Jestem pijany,
ty również. Nie wiesz, co robisz. Jutro możesz tego żałować.
Mylił się. Wiedziała, co robi, wiedziała to doskonale. Alkohol
tylko otworzył jej oczy na to, co czuła od dawna i była pewna, że
on również to czuł. Widziała to w jego spojrzeniu i słyszała w
jego słowach. Silne przyciąganie, które wręcz pchało ich ku
sobie, wreszcie doszło do głosu. Wstała i stanęła przed nim, by
móc mu patrzeć prosto w oczy.
– Jeśli
miałabym czegoś żałować to tego, że nie zrobiłam tego –
wyszeptała i zbliżyła swe usta do jego. Trudno opisać uczucie,
które nią zawładnęło, gdy ich wargi się spotkały. Świat nie
zatrząsł się u podstaw, nie straciła świadomości, ani nic
podobnego. To były sformułowania stworzone przez panienki, które
nie umiały w pełni opisać kłębiących się w nich uczuć. Kayth
poczuła niewysłowione szczęście i przekonanie, że wreszcie
znalazła swoje miejsce na świecie. Scar, na początku zaskoczony
pocałunkiem, objął ją w talii i posadził sobie na kolanach.
Jeździł dłońmi po jej plecach, ona natomiast wplątała je w
jego włosy. Upajała się jego pocałunkiem, pragnąc więcej i
więcej. Obudziła się w niej żądza, o której by siebie nie
podejrzewała. Popchnęła go lekko, a gdy położył się na łóżku,
ponownie go pocałowała, z jeszcze większą pasją, niż
wcześniej. Chwycił jej twarz w dłonie i zaczął obsypywać
pocałunkami. Kayth przeżyła wiele, ale jeszcze nigdy nie czuła
się tak szczęśliwa. Do czasu.
– Anne
– wyszeptał mężczyzna. Kobieta zamarła. On natomiast nawet nie
zdawał sobie sprawy ze swojego błędu; nadal ją całował.
Odepchnęła go. Miała wrażenie, że bańka szczęścia, w której
znajdowała się od kilkunastu minut, pękła.
– Anne?!
- powtórzyła z niedowierzaniem. Przeżywała
najpiękniejsze chwile w życiu, a on myślał, że był z kimś
innym. Podniosła się z łóżka i zapięła górne guziki
sukienki. Jej ręce się trzęsły. Towarzyszyło jej dziwne
otępienie, wywołane nie tylko alkoholem. - Miałeś rację. To nie
był dobry pomysł.
– Kayth...
- zaczął, podnosząc się na łokciach. Choć mu nie przerwała,
dalsze słowa nie nadeszły. Nie wiedział, co powiedzieć.
Odwróciła wzrok. Nie mogła na niego patrzeć.
– Nagle
przypomniałeś sobie moje imię? - spytała gorzko i ruszyła w
stronę drzwi. - Nie wiem, dlaczego jestem taka zła. Przecież
wiedziałam to od początku. Dla ciebie zawsze będzie istniała
tylko i wyłącznie Anne, prawda?
Jej wyjściu towarzyszyła całkowita cisza.
Chciała iść do swojej komnaty, jednak była tak otępiała, że
zamiast na trzecie piętro, weszła jedynie na drugie. Nie miała
siły i ochoty iść dalej, dlatego weszła do pierwszego z brzegu
pokoju. Większość pomieszczeń w posiadłości stała pusta,
dlatego nie przejmowała się tym, że komnata mogła być zajęta.
Zapaliła lampę naftową i rozejrzała się po pokoju. Był duży i
niesamowicie zakurzony. Kayth stwierdziła, że musiał stać pusty
od kilku lat, zdziwiło ją jednak, że nie zaglądała do niego
nawet żadna z pokojówek. Meble były tak stare, że bała się ich
dotknąć. Komnata wyglądała jak wyjęta z innej epoki, zupełnie
nie pasując do odnowionego zamku. Kayth czuła się w niej dziwnie.
Miała wrażenie, że była w niej dawno temu, gdy łóżko i stół
błyszczały jeszcze nowością. To nie było tylko przeczucie –
kobieta z przerażeniem zdała sobie sprawę, że było to
wspomnienie. Urywek sceny mignął jej przed oczami, by zaraz zostać
zastąpiony kolejnym. Przeglądała książki w bibliotece,
przechadzała się po słonecznym ogrodzie, rozmawiała z rudowłosą
dziewczynką... Sceny pojawiały się na kilka sekund, by po chwili
się rozpłynąć. Gdy kobietę zaczęła boleć głowa, jej umysł
skupił się na jednej sytuacji dłużej, niż na pozostałych.
Scena rozgrywała się kilkaset lat wcześniej. Kayth stała w tym
samym pokoju, co teraz, jednak lśnił on nowością i czystością.
Miała na sobie krwistoczerwoną suknię, a długie włosy zebrane
były w koka. Stała na małym krzesełku i drżącymi palcami
przebiegała po zwisającym z sufitu sznurze. Jej serce biło jak
szalone, choć powtarzała sobie w myślach, że nie powinna się
bać. Wzięła głęboki oddech i założyła sobie pętle na szyję.
Jej oddech stał się świszczący ze zdenerwowania. Była pewna
swojej decyzji, ale jednocześnie strasznie się bała. Skarciła się
w myślach za swoje rozmyślania.
– Hekate,
nie zostawiaj mnie... - wyszeptała w przestrzeń i były to jej
ostatnie słowa. Odrętwiałą stopą przewróciła krzesło, tym
samym zawisając w powietrzu. Sznur zacisnął się na jej szyi,
blokując dopływ powietrza. Wierzgała nogami i rękami, próbowała
poluźnić ucisk. Jej ciało broniło się ile sił. Nie wiedziała,
że umieranie będzie się tak przeciągało. Miała wrażenie, że
minęła wieczność, zanim w końcu zaczęła odpływać. Nim
straciła ostrość widzenia, jej wzrok przykuła stojąca w kącie
pokoju postać. Nie zauważyła jej wcześniej. Kobieta nie była
wysoka. Była szczupła, ale zarazem posiadała krągłości w
najważniejszych miejscach. Nie była typową pięknością, jednak
była magnetyczna. Kayth nie mogła oderwać od niej wzroku,
przyszpilona spojrzeniem zielonych oczu. Miała ciemne, niemal
kruczoczarne włosy, a na jej usta wpłynął tajemniczy, złowróżbny
uśmiech. Po chwili zgasnął, tak samo jak wszystko wokół Kayth.
Zapanowała wieczna ciemność.
Kobieta otworzyła oczy, otrząsając się ze wspomnień, o których
istnieniu do tej pory nie miała pojęcia. Znów znajdowała się w
dwudziestym wieku, jednak nic już nie było takie, jak wcześniej.
Dowiedziała się o sobie wstrząsających rzeczy. Tematem jej
rozmyślań nie było jednak samobójstwo – była nim tajemnicza
kobieta, której uśmiechu Kayth nie mogła zapomnieć. Jej
przypuszczenia zdawały się być absurdalne, zwłaszcza że nigdy
nie widziała autorki dziennika. Była jednak ich tak samo pewna, jak
wcześniej była pewną, że kiedyś już znajdowała się w tej
komnacie.
Tamtą kobietą była Anne Boleyn.
_______________________________
Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału, a, jak sami wiecie, to się rzadko zdarza. Jestem ciekawa, czy Wam również się podobał (:
Jako że ostatnio otrzymałam już kilka takich pytań, choć wydaje mi się, że wspominałam o tym w początkowych rozdziałach, przypomnę, że Kayth "biologicznie" ma dwadzieścia jeden, a Scar dwadzieścia siedem lat.
Z osobistych spraw, a raczej przemyśleń, pożalę się, że jestem bardzo zawiedziona, iż w tym roku Wszystkich Świętych wypada w sobotę. Już się szykowałam na dzień wolny od szkoły :(
Następny rozdział za trzy tygodnie!
Jej jestem pierwsza!
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy komentuje twojego bloga, mimo, że czytam tego bloga od początku (czytałam też zaplątanych :D). Jednak dziś coś mnie wzieło i postanowiłam skomentować.
To tak, rozdział wspaniały, jak zawsze!
Poprostu wbiłaś mnie w fotel i z zapartym wdchem czytałam co się działo.
I najważniejsze.
W KOŃCU! NARESZCIE Scar i kayth poszli trochę dalej!
Ale Scar musiał powiedzieć to imie! Ah moje biedne serce :C
Dobra zostawie to XD
Co do końca, zaczynam się co raz bardziej zastanawiać czy moja teoria, zaczyna się sprawdzać, że Anny i Kaythy to tak jakby ta sama osoba. Naprawde mnie zaciekawiłaś, nawet mojej ulubionej książki z takim przejęciem nie czytałam!
Co moge jeszcze dodać? rodział poprostu wspaniały!
PS. sorry za jakiekolwiek błedy pisze na szybko bo bateria mi się zaraz w laptopie rozładowuje :)
Bardzo się cieszę, że postanowiłaś skomentować (: Nawet nie wiedziałam, że mam w Tobie czytelnika!
UsuńSuper, że Ci się podobało! Scar oczywiście wszystko popsuł, jak zawsze. Nie tylko Twoje serce jest złamane, Kayth też nie ma lekko :c Lubię komplikować moim bohaterom życie.
Cieszę się, że posiadasz teorię. Czy słuszną? Zobaczymy :D Zauważę tylko, że gdy Key popełniała samobójstwo, Anne stała rzekomo obok niej (:
Jeszcze raz dziękuję! :*
Jestem ciekawa następnego rozdziału! Piszesz z,tajemnicą co mnie interesuje najbardziej #-# czekam na nexta i pozdrawiam =D
OdpowiedzUsuńTajemnic rzeczywiście jest sporo ^^
UsuńDziękuję! :*
Dobra, skomentuję pod wieczór, aktualnie jestem w połowie. Chciałam tylko nawiązać do poprzedniego komentarza i moich trzech typów. Tylko błagam, nie śmiej się :D
OdpowiedzUsuńJako, że przeszłość Kayth jest niewiadoma (o czym sama przypominasz w najnowszym rozdziale), a jej teraźniejszość jest bardzo, ale to bardzo związana z postacią Anne Boleyn (a ja w przypadki nie wierzę), to stwierdziłam, że trzecim typem (zaraz obok Scara i Juliana) zostanie... (bębny/fanfary/konfetti sypie się spod sufitu, zaraz będzie suchar, ot co) król Henry! Jak któregoś razu odegnałam sen przez Twoje opowiadanie i leżałam w ciemnościach, zaczęłam snuć domysły. No i sobie uroiłam, że - o, cholera! - a co, jeśli Kayth to Anne? A skoro mamy tylu bogów w Hadesie to czemu i Henry nie mógłby się tam znaleźć? Z drugiej strony może to zwyczajna słabość do Meyersa mnie do tego skłoniła, do tych urojeń szaleńca. Okej, dobra, możesz się śmiać, w sumie teraz (jak już to napisałam i czytam z przymrużeniem oka) kręcę głową nad swoją głupotą. Sama tego chciałaś, pytałaś, więc szczerze odpowiadam!
Teraz idę na porządny obiad, a wieczorem skończę czytać i rzucę kilka pochlebstw, żeby z wprawy nie wychodzić ;)
Wcale się nie śmieję, bo Twoja teoria nie jest głupia :D Cieszę się, że się nią podzieliłaś!
UsuńHenry jednak nie był "mitologiczną" postacią i bardziej skłaniałabym się ku temu, że trafił do piekła, niż do Hadesu :) Co do Anne jako Kayth nie jesteś pierwszą z tą teorią ^^ Może najnowszy rozdział przyniesie trochę odpowiedzi (choć raczej więcej pytań).
Smacznego! :*
No to teraz namieszałaś... I to bardzo :D
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Kayth odzyskała przynajmniej jedno wspomnienie... Ale że takie brutalne, to inna para kaloszy. No i ta uśmiechnięta Anna.... Brrrr, aż mnie dreszcze przeszły :)
Moment ze Scarem... Och, nie wierzę, że ona to serio zrobiła. Znaczy się widziałam, że coś tam się dzieje, ale nie podejrzewałam, że Key pocałuje Momosa... :O Zaskoczyłaś mnie :D
Czekam na nn ;) Z pewnością będzie równie cudowny. No i mam nadzieję, że będzie więcej wspomnień :D
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio
Ps. U mnie nowe... coś :D
Namieszałam, namieszałam ^^ Lubię to robić.
UsuńKayth była trochę wstawiona i dała się ponieść chwili. Gdyby Scar nie powiedział imienia Anne, pewnie poszłoby to o krok dalej. Wspomnień na razie nowych nie będzie, żeby Kayth nie zwariowała z nadmiaru wrażeń :D
Wpadnę do Ciebie w wolnej chwili.
Dziękuję! :*
Wracam, z ranami (uszczypałam się chyba cztery razy, bo nie dowierzam nawet w tej chwili) i z rozbitą psychiką. Co ja tam wcześniej naskrobałam, hę? Że nie wierzę w przypadki? Taaaa, Misfits - nowo odkryta Wyrocznia Delficka, kłaniam się nisko.
OdpowiedzUsuńJeju, jaka ja byłam niewinna, jaka nieskalana pozostawiając ten rozdział w połowie. Jakbym wiedziała, że to wszystko tak się potoczy to nie wiem, jakiś popcorn bym wzięła, może nachosy.
W życiu bym się nie spodziewała, że K. i S. ten teges, no wiesz. Sama chyba kiedyś gdzieś napomniałaś, że (ogólnikowo) to są "przyjaciele". Nie przy nich końskie zaloty, mięknące kolana, palpitacje serca i ślinienie się na swój widok. Taaa, zapewne. Nie ukrywam, że im kibicuje. Jak jest coś lepszego od przyjaciół, którzy się obrażają, to tylko i wyłącznie para, która przy każdej możliwej okazji ochlapuje się sarkazmem. Boże (a raczej bogowie), aż mi się na samą myśl oczy świecą!!!
Szkoda, że do niej powiedział "Anne" (och, Scar, chyba siedzi w mojej głowie i też ma je za jedną i tą sama osobę :D), ale faceci mają to do siebie, że najpiękniejsze chwile mogą przeistoczyć w ruinę jednym głupim słowem. I nieważne, czy to Bóg Nocy, czy zwykły śmiertelnik.
No i to wspomnienie. Co prawda zmiażdżyło doszczętnie moją teorię o "Anne w Kayth", albo "Kayth w Anne", ale co tam, ja się jaram! Ciekawe, czy będą miały tę (nie)przyjemność stanąć twarzą w twarz. Nasza Key, tak mi się wydaje, pewnie wydrapałaby jej oczy. Nie z zazdrości, ale z zemsty za to, co Scarowi zrobiła.
W ogóle to K. jest moją rówieśniczką! Mocna piątka, córko Hekate, dorosłość jest przerażająca, chociaż ty masz jeszcze tysiąc lat, aby się jej nauczyć ;)
To chyba wszystko, co chciałam napisać, jak nie to wrócę ponownie, w końcu do trzech razy sztuka!
Pozdrawiam :*
P.S. Dziękuję za odpowiedź pod tamtym komentarzem. Mogłam się domyślić z tym Wordem, w końcu najlepsi pisarze korzystają z najbardziej nieprzewidywalnych metod. Pstryczek w nos dla mnie.
Ha, a nie, mam pytanie. Mam nadzieję, że mnie za to nie ześlesz do Tartaru, moja droga :)
Niebo też istnieje? Byłam pewna, że nie, bo kiedyś zawarłaś gdzieś takie zdanie (przytaczam z głowy), że g"dyby tylko wiedziała, że ma modlić się do bogów, nie do Boga". To chyba były przemyślenia Anne. Czyli jak to jest?
Hahah, daj spokój, ja bardzo chętnie zapoznaję się z wszelkimi teoriami, więc cieszę się, że się nimi podzieliłaś :) I kto wie, może jednak jest w nich trochę racji?
UsuńScara i Kayth trudno nazwać nawet przyjaciółmi. W sumie to nie wiem, kim oni są. Kochankami ich na pewno nie nazwę, wrogami też nie... Ich relacja jest strasznie skomplikowana! Od początku planowałam co nieco między tą dwójką, a skoro już jest rozdział XVI (czas szybko leci!) to postanowiłam, że trzeba działać.
Tak, Kayth i Anne z pewnością nie zostałyby przyjaciółkami. Myślę, że obie by tylko czekały na okazję, by się wzajemnie pozabijać ;)
No widzisz, jesteś rówieśniczką z Kayth! Chociaż ona ma 21 już od kilkaset lat... I będzie miała do końca świata :D Chyba że się spotka z boginią od wieku :P Wspominałam o niej dwa rozdziały temu i teraz nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywa. Źle ze mną.
Istnieje i niebo i Hades. Do Hadesu jednak trafiają tylko herosi - dzieci bogów, bądź osoby, w których płynie jakaś część boskiej krwi. Do nieba trafiają wszyscy inni, tak jak chociażby George. Matką Anne była bogini, matka George'a Elizabeth Howard. Oczywiście to jest moja interpretacja, bo naprawdę matką Anne również była Elżbieta... Choć kto wie :D Czasami lubię myśleć, że jak po śmierci pójdę do Hadesu (taaa) to spotkam Anne i jej pokażę swoje opowiadanie ^^ No i Scara! Mam nadzieję, że ktoś taki jak Scar istnieje!
Dodam jeszcze, że zdanie które przytoczyłaś jest chyba słowo w słowo tym, co napisałam. Podziwiam pamięć!
Dziękuję! :*
Przeczytałam ^^.
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawie wyszedł ten pobyt Kayth w Hever. Naprawdę byłam ciekawa, czy wyjaśnią się tu jakieś tajemnice z przeszłości jej i Anne. Zauważyłam też, że co nieco się dowiedziała. Naprawdę nurtuje mnie kwestia jej przeszłości. Czyżby właśnie tak umarła Kayth? Zastanawia mnie, dlaczego teraz nagle zobaczyła te sceny, a wcześniej nic nie pamiętała. Może wpłynęło na to zobaczenie pokoju, który znała z dawnego życia? I ciekawe, co znaczyła obecność Anne w tym wspomnieniu. Swoją drogą, w czasie, kiedy Kayth zginęła, Anne była jeszcze żywa, czy może już była umarła i to miało miejsce po jej ucieczce z podziemia (tak, jak zwykle mi się miesza chronologia)? Mam nadzieję, że to się wyjaśni; bo myślałam, że za życia Kayth one nie miały ze sobą żadnej styczności. Naprawdę intrygujące i niespodziewane zakończenie.
Jeśli chodzi o Scara, sam wszystko zepsuł, w nieodpowiednim momencie robiąc gafę z pomyleniem imienia. Kayth wyglądała na urażoną, i nie dziwię się, w końcu żadna kobieta nie lubi, kiedy facet nazywa ją imieniem byłej, a już tym bardziej w takiej sytuacji jak ta. To było niezręczne, i pewnie znowu wprowadzi oziębłość do ich relacji.
Niemniej jednak, szybko im to poszło, jeszcze niedawno się nie znosili, ale w którymś momencie, niemal niezauważalnie, z tej niechęci wyniknęło coś innego.
I zastanawia mnie, dokąd faktycznie uciekła Anne po opuszczeniu zaświatów, i czy kiedyś zostanie odnaleziona.
Swoją drogą, czy duch może się upić? Bo mi się wydaje, że nie bardzo, tak samo jak nie może umrzeć po raz drugi, i też raczej nie powinien czuć zimna, jak w poprzednim odcinku :P. No chyba, że w tej krainie zmarłych, ale na ziemi raczej nie bardzo. Mam wrażenie, że czasami zapominasz, że piszesz o duchu, i piszesz tak, jakbyś opisywała żyjące osoby.
Ogólnie - było całkiem, całkiem ^^. Wiesz może, ile jeszcze zostało do końca? Masz jakieś plany?
ps. U mnie też nowy ;)
Zacznę od końca - masz całkowitą rację, często zapominam, że piszę o duchach, a nie ludziach. Z drugiej strony nigdy nie napisałam, że duchy nie czują, więc kto wie. Gdybym trzymała się opcji, że one nie mają czucia, itp. bardzo trudno byłoby mi opisywać zarówno stworzony świat, jak i targające bohaterami emocje (:
UsuńKayth "odblokowały" się wspomnienia, gdy weszła do komnaty, w której kiedyś przebywała :) Z jej wspomnień można się trochę dowiedzieć, ale jednocześnie pojawia się jeszcze więcej pytań.
Kayth popełniła samobójstwo w czasie, kiedy Anne uciekła z Podziemia - tyle mogę zdradzić :)
Relacja Scara i Kayth to jedna wielka niewiadoma. Szybko się pocałowali, ale z drugiej strony już od rozdziału bodajże IX ich bardziej do siebie ciągnęło. No i mamy rozdział XVI, musiało w końcu dojść do czegoś więcej, bo ile można czekać :D
Planuję około XXX rozdziałów, może odrobinę więcej, może trochę mniej. Nie jestem w stanie dokładnie tego powiedzieć :)
Do ciebie wpadnę jutro/w poniedziałek. Chciałam przeczytać wczoraj na okienku w szkole, ale usunęłaś :(
Dziękuję! :*
Hej, kochana! Nie miałam komentować w ten weekend, chociaż mam troszkę czasu, ale powiedziałam sobie, że muszę wziąć się w garść i wymyślić jakieś niechaotyczne zdania. Bo później w ogóle bym przeciągała wszystko na ostatnią chwilę. Od razu proszę o wybaczenie za ten badziew, który zaraz przeczytasz. :p
OdpowiedzUsuńRozdział czytało mi się szybko. Aż za szybko, powiem Ci. Dobrze, że postawiłaś na brak akcji w tym rozdziale. Czasami dobrze jest odetchnąć, dać uspokoić się fabule i ponownie wybuchnąć. Ciekawi mnie ta wizja Kayth w pokoju. Czy tą kobietą aby na pewno była Anne Boleyn? Cholera, ta cała pani AB zaczyna mnie powoli denerwować… Nie dość, że Kay coraz bardziej wyniszcza swoją psychikę myśląc o niej, to jeszcze Scar, który nie potrafi przyciągnąć do siebie Kayth właśnie z jej powodu. Powinni wymazać ją z pamięci, o. Ale jestem bardzo ciekawa, czy ona kiedyś się pojawi, czy nie.
Wyjście do baru było świetnym pomysłem, jednak te ich rozmowy były trochę jakby naciągane… No ale w końcu to nadprzyrodzeni ludzie, więc co mam po nich oczekiwać? Dodać jeszcze do tego rok, iż to były czasy przed dwudziestym pierwszym wiekiem. Ale serio, to było śmieszne. I Kayth pijana… Nigdy bym nie pomyślała, że ta złośnica może się tak upić, chociaż w końcu miała jakąś złą przeszłość, o której nic nie wiem… i o której chce się dowiedzieć, no ehhhh!
WKURWIŁ MNIE SCAR, serio. Po kija wyskakiwał z tą całą „Anne”?! Nie mógł powiedzieć „seksowna kobieto, na której widok mi staje, podniecasz mnie”? To by przynajmniej ułagodziło całą sytuację... A już myślałam, że dojdzie do dalszego punktu sceny seksualnej. Mam nadzieję, że za niedługo zaserwujesz nam jakąś taką akcję (byle z Kayht i Scarem)! :D Lecz dlaczego Scar się nie tłumaczył i zachowywał się, jakby to nie była jego wina? Myślałam, że za nią pobiegnie, ale wydaje mi się, że dla niego był to błąd. Jestem na niego wkurzona na maksa. Musi się opamiętać!
To ja kończę. Zapraszam jeszcze na mój nowy blog: www.the-princess-half-blood.blogspot.com.
Całuję! :*
Hej, cieszę się, że jesteś! Anne ma właśnie taki wpływ na ludzi - nawet jak jej nie ma to i tak mąci. Nikt nie jest na nią chyba bardziej wkurzony od Kayth, która po prostu nie może się od niej uwolnić.
UsuńRozmowa Kayth i Scara naciągana? Mogłabyś jakoś sprecyzować? Bo nienawidzę naciąganych dialogów i martwi mnie, że za takie je uważasz, więc bardzo chętnie je poprawię, tylko na razie nie wiem co :)
Scar chyba wszystkich w tym rozdziale wkurzył! Mnie również, choć sama napisałam jego kwestię... Ale cóż, tu nigdy nie jest nudno. Scar nie jest typem faceta, który pobiegnie za kobietą, nawet jak zrobił coś nie tak. Choć dla niego to "nie tak" może być pocałunkiem. W zasadzie to jest rozdarty, bo dalej kocha Anne, no ale jednak zaczyna rozumieć, że Anne już nigdy nie wróci.
Twojego nowego bloga znam, nawet komentowałam prolog! Mam nadzieję, że go nie zawiesisz!
Dziękuję! :*
Wow. Jestem pod ogromnym wrażeniem (zresztą jak zawsze). Przeczytałam z zapartym tchem i jest mi smutno, że to już koniec. Masz z czego być zadowolona ;) Rozpoczęłaś bardzo delikatnie, a potem cała ta akcja Ah! Jestem szczerze zaskoczona, że Persefona znała plan Anne. Dotychczas wydawało mi się, że skoro były sobie wrogie, to niemożliwe, żeby Anne... Z drugiej strony kiedy w grę wchodziło pozbycie się jej z życia Scara. No nie wiem. Podobała mi się sytuacja, kiedy Key i Scar pili razem. Zachowywali się jak prawdziwi przyjaciele. Byłam zachwycona momentem w opisie, mówiącym o tym, że ciężko im wytrzymać bez siebie. W końcu kto się czubi ten się lubi. Nawet jeśli nie połączy ich miłość (btw Afrodyta mogłaby wziąć się w garść, a nie ;P) to uwielbiam ich razem. Nawet jako przyjaciół. Scar jak zwykle zachowywał się jak dżentelmen i odprowadził Key bezpiecznie do domu, czy tylko ja uwielbiam go za jego troskliwą i dobrą stronę? Serce zaczęło bić mi szybciej kiedy Kayth masowała Scara. Miałam cichutką nadzieję, że to będzie moment kiedy okaże się, że łączy ich więcej niż przyznają, a tu bum! Musiał powiedzieć "Anne"! Ah normalnie zła jestem na niego!
OdpowiedzUsuńW niektórych momentach całego twojego opowiadania miałam wrażenie, że okaże się, że Anne wróciła na ziemię jako Kayth i że de facto one dwie to tak naprawdę jedna osoba - wtedy przynajmiej Scar nie miałby problemu z rozróżnaniem. W momencie wspomnienia jednak okazało się, że źle myślę. Kurczę teraz to się porobiło. Anne była świadkiem samobójstwa Key? Ale dlaczego ona odebrała sobie życie i co w ogóle Anne tam robiła? "Hekate nie zostawiaj mnie" - a to z czym mam zjeść? Najwyraźniej Kayth była świadoma już wcześniej, że bogini jest jej matką. Tyle domysłów a odpowiedzi nie ma. Czy to normalne, że cieszę się jak mała dziewczynka widząc, że dodałaś nowy rozdział? To chyba tylko świadczy o tym jak wspaniałe jest twoje opowiadanie. Niecierpliwie czekam na następny rozdział. Życzę dużo weny i pozdrawiam ;*
Chyba nikt się nie spodziewał, że Persefona maczała palce w zniknięciu Anne ^^ Bogini zrobiłaby jednak wszystko, by się jej pozbyć, więc z chęcią jej pomogła uciec z Podziemia.
UsuńTaak, Scar zawiódł na całej linii. Ale z drugiej strony byłoby nudno, gdyby nagle wyznali sobie miłość... i głupio, bo jeszcze niedawno się nienawidzili. Choć uważam, że pomiędzy nienawiścią a miłością jest cienka granica (:
Nie jesteś jedyną z teorią Kayth=Anne. Sprawa samobójstwa Kayth się wyjaśni w okolicach prawdopodobnie dwudziestego rozdziału. Rzeczywiście, porobiło się i to nieźle!
Dziękuję! :*
Wszyscy. Bogowie. Na, Olimpie, I, Poza. Nim, To. Jest. Genialne, Przecudowne...
OdpowiedzUsuńi znowu nie mogę się wysłowić...
Już od dawna podejrzewałam, że Kayth jest rodziną/kimś bardzo bliskim Anne, ale nie spodziewałam się że A Key popełniła samobójstwo B że Anne była jego świadkiem... i ten uśmiech... Czyżby to Anne była jedną z przyczyn decyzji Kayth?
I czemu czytając pierwszy kawałek po wpisie do dziennika dostałam małego olśnienia i wpadłam na to, że tą postacią co kazała Key kłamać i iść do Heaver była właśnie Anne? (chyba, że pisałaś, że to był mężczyzna)
O bogowie... Scar i Kayth.... nie będę się wypowiadała na temat mojej reakcji... i tego momentu gdy Scar wypowiedział imię Anne... z wielkiej radości było takie nagłe "Naprawdę?!!! Czemuuuu?! A mogło być tak pięknie!" Taa...
Hmmm... Co by tu jeszcze napisać... a! Robert!
Ten staruszek jest fajny... Ale... Kim on dokładnie jest oprócz bycia "przyjacielem" królowej? I co on wie o Kayth!
Matko... jak bardzo już pragnę nowego rozdziału! Nigdy nie mogę się naczytać Twojej twórczości! Zawsze mi mało!
Nie pozostaje mi już nic innego jak życzyć Ci weny i dużo wolnego czasu.
Laciata <3
O! I dodam, że fajnie by było ujrzeć perspektywę Scara w następnym rozdziale ;)
UsuńCieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć! Samo pojawienie się Anne przy samobójstwie Kayth nie byłoby tak szokujące, jak jej uśmiech...(tak przy okazji - http://i.imgur.com/NtP7vc8.gif%22).
UsuńKayth wydaje się, że postacią, która kazała jej skłamać itd. jest mężczyzna. Nie zna jednak jego tożsamości, więc nie może być pewną (:
Robert był hrabią, specjalnym przyjacielem Elizabeth. Wprowadziłam go tylko i wyłącznie po to, by Kayth dowiedziała się, że Anne udało się wydostać z Podziemia i spotkać z córką (:
Dziękuję! :*
a to taka magia z tym Robertem.
UsuńObecność Anne przy samobójstwie jest podejrzana... Ciekawe o co chodzi.
Skoro Kayth nie może być pewna to moja teoria brzmi : Anne to ta osoba. Tak mnie naszło i tak myślę :D
Postać Anne w ogóle jest podejrzana (: Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze Was zaskoczyć.
UsuńCzy Anne to zakapturzona postać nie zdradzę, ale powiem tylko, że za kilka rozdziałów poznacie jej tożsamość (:
Mój drogggiii świecie... to było zajebiste jeden z lepszych rozdziałów. ja już chce kolejny błaaagaaaaaaaaaaaaam. Oby był długi!!!!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak uważasz! Następny rozdział będzie jakoś takiej długości, jak ten.
UsuńDziękuję! :*
Hmmm czy ja dobrze rozumiem a może coś pokręciłam że Kayth to Anne?
OdpowiedzUsuńAlbo mi się coś pokręciło ale tak dotarło do mnie ze wspomnień dziewczyny
Nie wiem czy tylko ja na to wpadłam ale coś czuje że nie tylko.
Jakoś tak dziwnie mi się wydaje chyba ż esama coś pokręciłam.
Podoba mi się scena rozgrywająca się między Scarem i Kayth..
Gdyby głupek nie nazwał jej Anne na pewno wszystko wyszłoby zupełnie inaczej.
Coś jednak czuje że nas czytelników jeszcze zaskoczysz.
I jestem ciekawa, czy mam rację, czy nie.
Zwłaszcza że śledzę to opowiadanie od początku i nie mogę mu się oprzeć.
Ten rozdział należał do zdecydowanie najlepszych w Twoim wykonaniu i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Dobrze że pojawiają się one w miarę często.
Pozostaje mi pozdrowić i czekac na więcej.
Kochana, przeczytaj jeszcze raz cztery ostatnie akapity :) Ponieważ mówią one coś zupełnie odwrotnego od Twojej teorii, choć masz rację, nie tylko ty jedna myślałaś, że Anne to Kayth (:
UsuńZaskoczę was z pewnością i to jeszcze niejeden raz! :D
Bardzo się cieszę, że tak uważasz!
Dziękuję! :*
Ah jak ja kocham to opowiadanie, jedno z moich ulubionych. Więc tak, ja np nigdy nie myślałam że Kayth i Anne to ta sama osoba, nawet nie wiem czemu coś mi w tym nie pasowało, Kayth jest zbyt dobra żeby mogła być Anne, no i Scar! Od zawsze kochałam czarne charaktery, chociaż czasami mniej lub więcej mnie denerwował, w końcówce mnie zawiódł. Biedna Key musiała poczuć się naprawdę strasznie jak powiedział do niej Anne. Zawsze ciesze się jak głupia jak widzę że dodałaś rozdział, uwielbiam Twój styl pisania i bardzo przyjemnie i szybko się czyta. Teraz tylko czekać do następnego a nuż na kilka pytań dostaniemy odpowiedź? Czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńWyłamujesz się ze schematu, bo widzę, że większość myślała, że Anne to Kayth... No ale i tak Was zaskoczę, jeszcze nic straconego! :D
UsuńCieszę się, że tak uważasz! Odpowiedzi będzie się z czasem pojawiało coraz więcej, ale dojdą również nowe pytania (:
Dziękuję! :*
Jeden z najlepszych rozdziałów jakie napisałaś. Gratulacje! Kiedy Kayth i Scar wreszcie będą razem!? Bez widma Anne we wspomnieniach! Wydaje mi się czy w momencie kiedy Scar powiedział, że Kayth jest kluczem odnosił się do przepowiedni?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak uważasz!
UsuńRelacja między Kayth i Scarem jest bardzo burzliwa i na ten moment nie mogę ci powiedzieć kiedy (i czy w ogóle :p) będą razem. Anne nigdy tak naprawdę ich nie opuści.
Słowa Scara rzeczywiście odnosiły się do przepowiedni, ale to, że to Kayth jest kluczem jest na razie jedynie jego przypuszczeniem (:
Dziękuję! :*
Heej :)
OdpowiedzUsuńZabrałam się za czytanie rozdziału na jednym z nudniejszych wykładów. No dobra, na początku był ciekawy, ale 1,5h siedzenia i słuchania dygresji jest nudne. Muszę przyznać, że przez te dwadzieścia minut jak czytałam Duchy przeszłości czas zleciał niesamowicie szybko. Zanim się obejrzałam, a już musiałam iść do domu xD
Nie spodziewałam się czegoś takiego!
Dobra, w poprzednim rozdziale myślałam, że Hever to osoba, teraz wiem, że nie. Tylko kręcę głową nad swoją nieświadomością. No cóż, takie rzeczy też się zdarzają, prawda?
Nadal nie wiem, co planujesz i do czego tak naprawdę zmierzasz. Czyżby Kayth miała coś wspólnego z Anne? Jakoś trudno mi w to uwierzyć, tym bardziej, że wcześniej żadnego związku między nimi nie było. Mogę jedynie zgadywać, chociaż wolałabym poczekać sobie spokojnie do wyjaśnienia.
No i Scar. Naprawdę nie wiem, co mam o nim myśleć. Facet pełen sprzeczności. W jednej chwili okazuje niechęć K. potem idzie z nią na drinka (zaczęłam się głupio uśmiechać do telefonu, kiedy przeczytałam, że kupili wódkę, chociaż teraz nie wydaje mi się to już takie śmieszne), upijają się oboje. Tu jeszcze można zrozumieć. Jednak stawiałam, że nie będzie miał problemu z wykorzystaniem Kayth i po prostu od razu się na nią rzucił. Fakt faktem powiedział Anne...
Teraz mam mętlik w głowie, co do tego samobójstwa Kayth i faktu, że to chyba Anne stała i się na nią patrzyła. Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział :)
Przepraszam, że rozdział jest chaotyczny, ale jestem kompletnie wyczerpana.
Weny!
Cieszę się, że mój rozdział uratował cię przed śmiercią z nudów na wykładzie :D
UsuńMyślałaś, że Hever to osoba? Hahah, a pisałam, że to miejsce, gdzie urodziła się Anne ^^ Z drugiej strony nazwa pasuje na imię.
O Scarze można wiele powiedzieć, ale ma honor. Nie rzuciłby się na pijaną kobietę, nawet jeśli sam był pijany.
Mętlik w głowie - to dobrze. O to mi chodziło :p
Dziękuję! :*
Rozdział rewelacyjny ;D Idealna długość. Nie za krótki ten post, ale też nie za długi. Czytam bloga od początku, ale dopiero teraz komentuję, bo nie potrafię zbytnio pisać dobrych komentarzy. Bardzo ładny design. Strasznie podoba mi się to zdjęcie po lewej. Piszesz bardzo ciekawie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie:
http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/
Cieszę się, że ci się podobało! To chyba rzeczywiście idealna długość i będę się właśnie tak starała pisać następne rozdziały. Cieszę się również, że komentujesz - bardzo lubię mieć kontakt z czytelnikami. Szablon to nie moja zasługa, ale i tak dziękuję.
UsuńPostaram się do Ciebie wpaść, ale nie mam pojęcia kiedy to nastąpi, tyle mam na głowie.
Dziękuję! :*
Ja pierniczę, co też narobiła tak naprawdę ta Ann? czuję że nie jest aż taka zła, że Persefona nie dopuściła do tego, by wróciła... Czuję też, że Kayth może zacząć przypominać sobie coraz więcej, i bardzo dobrze. Liczę, że po nitce dojdziemy do kłębka :p to, że "widziała" tam Ann, było mega:D i ta pewność, że to ona. Ale tak naprawdę najwięcej mam do powiedzenia na temat małego tete-a-tete Kayth i Scara, na który oczkiewąłam od dawna, ale nie oczekiwałam tak szybko P zdechydowanie mnie ne zawiodłas - zarówno okoliczności, jak i ... szybkośc oraz na natężenie, że tak powiem, i powikłania (ach, ta medycyna) były takie, jak się spodziewałam. Biedny Scar, hjestem przekonana, że nie chciał zrobić Kayth przykrości z tą Ann, właściwie ją skomplementowął w jakiś sposób, ale kto by sie nie obraził... Cholera by to wzięła, narpawdę, a tak dobrze się zapowidawało. Rozdziął jak zwykle genialny. Myślę, że powinnaś wysłać swoją twórczośc do jakiegoś wydawnicrtwa. Zapraszam na nowosć u mnie :) zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńAnne narobiła dużo szkód, a Persefona jej nienawidzi najbardziej na świecie. Kayth rzeczywiście sama sobie nieco przypomni, a trochę jej ktoś podszepnie.
UsuńCieszę się, że scena Scara i Kayth Ci się podobała. Rzeczywiście, dość szybko do tego doszło, ale z drugiej strony już XVI rozdział ^^
Biedna teraz jest raczej Kayth, nie Scar. Ach, ci mężczyźni...
Może w przyszłości coś tam wyślę do wydawnictwa, ale będzie to wymagać setek popraw.
Dziękuję, a do Ciebie wpadnę prawdopodobnie jutro! :*
Witaj!
OdpowiedzUsuńZnów długo mnie nie było, ale nadrobiłam zaległości w rozdziałach. Pomysł na odnalezienie wspomnień Kayth bardzo trafny. Dręczenie tego biednego dziennika Anny nareszcie trochę przystopowane xD chociaż notka z początku bardzo intrygująca, pewnie jeszcze sporo namiesza.
O Robert Dudley... Co to za mężczyzna. Strasznie przewrotny drań. Ale nie ryzykowałabym oficjalnym stwierdzeniem Roberta, że był faworytem królowej. Co było między nimi wiedzą tylko ci dwoje, a jednak Elżbieta była królową, która pomimo plotek do dziś uchodzi za Królową Dziewicę. Chyba trochę dałaś się ponieść powieściom Philippy Gregory, musisz pamiętać, one w sobie mają trochę fantazji autorki, a ja kilkukrotnie w Twoim opowiadaniu czułam obecność tej pisarki. Ale to przecież nic istotnego, żaden historyk chyba tego nie czyta, nie zaneguje. Drugą kwestią, o której już ci chyba mówiłam, to kwestia tytułowania królowej Elżbiety. Akcja opowiadania w tej chwili to początek XX wieku, tak? Jeszcze trochę minie czasu za nim na tronie zasiądzie Elżbieta II, w takim razie nie powinnaś o Elżbiecie Tudor pisać Elżbieta I, no bo narazie jest jedyna. Tak samo jak nie numeruje się papieża Franciszka, bo jest pierwszym Franciszkiem. ;) marudzę co?
Nie przejmuj się mną, czasami już po prostu tak mam.
Czytam dalej i co? Zbliżenie Scara i Kayth. W końcu się to stało? Naprawdę? Nie! Już się ucieszyłam, że zaspokoiłaś mój głód, a tu takie zakończenie... No cóż, chyba muszę jeszcze trochę poczekać.
Pozdrawiam
Katia Blue
Ah zapomniałam powiedzieć, że nieźle się ubawiłam czytając o pijanych bohaterach.
UsuńCo do Phillipy to czytałam tylko jej "Kochanice Króla", nie czytałam jeszcze książki o Elizabeth. Sama pozwoliłam się ponieść wyobraźni i choć wiem, że jest ona uznawana za Królową Dziewicę, naprawdę poważnie wątpię, że tak było. Jeśli jednak tak było... Roberta wykreowałam na chwalipiętę, więc zawsze coś tam mógł zmyślić :D
UsuńMówiłaś mi o kwestii Elizabeth I i znów zapomniałam! Już zmieniam, dziękuję za przypomnienie :* Nie marudzisz, bardzo się cieszę, że wykrywasz i informujesz mnie o błędach!
Na Kayth i Scara musicie jeszcze poczekać... a i tak Was zaskoczę.
Dziękuję! :*
Szczerze mówiąc, też nie wierzę, aby związek Elżbiety i Roberta pozostał czysto platoniczny. Też nie czytałam jeszcze "Kochanka dziewicy", ale na samych "Kochanicach króla" można nabrać kilka błędnych przekonać co do historii. Mianowicie autorka z kilku spekulacji wybiera sobie tę, która najbardziej podobała jej się i która wpasowywałaby się w to, co pragnie ukazać. Nieco bardziej widoczne jest to w "Białej królowej" a w "Władczyni rzek" i "Błaźnie królowej" to już wogóle fantazja ją ponosiła (może nieco przerysowałam sprawę). No cóż takie prawo artysty, robi co chce. Taki też jest Twój przywilej. I właściwie nie popełniłabyś błędu rzeczowego nazywając Dudleya faworytem królowej, bo faworyt nie tylko oznacza kochanka, ale również osobę cieszącą się specjalnymi względami władcy, jednak w pierwszej kolejności rzuca się ta pierwsza wersja definicja, która naświetla sytuację taką, że po prostu ze sobą sypiali. Ale ja spojrzałam na to od "dupy strony", jakby to powiedział pewien bohater serialu, i pomysłam sobie, że skoro Robert był wieloletnim kochankiem Elżbiety, to zaszłaby w ciążę nawet przy najlepszym kalendarzyku, a nawet jeśli była bezpłodna, z czym również się spotkałam (ponoć cierpiała na ciekawy rodzaj nerwicy, która objawiała się m.in. osłabieniem czynności płciowych, lecz to dopiero dużo później, pod koniec życia, a przecież Roberta poznała dość szybko), to lud nie miał prawa tego wiedzieć, czyli pierwsza myśl prostych ludzi: używa ziółek, a nie jeden za to oskażyłby o czarostwo, nawet królową lub szczególnie królową, która była córką Anny Boleyn, posądzoną o zaczarowanie króla. Sama widzisz, jak pewne niedopowiedzenia lub nadinterpretowania niektórych słów mogą działać. Dobrze jednak, że Robert chwalił się tym Kayth w dwudziestym wieku, a nie szesnastym xD swoją drogą nie ma się czym chwalić, jeżeli wiesz co mam na myśli... ^^
OdpowiedzUsuńSwoją drogą też byłam rozczarowana tym, że Wszystkich Świętych wypada w sobotę.
Moim zamierzeniem nie jest zastanawianie się nad kwestią, czy Robert był czy nie był kochankiem Elizabeth. Postać, którą wprowadziłam do opowiadania chwali się, że tak było, ale w zasadzie on się chwali na każdy temat. Czy Elizabeth rzeczywiście była Królową Dziewicą? Sama szczerze w to wątpię, choć z drugiej strony, jeśli patrzyła na swojego ojca i na to, co robił ze swoimi żonami, nie zdziwiłabym się :p
UsuńWłaśnie muszę się wziąć za czytanie Białej Królowej, bo ta pozycja była mi już polecana kilka razy ^^
Przynajmniej teraz mieliśmy długi weekend, więc można było trochę odpocząć (:
Cześć. c;
OdpowiedzUsuńChociaż raz chciałabym być u Ciebie na czas. Chyba nie jest mi to dane, no ale co ja mogę. Przepraszam Cię za opóźnienie, jak i za jakoś tego komentarza. Nie będzie najdłuższy, ale strasznie mi źle z tym, że tak to odwlekam.
Więc może:
Jejku! W życiu nie pomyślałabym, że Kayth się powiesiła! o.O Dlaczego?! I co tam robiła Anne...? Ale wiesz. Porzucę ten temat. I tak sobie na niego sama nie odpowiem. Muszę poczekać na rozwój wydarzeń. Przejdę do Scara i ich... upojnych chwil? Matko boska, co to były za emocje! Aż się cała trzęsłam. Szkoda tylko, że nasz kochany pan i władca musiał to zepsuć. Ych. No ale przynajmniej dzięki temu Kayth znalazła tę komnatę i sobie co nieco przypomniała.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam! <3
Nie przejmuj się, ja sama mam mało czasu na czytanie nie tylko książek, ale też opowiadań. A pisanie komentarzy to już w ogóle!
UsuńWspomnienia Kayth będą stopniowo wracać i już niedługo poznacie odpowiedzi na wiele pytań (:
Dziękuję! :*
Wiesz, co Ci powiem? Jestem w szoku. Jestem w tak olbrzymim szoku, że aż postanowiłam zacząć od napisania tego, jak bardzo ten rozdział mną wstrząsnął. Nie wiem, czy po prostu jestem zbyt uczuciowa, czy po prostu mega szczęśliwa w tym momencie, ale mam w oczach łzy, naprawdę, kurna ryczę, lol. Debil ze mnie. Nie spodziewałam się po sobie aż takiej reakcji i nie pamiętam, żeby jakiekolwiek opowiadanie w blogosferze tak mocno mną wstrząsnęło. Mam ochotę poprosić Cię o autograf.
OdpowiedzUsuńW ciągu tych kilku minut zdążyłam wybuchnąć śmiechem, machać rękami jak oszalała, ugryźć się w palca, żeby nie zacząć piszczeć, aż finalnie się poryczeć.
Brawo, kobieto. Po prostu mega wielki szacun, że się tak koksiarsko wyrażę.
W pewnym momencie przerwałam czytanie i zaczęłam się zastanawiać, jaki to rodzaj symbiozy wytworzył się pomiędzy Scarem i Kayth... Tak wiem, mózg rozwalony. Zastanawiałam się czy podchodzi to już pod mutualizm, ale chyba jednak nie. A szkoda. XD Radosne życie biol-chema się kłania.
„Jednorożce to piękny widok! ” Och, och! Scar! Dogadałbyś się z Szeregowym z „Pingwinów z Madagaskaru”! ♥
„Mi kiedyś po ósmym kieliszku zdawało się, że widziałem uśmiechniętego Hadesa.” Po prostu skisłam, umarłam, padłam. Aaa mój mózg... Aaaa moja wyobraźnia.
Zaczęłam bezgłośnie piszczeć, gdy Scar i Kayth się pocałowali. To była typowa reakcja fangirl, ale po prostu nie wyrabiałam. Pewnie wyglądałam jak debil, gdy machałam rękami jakby mnie cała chmara os zaatakowała. :')
Wiesz co, Scar, rozczarowałeś mnie. A mogło być tak pięknie, musiałeś przywołać imię Anne? Pffff Dobra, i tak cię kocham.
I ten olbrzymi suprajs na koniec. :O W życiu nie pomyślałabym, że Kayth popełniła samobójstwo! I co z tym ma wspólnego Anne? W ogóle cały ten rozdział jest tak wspaniały i zaskakujący, że naprawdę masz nie tylko prawo, ale i obowiązek być z niego dumna! ♥
Jestem tak wymagająca, że zazwyczaj patrzę nie tylko na fabułę, ale i na konstrukcję zdań, a u Ciebie pod oba względami się po prostu rozpływam. Dostrzegłam gdzieś po drodze powtórzenie, próbowałam odszukać to miejsce, żeby wskazać Ci konkretnie gdzie, ale chyba oślepłam, czy coś w tym rodzaju i nie mogę go znaleźć. :( Wybacz.
Przepraszam Cię również za moje okropne spóźnienia. Wybaczysz mi? ;)
Weny, kochana, weny! Oby Ci jej nie brakowało! ♥
Pozdrawiam!
Eveline
Bardzo się cieszę, że udało mi się w Tobie wzbudzić aż takie emocje, choć sama się temu nieco dziwię :D
UsuńJak (jeśli) wydam kiedyś jakąkolwiek książkę to otrzymasz ode mnie za darmo jej egzemplarz z autografem :p
Oo, jesteś na biol-chemie? Ja to tylko human, przedmiotów ścisłych nie ogarniam kompletnie.
Scar miał nieco zabawnych tekstów w tym rozdziale i cieszę się, że udało mi się cię rozbawić.
Scar tradycyjnie wszystko zepsuł... Co więcej, w najbliższym czasie tego nie naprawi. O ile w ogóle poczyni jakieś kroki w tym kierunku...
Opóźnienia w czytaniu/komentowaniu są mi dobrze znane, więc nie mam ci czego wybaczać. Sama często już nie wyrabiam.
Rozdział należy do moich ulubionych, dlatego cieszę się, że nie tylko mi się podoba :D
Dziękuję! :*
Boże, właśnie przeczytałam całość i teraz pewnie będę musiała ubierać w słowa moje uczucia, co zajmie mi całą wieczność. A i tak będzie brzmiało chaotycznie, gdy będę wymieniać kolejne szczegóły, które wcześniej zanotowałam sobie w głowie. Zawsze tak jest.
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego, że kiedy już zacznę coś czytać, chcę to skończyć. Zwłaszcza, gdy nie jest jakoś straszliwie złe (choć w sumie nawet wtedy, gdy jest). Więc kiedy już zaczęłam czytać tego bloga, uznałam, że skończę i napiszę ten cholerny komentarz choćby nie wiem co, bo miałam na wstępie parę uwag. Okazało się to o tyle trudne, że akcja kompletnie mnie nie wciągnęła i po paru rozdziałach byłam po prostu zmęczona. Ale - cóż, docisnęłam.
Zainteresowałam się tym blogiem, bo cholera jedna wie jak na niego weszłam i przejrzałam twojego aska. Gdzieś tam (pięć-sześć miesięcy temu) rozsądnie wypowiedziałaś się, komentując bezczelny spam innej osoby, i pomyślałam, że wydajesz się mieć pojęcie o pisaniu. Więc zerknęłam.
I częściowo miałam rację, bo twój styl jest stosunkowo niezły. Wiesz, o czym chcesz pisać, starasz się o tym pisać, a w procesie powstawania tego tekstu dostrzegłam progres - pierwsze rozdziały były bardziej chaotyczne, podmioty gubiły się, przecinki przed "jak" i w "mimo że" roiły wszędzie, opisy były sztywne i podręcznikowe. Tutaj, w rozdziale szesnastym, wszystko jest lepsze, znacznie naturalniejsze i przyjemniejsze w odbiorze.
Jednak, chociaż twój styl jest niezły, wydaje mi się, że gubisz się w dosłownie każdym innym punkcie pisania. Przez to tekst jest męczący. Zwłaszcza w czytaniu ciągiem.
Co się do tego przyczynia? Częściowo pewnie przewidywalna fabuła. Ze wszystkich przygotowanych przez ciebie plot twistów jedynym, który mnie zdziwił, była tożsamość osoby spotykającej się z Rosae - wszystko inne dało się przewidzieć, przepowiednie były równie przewidywalne co zagadka Platona, a nadchodzący love triangle przyprawiał mnie o niechęć do tego odgrzewanego kotleta jeszcze przed wyruszeniem naszych gołąbków do Erebu (Wyrocznia Delficka tylko potwierdziła moje przypuszczenia). Ba, nawet charaktery postaci były do przewidzenia, podobnie jak sztampowo love-hate'owa relacja głównej dwójki, którą tak lubią teraz wszyscy naokoło.
UsuńAle zdecydowanie gorszy był twój sposób prowadzenia fabuły, w którym, według mnie, tkwi jeden z twoich trzech głównych problemów (o drugim później) - mianowicie piszesz kompletnie nie o tym, o czym powinnaś pisać. Ciąg tekstu jest po prostu tragiczny i męczący, pomijasz ważne wydarzenia, opisując je pokrótce, a na kompletnie nieznaczące dialogi i przypomnienia poprzednich rozdziałów poświęcasz całą masę tekstu. W dodatku masz irytującą tendencję do wspominania pewnych faktów dopiero wtedy, gdy są nagle istotne dla fabuły, zamiast wcześniej przygotować czytelnika na ich istnienie. Zwykle te dwie tendencje łączą się ze sobą. Przykład? Parę pierwszych rozdziałów - bohaterka spotyka Henry'ego, bohaterka traci Henry'ego, następne parę rozdziałów narrator poświęca na to, jak złe i niedobre są Pola Elizejskie. Henry? Kto to niby jest? Bohaterka zapomina o nim na jakieś pół wieku, a czytelnik musi użerać się z kolejnym dramatem na Pola Elizejskie i dwiema może wspominkami o dzienniku (którego Kayth przez te pięćdziesiąt lat NIE ZDĄŻYŁA PRZECZYTAĆ). Potem, w Erebie, nagle dowiadujemy się, że szukanie Henry'ego było niemal celem życiowym bohaterki ("Choć Kayth straciła Henry'ego dawno temu, zawsze miała nadzieję, że jeszcze go spotka, że go uratuje. Stało się to celem jej życia, a teraz go straciła."). Fajnie. Szkoda, że nie wspominała o tym ani słowem, użalając się nad sobą przez pięćdziesiąt lat w Hadesie. Nie poświęciła mu nawet jednej myśli przez dwa czy trzy rozdziały - czytelnik zdążył już niemal zapomnieć o Henrym, gdy wtem ktoś (Platon?) nagle przywołuje go, bo stał się potrzebny fabularnie. I nagle Kayth uderza w dramę taką, jakby myślała o nim niemal codziennie. Niemal dziesięć rozdziałów później w końcu się spotykają - Kayth przeprasza, że tyle czasu zajęło jej odnalezienie Henry'ego, ale nie miała się do kogo zwrócić o pomoc. W porządku, nie miała, ale jakoś nie przeszkadzało jej to w rozpytywaniu wszystkich o to, kim jest A.B. (rozdział bodaj drugi?). W dodatku to, że "nikt by jej nie pomógł" w żaden sposób nie usprawiedliwia tego, że nie poświęciła mu nawet myśli. Ale nie. To, że na Złych Polach Elizejskich jej nie lubią, było ważniejsze. I tak to właśnie wygląda w praktyce, bez względu na to, co próbuje nam wmówić narrator.
Inny przykład? Kayth i jej trulawer lecą sobie na pegazach do Erebu. Cała scena (pół rozdziału) poświęcona jest zupełnie bezużytecznym fabule, światu przedstawionemu czy rozwojowi relacji przepychankom na pegazach, policzkowaniu się i ogólnym kłótniom. Potem, w Erebie, narrator wyciąga nam z za przeproszeniem dupy dwie interesujące informacje - rzecz o dzieleniu się tajemnicami w Erebie (ciekawa kreacja, kompletnie potem olana) i to: "Gdy ktoś nagle znikał z danej krainy, a żaden wcześniejszy znajomy go nie pamiętał, znaczyło to, że decyzja sędziów się zmieniła. Dusza trafiała wtedy do innej części Podziemia." Przeczytaj to jeszcze raz. Tak. To jest informacja, którą dzieli się z nami narrator w okolicy dziesiątego rozdziału. Pomyślałby kto, że jest na tyle ważna, żeby wspomnieć ją wcześniej. Na przykład w jakiejkolwiek rozmowie prowadzonej przez główną bohaterkę, gdy leciała na pegazie do Erebu obok gościa, który wszystko wie i spokojnie mógłby zrobić ekspozycję w naturalny sposób.
UsuńJeszcze jeden przykład - znowu cofamy się do początku, wielkie i złe Pola Elizejskie, tak, tak. Bohaterka w końcu wbija do Platona i prosi o pomoc (o przeniesienie jej? cokolwiek). Okazuje się, że to Platon zainicjował z grubsza niepotrzebny i niemający wpływu na fabułę trik z ignorowaniem jej. Chwilę później wszystko w życiu bohaterki się zmienia, staje się świetną aktorką, taka uwielbiana przez tłumy. To był chyba jeden z najbardziej wkurzających mnie momentów w całym tekście. Nie uważasz, że czemuś tak ważnemu, jak kompletna zmiana sytuacji w świecie bohaterki wypadałoby poświęcić więcej niż sześć czy siedem akapitów? Bądź co bądź była to potężna zmiana w jej życiu. Ale nie. My dostajemy najpierw DWA ROZDZIAŁY opisów tego, jak cierpi, ignorowana, a potem nie wiem, ĆWIERĆ ROZDZIAŁU o tym, że wszystko się zmienia? Co mogłoby także wpłynąć na jej charakter, doprowadzić do ciekawych konkluzji, zacieśnić stosunki z Nadine (które potem skrupulatnym opisem zacieśnił narrator... taaak, zaraz do tego dojdę). Ale nie. Szybko, szybko, do kolejnych scen ze Scarem, który znowu zamiast wyjaśnić nam cokolwiek o uniwersum, w którym żyjemy, powie parę głupich żartów.
A' propos, uniwersum w tym tekście to koszmar, bo też kwalifikuje się pod zasadę "przytaczamy coś dopiero, gdy jest potrzebne do fabuły (zapewne wymyślamy to wtedy na bieżąco)". O Polach Elizejskich nadal nie wiemy niemal nic. Ereb opisany tylko na tyle, na ile jest to potrzebne, z zupełnie olanym interesującym elementem (wymienianie sekretów). Istnienie Nieba obok Pól Elizejskich potwierdzone w okolicach trzynastego-czternastego rozdziału, ale poza tym żadnych wspominek. Mam rozumieć, że wszyscy bogowie wszystkich wierzeń istnieją, każdy ma własny odpowiednik nieba i piekła i ludzie trafiają do swoich w zależności od tego, czyimi są dziećmi, czy co? I jak to możliwe, że ci wszyscy bogowie nie zabijają się o władzę?
Może wszystko to nie byłoby takie irytujące, gdyby nie to, że co jakiś czas na siłę próbujesz wprowadzić motyw polityki w Hadesie czy ulepszania go. Przykład? Hades i Scar osiągają w pewnym momencie sukces wprowadzenia wód do Hadesu. Znakomicie! O ileż bardziej interesująca byłaby ta informacja, gdybyś wcześniej parę razy mimochodem wspomniała, że w Hadesie nie ma wód. Drugi przykład - mają gigantyczną bibliotekę w Hadesie, do której co jakiś czas chodzi bohaterka. Konkretnie, pierwszy raz dowiadujemy się o bibliotece i jej jakże częstych wizytach tam w rozdziale trzynastym. Wcześniej, przed Erebem i podczas wizyty w nim, pojawiają się jednak referencje do Carrolla i Doyle'a. O ileż śmieszniej byłoby, gdybyśmy już wtedy wiedzieli, że nasza bohaterka jest oczytana i czatuje w bibliotece na każdego nowego Holmesa. Nie tylko dobudowałoby to coś do postaci, ale też pozwoliłoby czytelnikowi zrozumieć, skąd nagle Kayth rozpoznaje cytat z "Alicji" jako cytat z jednej z jej ulubionych książek.
UsuńWidzisz? Takich przykładów w tekście jest sporo. Wydarzenia (i opierające się na uniwersum, i na postaciach) są znacznie ciekawsze, gdy wykorzystuje się je w oparciu o coś, co czytelnik o postaci już wie. Nie o coś, co autor nagle wyciąga z kapelusza, bo tak mu tutaj pasuje, o.
Wspominałam wcześniej o twoich trzech głównych problemach, teraz przejdę do drugiego - mianowicie: znasz świętą pisarską zasadę show, don't tell? W ogóle się do niej nie stosujesz. Przez to cierpią wszystkie relacje w twoim tekście. I postacie w sumie też. Narrator woli opisywać coś do porzygu, niż pokazać do w błyskotliwym dialogu czy przekazać przez opis emocji postaci, a nie nazywanie ich. Przykład? Nagła radosna przyjaźń Nadine i Kayth, której w tekście nie ma w ogóle - dziewczyny praktycznie ze sobą nie rozmawiają, spotykają się może dwa razy, narrator za to radośnie opisuje (m.in. rozdział piąty), jak to się uwielbiają i są przyjaciółkami. Drugi przykład? Scar i Rosae. Boże, jak beznadziejnie przedstawiona jest ich relacja. Ze dwa razy odgrzałaś opis, jak to się uwielbiają i kochają, bo muszą się przyjaźnić i kochać, inaczej nie przetrwaliby tak patologicznych rodziców, bla, bla bla. Tak. Co widzimy w tekście? Rodzeństwo w kółko szantażuje się wzajemnie, panikuje, że drugie zdradzi coś ważnego, kłóci się, artykułuje, jak to drugie zmieniło się w potwora. JEDYNĄ sceną, która w jakikolwiek uzasadniała gęste zachwyty narratora nad ich relacją, jest ta, w której Scar przyniósł Rosae ziarenka bodaj złotej róży. Trochę mało jak na ich wszystkie spotkania, a i to zakończyło się kłótnią. Jeszcze inny przykład? Ataki Nadine i to, jak to jest na skraju szaleństwa. Nie nazwałabym dwóch pokazanych ataków na sto lat "skrajem szaleństwa", a same ataki opisałaś tak krótko, jakbyś wzdrygała się i już chciała wyrzucić tę nieszczęsną kobietę ze sceny, żeby Scar i Kayth mogli się jeszcze trochę posprzeczać. Jeszcze inny przykład? Cholerna. Magia. Kayth. Informacja, którą dostajemy: jest córką Hekate. Świetnie. Jak działa jej magia? A who cares? Jest sobie i to się liczy, bohaterka ma fajną, bajerancką moc i super. W jaki sposób męczy bohaterkę? Krople potu na czole. Kiedy bohaterka nauczyła się jej używać? Och, gdzieś poza planem. Po co czytelnik ma dostać parę scen z tym, jak próbuje, dzięki czemu może uśmiechnąć się i ucieszyć, że o, udało jej się? Udaje jej się ot tak, deus ex machina. Po co postać ma coś ociągać ciężką pracą i próbami, przereklamowane kompletnie.
Cały problem, Bogu dzięki, zaczął się nieco poprawiać w ostatnich rozdziałach; relacja Juliana i Kayth została poprowadzona bardziej naturalnie (aczkolwiek deklarowanie całkiem poważnie braterstwa dusz po tych... trzech tygodniach wywołało we mnie ciche westchnienie), kompletnie losowa postać wrzuconego w ostatnim rozdziale ducha też została całkiem ładnie napisana.
UsuńPrzypomniało mi się teraz - o co chodzi z tym upolitycznianiem Hadesu? Parę razy wspominasz o złych rządach Hadesa, o tym, jak to Scar byłby lepszym władcą, Kayth w pewnym momencie mówi o demokracji. Moja droga. Albo traktujesz swoje uniwersum poważnie, porzucasz bajkowość i faktycznie wchodzisz w motyw polityki, nie sporadyczny i wtedy, kiedy ci się zachce, albo rezygnujesz z niego całkiem i skupiasz się na motywach typu Jane Austen w bibliotece i William Shakespeare przydzielający ludzi do krain (swoją drogą - wtf z tym pomysłem, i to potężne wtf). Ogólnie cameo postaci historycznych w tym tekście kompletnie nic nie wnoszą, tylko męczą i denerwują. Wszyscy dzielą jakby jeden charakter, są tylko jakimiś teoriami, popularnymi nazwiskami. Platon o charakterze żałosnego dwudziestolatka i równie żałosnych tekstach jest straszny, a mógłby go zastąpić w sumie dowolny random, do którego dorobisz historię bycia epickim nauczycielem czy coś. Z jakiej racji Shakespeare przydziela ludzi do krain? Nie mam pojęcia. Nie wyjaśniłaś tego. W ogóle nie lubisz wyjaśniać takich rzeczy, związanych z uniwersum i tak dalej.
Trzeci duży problem to Kayth we własnej osobie. Pod którymś rozdziałem piszesz, że póki co jest dość nudną postacią. Trafiłaś w sedno. Po tych szesnastu rozdziałach nie umiem wymienić ani jednej cechy jej charakteru, jest Typową Bohaterką Taką Jak Ty, nie ma osobowości, nie da się jej polubić ani jej kibicować. (tutaj nastąpiła zakończona niepowodzeniem próba podsumowania tego, co wiemy o jej zachowaniu) Po prostu zachowuje się tak, jak ma, Jest Dobra i to mamy wiedzieć. Czytanie o niej usypia. Już Anne Boleyn jest ciekawszą postacią, chociaż oczywiście ulega magicznym wpływom miłości, co zabiera ostrość jej charakterowi, i traci całą dumę na rzecz miłości do Momosa. Kayth to problem. Duży.
Scar to sztampa. Złośliwy, kiedyś był lepszy, bla bla bla, trulow.
Cutie to postać, o której nie mam pojęcia, co robi w tym tekście. Słodki animal sidekick, no spoko. Nie wniósł kompletnie nic poza tym, że Hekate ma drugiego takiego.
Z bogów podobało mi się przedstawienie Afrodyty. I właściwie tylko tyle. Wszyscy inni zachowują się jak młodzi dorośli, żadne nie pokazuje po sobie wieku, jaki przeżyło. Wiem, że już w kanonie greccy bogowie zachowywali się... różnie, ale wypadałoby uwzględnić, ile przeżyli.
Nadine jest całkiem ciekawą postacią, ale ignorowaną, Julian to samo (czyżby Nadine miała być jego nagrodą pocieszenia, bo nie uda mu się zdobyć serca Kayth?). Henry... czy to dziecko w wieku ośmiu lat na początku dziewiętnastego wieku użyło słowa "wyżywić"? Mając charakter typowego dziecka, traci osobowość, będąc dorosłym. Rosae to wielka rozbieżność między "miało być" a "jest", bo praktycznie w całości definiuje ją relacja ze Scarem. Inni... był jeszcze ktoś? Nie przypominam sobie nikogo. Reasumując, żadna postać imo cudowna nie jest, ale niektórzy mają potencjał. Kayth go nie ma. Jej osoba usypia, nie ma w niej kompletnie nic. Jest tylko jakąś pacynką, która ma przez to przejść, kompletnie bierną. Czasami zupełnie tępą (scena, w której zastanawia się, dlaczego Anne chciała manipulować Momosem, mimo że ta w dzienniku praktycznie pisze tak: "Odzyskać Elizabeth. STOP. Zemsta na Henrym. STOP"; może... chciałaby odzyskać Elizabeth i zemścić się na Henrym? Nieee, na pewno chce zostać królową Hadesu), czasami Mary Sue (magia Hekate), czasami trulawerka (Scar). Ale z pewnością nie interesująca, pełnoprawna postać (plus przez sto lat nie udało jej się skończyć dziennika Anne, Boże).
Usuń[Czasem też chętnie poddaje się narracji, np. wtedy, kiedy jest razem ze Scarem w Erebie i Scar słyszy o Thomasie i wyraźnie zaczyna się irytować, a może nawet denerwować. Przez następne parę tygodni bohaterka nadal nie spytała, kim jest Thomas. Chociaż tylko on wiedział o Henrym. A POSZUKIWANIE HENRY'EGO BYŁO PRZECIEŻ CELEM JEJ ŻYCIA.]
A' propos Henry'ego, mam parę słów do powiedzenia nt. stylu. Już wcześniej wspominałam, że jest niezły - teraz przejdę do tego, co wychodzi ci mniej, mianowicie dialogi. Nie uderzają nienaturalnością; po prostu wszystkie postacie wypowiadają się ponownie. Wszystko bije właśnie Henry - biedny ośmiolatek, który na początku XIX w Londynie używa słowa "wyżywić" w określeniu do rodziny, dla której ukradł chleb bogaczowi. Ale wszyscy wypowiadają się bardzo współcześnie, co początkowo raziło głównie w kontekście Kayth, która przecież wywodziła się z dziewiętnastowiecznego Londynu. Potem się przyzwyczaiłam (co nie znaczy, że jej język stał się bardziej prawdopodobny względem pochodzenia), ale nadal nie mogę zapomnieć, że jej pierwszą kwestią dialogową było "co ja jestem, fundacja charytatywna?". Londyn, początek wieku XIX pełną parą, tak.
Z dodatkowych baboli, które uderzyły mnie w twoim tekście, jest poprawność historyczna. Chwilami brzmisz, jakbyś całkiem dobrze ogarniała historię, chwilę później Elżbieta Tudor staje się królową XIX-wiecznego Londynu (rozdział pierwszy; nadal nie wiem, skąd ci się to wzięło - początkowo zakładałam, że po prostu Kayth pamięta ją jako rządzącą z czasów, kiedy żyła, ale późniejsze opisy tego, jak to Kayth wykorzystywała swój czas wolny jako ducha przechadzając się po dworze królewskim i wkradając do biblioteki nieco przekreślił możliwość jej nieświadomości, kto obecnie rządzi w Anglii). Gdzieś (drugi rozdział?) pojawia się porównanie do dinozaurów, brzmiące zupełnie absurdalnie - nie sądzę, żeby w tamtym okresie dinozaury były pierwszym, co przychodzi na myśl, gdy chcesz zrobić porównanie do braku ludzi w okolicy. Dwa razy w tekście Kayth wzywa figurę chrześcijańską (Matko Boska! - rozdział 3, o Boże! - 11), ale w całym tekście ani o chrześcijaństwie, ani o anglikanizmie nie pada nawet słowo, a bohaterka kompletnie nie jest zdziwiona, że po śmierci trafia się do Hadesu. Nawiązania literackie kłuły, jak już wspomniałam, bo ani słowem nie wspomniałaś o literackich upodobaniach Kayth. Poza tym człowiek szybko gubił się w upływającym czasie i przy wspomnieniu Alicji ('65) wydawało mi się, że jesteśmy dopiero w latach 50. Dowiedziałam się, że nie, z przypisu. Rzeczy takich, jak rok akcji, czytelnik powinien dowiadywać się z tekstu. Nie z przypisu. Z rzeczy wydających się nie pasować - gazeta w Hadesie? Serio? "Podziemny świat"? Serio? (właśnie TAKIE rzeczy mogłyby nie dziwić, gdybyś spróbowała przedstawić uniwersum jako coś więcej niż zamek zawieszony w przestrzeni). Cameo Shakespeare'a to było wtf, ale o tym już wspominałam. Po co wciskasz te postacie historyczne, skoro nie palisz się do przedstawiania ich?
UsuńA skąd upodobanie do odniesień do angielskiego w tym XIX wieku? Scar wspomina, że jego pseudonim wziął się od scary. No tak, gość z mitologii greckiej chętnie przyjmuje angielski pseudonim, oczywiście. To samo z Cutiem - dlaczego nie odnosimy się do języków, z których pochodzi ich świat, tylko do tego, który stał się popularny i powszechnie używany dopiero znacznie, znacznie, znacznie później?
Reasumując - show, don't tell, główna bohaterka jest okropnie nudna, zdecydowanie powinnaś hintować nam coś przed używaniem tego jako deus ex machina, relacje postaci rozbiegają się z tym, co chcesz opisywać, a główny motyw jest popularny i lepiej wykorzystuje go pewna amerykańska kreskówka. Ale piszesz nieźle, masz potencjał i z pewnością nie powinnaś tego rzucać; wiem, że czasami brzmię szorstko, za co przepraszam. Uważam tylko, że potrzebujesz wymienionych wyżej porad, żeby naprawdę ruszyć się z tego miejsca w stronę potężnego progresu.
Pozdrawiam.
Przeczytałam wszystko, ale wybacz, nie mam zupełnie czasu tego wszystkiego skomentować, dlatego skupię się na ważniejszych zarzutach.
UsuńPo pierwsze, jestem, hmn... pełna podziwu, że przeszłaś przez te XVI rozdziałów, skoro już od początku Ci się to bardzo nie podobało? Po co się tak męczyć?
Nie chodzi o to, że lubię tylko komplementy i zero krytyki, o nie. Uwielbiam krytykę, dlatego Twoje komentarze uważam za bardzo pomocne. Aczkolwiek ja sama już dawno porzuciłabym tekst, który irytowałby mnie tak, jak Ciebie Kraina.
Doskonale zdaję sobie sprawę z minusów i błędów mojego opowiadania, a ty podsumowałaś je niemal idealnie. W zasadzie zdaję sobie sprawę z niemal każdego wątku, który przywołałaś. Tekst rzeczywiście wymyślam na bieżąco i akcję wymyślam na bieżąco, dlatego często mogą pojawiać się takie wątki i odniesienia z dupy.
Sama na początku nie lubiłam Kayth, teraz natomiast zaczęłam ją lubić i, jak pokazuje ankieta, wielu czytelników również ją lubi. Rozumiem jednak, że Tobie mogła nie przypaść do gustu.
Poprawność historyczna to mój duży problem i pluję sobie w brodę, że umieściłam akcję w XVIII wieku. Ale teraz tego nie zmienię, bo musiałabym pisać od nowa całe opowiadanie. Co, w świetle Twojej krytyki, może wcale nie byłoby takim głupim pomysłem. Ale z drugiej strony myślę, że gdybym zaczęła pisać od początku, już bym nie skończyła, bo tekst zacząłby mnie nudzić.
Sprawa dziennika jest śmieszna, wiem. Nie mogłam jednak napisać, ze Kayth przeczytała go z dnia na dzień, bo wtedy cała fabuła by się posypała. Zamierzam jednak w następnym rozdziale zakończyć już jej lekturę dziennika.
Naprawdę chciałabym się odnieść do wszystkich Twoich punktów, ale nie mam czasu :( Podsumowując, zdaję sobie sprawę z błędów tego tekstu. Jest to jednak tylko blog, nie zamierzam tego wydawać. Wiadomo, że będą tu się zdarzały błędy, a czytany ciągiem tekst może być męczący, bo ja piszę rozdziały z odstępami dwóch tygodni.
Bardzo się cieszę, że poświęciłaś czas, by przeczytać i skomentować Krainę. Postaram się zastosować do Twoich rad (za które naprawdę dziękuję) i ulepszyć cały świat Hadesu, jak i bohaterów. Przede mną trudne zadanie, zwłaszcza gdy uświadomiłaś mi ogrom pracy, jaką muszę włożyć, by to opowiadanie było idealne.
Cieszę się, że uważasz, iż obecne rozdziały są lepsze od początkowych - to znaczy, że jest jeszcze dla mnie nadzieja :D W końcu po to właśnie piszę to opowiadanie - by się rozwijać.
Na razie to tyle i wiem, że mało, biorąc pod uwagę obszerność Twojego komentarza. Jeśli cokolwiek jeszcze mi się przypomni, napiszę.
Dziękuję, taki kop w dupę naprawdę dobrze robi i motywuje do poprawienia opowiadania! :*
PERFEKCYJNY ROZDZIAŁ!!! Wcale się nie cieszę, że go przeczytałam, bo teraz wariuję czekając na następny (błagam, dodaj jak najszybciej!)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie zgadzam się z teorią, że Kayth to Anne (że niby Anne urodziła się drugi raz jako Kayth?!). Poza tym gdyby tak było, to chyba Kayth nie widziała by wtedy (umierając) Anne. Może jestem zbyt ułomna, żeby to zrozumieć, ale nie wieżę, że mogła by to być prawda.
Kayth i Scar ♥. Oczywiście musiał to wszystko zepsuć grrr...
I jeszcze Kayth się powiesiła?! nie wieżę
Piszesz cudownie, po prostu mega. Zazdroszczę ci talentu♥. Mam nadzieję, że kiedyś wydasz tę powieść, a ja dostanę egzemplarz z autografem (nw jak sobie na niego zasłużę:)).
Weny i dużo czasu na pisanie♥. Dodaj jak najszybciej ;3
Ps:Przepraszam, że tak póżno, następnym razem postaram się szybciej i regularnie komentować.
Następny rozdział za półtora tygodnia, jeśli nie później :( Mam taki nawał nauki, że nie wiem, czy się szybko z nim uwinę.
UsuńWiele osób miało teorię, że Kayth to Anne, ale w tym rozdziale chyba rozwiałam wszystkie wątpliwości. Zresztą wszystko okaże się już niedługo.
Oczywiście, jeśli kiedykolwiek coś wydam (marzenie) to wszyscy moi blogowi czytelnicy dostaną nie tylko darmowe egzemplarze z autografem, ale również podziękowania w książce :D
Nie masz za co przepraszać, kto jak kto, ale ja naprawdę rozumiem brak czasu.
Dziękuję! :*
Nie udało mi się jednak za jednym razem skomentować dwóch zaległych rozdziałów, ale reflektuję się i przychodzę szybciutko;)
OdpowiedzUsuńDopiero, co w poprzednim komentarzu pisałam, że mam nadzieję, że Kayth i Scar będą razem, a tu taka niespodzianka! Czuć było w kościach, że ich znajomość właśnie do tego zmierza, ale nigdy nie sądziłam, że to kobieta wykona pierwszy ruch. Zawsze wydawała mi się osobą skromną, w pewnym sensie spokojną choć ma ostry charakterek i nie podejrzewałam w najśmielszych snach, że będzie chciała zaciągnąć go do łóżka! I w sumie to nie wiem czego się spodziewała... że to będzie początek wielkiej romantycznej miłości? Doskonale wiedziała, że serce Scara należy do Anne i że zapewne przez długi czas się to jeszcze nie zmieni. Zbliżyli się do siebie, owszem, al nie aż tak by mogła sobie robić jakiekolwiek nadzieję. To nie było miłe usłyszeć imię rywalki w tak intymnej chwili, ale w pewnym sensie sama jest sobie winna. To ona zaczęła, nie on.
Ale najwidoczniej to wydarzenie miał swój cel i sens. Gdyby nie wybiegła, pewnie nie weszłaby do tej komnaty i nie dowiedziała się tak ważnych scen ze swojego życia. Nie pomyślałabym, że w rzeczywistości miała coś wspólnego z Anne. A tu okazuje się, ze panie się znały, skoro Anne z takim uśmiechem patrzyła na samobójstwo Kayth. Niby coś już wiadomo, a ciekawość zżera jeszcze bardziej!
Pozdrawiam !;)
Tak, Kayth z pewnością zaskoczyła w tym rozdziale. Gdyby nie te kilka kieliszków, raczej by się na to nie zdobyła.
OdpowiedzUsuńKayth sama nie wie, czego oczekiwała, ale raczej nie tego, że Scar nazwie ją imieniem byłej. Teraz tylko zyskała dowód na to, że on nigdy o niej nie zapomni.
Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć!
Dziękuję! :*
Za trzy tygodnie!? Nie wytrzymam ;___;
OdpowiedzUsuńhttp://niemozliwezycie.blogspot.com
Za spam dziękujemy ;)
Usuńmentarz i tak naprawdę to nie wiem czemu. Prawdopodobnie przez brak czasu( np. teraz powinnam się uczyć do chemii i biologii;))
OdpowiedzUsuńJak Scar mógł się tak pomylić?!
Na miejscu Kayth nie odziwałabym się do niego przynajmniej przez kolejne pół wieku;)
Mam nadzieję że Kayth w końcu dowie się czegoś o swojej przeszłości bo już się nie mogę doczekac aż sama się dowiem.
Poza tym czuję lecz nie wiem czy dobrze że Beatrice zbliża się wielkimi krokami;)
Pozdrawiam serdecznie i przrpraszam z mój krótki nie poptawni interpunkcyjnie itp. Komentarz ;**
Doskonale znam brak czasu, więc absolutnie nie musisz się tłumaczyć (:
UsuńOj, tak, Kayth się trochę na niego pozłości.
Do Beatrice jeszcze trochę, bo na razie jesteśmy na początku XX wieku, ale w przyszłym rozdziale będzie Hermes i Afrodyta :D
Nie przepraszaj, ja lubię każdy komentarz, mógłby się nawet składać z jednego słowa!
Dziękuję! :*
Kochana, jak tam z nowym rozdziałem? Już płaczę i tęsknie :c
OdpowiedzUsuńRozdział jest ukończony w 90%, teraz muszę znaleźć czas, by napisać te 10% i nanieść poprawki. Myślę, że pojawi się najpóźniej w czwartek (:
UsuńMiałam nie komentować, bo masz już kolejny rozdział, ale nie wiem kiedy się za niego zabiorę, więc daję znać, że jestem.
OdpowiedzUsuńTen rozdział mnie tak zaskoczył.
Katyh i Scar... Czekałam na to od dawna. :)
I wreszcie Key coś sobie przypomniała.
Tym rozdziałem rozwiałaś wszystkie moje przypuszczenia i domysły i muszę od nowa kombinować.
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, że tak późno komentuję.
[pat-czyli-ognistowlosa]
Miałam rację, że Persefona maczała palce w zniknięciu Anny, ale w takim razie co się stało? Jest w Erebie tam gdzie jej rodzice? I co do tego miał Platon? I czy tak wielką tragedią jaką Anna przeżyła w Hever było po prostu to, że musiała tam przebywać? Bo jeśli tak, to dla mnie jest to trochę śmieszne… Ludzie muszą znieść większe cierpienia i tragedie.
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że duch tego mężczyzny pomoże rozwikłać Kayth zagadkę jej przeszłości. Ale może w końcu się uda.
A jednak miałam rację. Czują do siebie przyciąganie. Może Scar nie jest gotowy na bliskie kontakty z inną kobietą. Ale z drugiej strony, gdybym była na miejscu Kayth, także poczułabym się zawiedziona.
O, kurcze! Wspomnienia Kayth, szczególnie scena z samobójstwem są wstrząsające. Tak mi się zdaje, skoro Kayth widziała tam Annę, to być może była z nią spokrewniona? Tylko jak? Czyżby była jej siostrą? To mogłoby tłumaczyć dlaczego tak pokochała Henrego, choć biorąc pod uwagę jej wrodzoną dobroć i wrażliwość, pokochałaby i bez więzów rodzinnych.
Rozdział dobry!
OdpowiedzUsuńChociaż na początku, czytając pierwszy fragment, myślałam, że to wspomnienia Kayth i bardzo się zdziwiłam ;)
Domyśliłam się po tym alkoholu, że zacznie się wstęp do bara bara a tu nagle powie imię "Ann" i tak było. Żal mi niby Kayth, ale czego mogła innego spodziewać się Scarze? Przecież nagle nie zapomni o ukochanej!
A jedna mnie zastanowiła, że córka A. opowiadała sporo o matce, choć jej praktycznie nie znała. Czy coś to może oznaczać??? - tak, mój detektor tajemnic się włącza!
9/10
Hej,
OdpowiedzUsuńwięc rodzice Scara tak na prawdę są zamieszani w zniknięcie Anny, a było tak pięknie, Kaya przypomniała sobie, popełniła samobojstwo, i wtedy spotkała Anne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia